Nerwowe posiedzenia rządu? Ministra odkryła karty
Rząd Donalda Tuska przebił liczebnością rząd Mateusza Morawieckiego. O rekordową liczbę ministrów i wiceministrów została zapytana Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, ministra funduszy i polityki regionalnej. Wskazał w tej sprawie na Donalda Tuska.
Do końca stycznia obecny rząd Donalda Tuska liczył sobie 110 osób wliczając ministrów bez taki, pełnomocników rządu, sekretarzy i podsekretarzy stanu. W pierwszych dniach lutego powiększyło się m.in. kierownictwo Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Nowym wiceministrem został Krzysztof Bolesta.
Rekordowa liczba ministrów
W rozmowie z "Faktem" rekordową liczbę ministrów skomentowała Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, ministra funduszy i polityki regionalnej.
- To rząd koalicyjny, który się składa z czterech ugrupowań i rzeczywiście utrzymanie dobrej koordynacji, dobrej współpracy, zaufania, to jest przeogromne wyzwanie. W związku z tym podjęto decyzję, że w każdym ministerstwie będzie jeden minister lub ministra oraz czworo zastępców z każdej partii koalicyjnej, po to właśnie, żeby utrzymać zaufanie, koordynację i współpracę w całym rządzie - powiedziała "Faktowi" Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Płakać mi się chce". Skrajne emocje po pytaniach o politykę
Chwilę później, w kontekście rekordowej liczby ministrów, padło nazwisko Tuska. - To rzeczywiście działa, jest to dobre rozwiązanie. W niektórych ministerstwach - i tu z całą uczciwością odnotowuję - powołano dodatkowych ministrów. To już jest jednak decyzja pana premiera Donalda Tuska, to on ponosi za to odpowiedzialność - dodała ministra funduszy i polityki regionalnej.
"Fakt" zapytał ją również m.in. o to, jakim szefem jest Donald Tusk.
- Pan premier - i to z satysfakcją odnotowuję - z ogromną uwagą i profesjonalizmem odnosi się do faktu, że to jest rząd koalicyjny i żeby on dobrze funkcjonował, musi być bardzo duża przestrzeń na dialog, na poszanowanie punktów widzenia różnych stron - oceniła ministra z Polski 2050.
Przyznała, że podczas posiedzeń Rady Ministrów dochodzi do spięć.
- Posiedzenia Rady Ministrów służą do tego, żeby ostatecznie, koalicyjnie, przedyskutować różne projekty ustaw, a następnie kierować je do parlamentu. Więc byłoby znowu nieprawdziwym, lukrowanym obrazkiem mówienie wyborcom, że jest pełna zgoda na wszystko - powiedziała Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.
Źródło: "Fakt"