Miller w Kosowie: Polska jest dumna z policji
"Polska jest z was dumna" -
powiedział we wtorek premier Leszek Miller do policjantów
stacjonujących w ramach ONZ w Kosowskiej Mitrovicy. Kilkunastu z
nich zostało rannych w poniedziałkowym starciu z kilkuset Serbami.
09.04.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Proszę, abyście uważali na wszystko w trakcie służby; abyście niepotrzebnie nie ryzykowali. Najważniejsze jest wasze zdrowie, kwalifikacje i przyszłość - powiedział Miller.
Podkreślił, że rozmawiał z dowódcami sił policyjnych w Kosowie i usłyszał od nich, że Polacy mają najwyższe oceny i stawiani są za wzór.
Miller odwiedził we wtorek funkcjonariuszy wraz z szefem MSWiA Krzysztofem Janikiem i zastępcą komendanta głównego policji Władysławem Padło.
W poniedziałek 15 polskich policjantów stacjonujących w Kosowie zaatakowano granatami, gdy rozpraszali tłum na granicznym moście oddzielającym serbską i albańską część Kosovskiej Mitrovicy. Na policjantów i żołnierzy posypały się kamienie, ci odpowiedzieli gazem łzawiącym i gumowymi pociskami. Gdy doszło do eskalacji starć, jeden z Serbów rzucił dwa granaty.
Gdy sytuacja została opanowana, ranni policjanci zostali przewiezieni do szpitala sił ONZ. Większość z nich odniosła lekkie rany i opuściła już lub opuści w najbliższych dniach szpital. Dwóch funkcjonariuszy zostanie jednak hospitalizowanych dłużej, a jeden - najciężej ranny - wróci do kraju. Niewielki francuski szpital polowy, w którym leży policjant, nie jest przystosowany do długotrwałego leczenia, którego wymaga funkcjonariusz. Jego zwierzchnicy informują jednak, że gdy wyzdrowieje, będzie mógł wrócić do Kosowa.
Pozostali policjanci chcą wrócić do służby w jednostce. To zdarzenie ich zmobilizowało, to są ludzie twardzi i zahartowani - oświadczył Wiktor Wąsowski, do niedawna zastępca szefa całych sił policyjnych w Kosowie.
Polscy policjanci mają pretensje do żołnierzy KFOR, którzy - jak mówią funkcjonariusze - stali z boku i nie ruszyli się z miejsca podczas zajścia. Niektórzy spokojnie przyglądali się akcji i palili papierosy. Broń wyciągnęli dopiero wtedy, gdy rzucono w nas granaty - powiedział dziennikarzom jeden z funkcjonariuszy biorących udział w akcji.
KFOR-owskich żołnierzy broni Stefan Feller, koordynator jednostek policyjnych w kwaterze ONZ w Kosowie. Trzeba pamiętać, że ocena sytuacji jest inna u osób, które bezpośrednio biorą udział w akcji. Tak się mogło im wydawać, ale zapewniam, że żołnierze też zrobili, co do nich należało - mówił.
Polscy policjanci zarzucają dezinformację serbskim mediom. Twierdzą one, że Polacy bezpodstawnie użyli kul gumowych oraz gazu łzawiącego i zranili przez to poważnie wielu Serbów. Prawda jest taka, że poważnie zranieni zostali tylko policjanci. Część Serbów odniosła obrażenia nie od naszych pocisków, lecz od kamieni, które rzucali z tyłu ich pobratymcy - powiedział polski oficer.
Również dowódca grupy Jerzy Szczytyński potwierdził, że użycie broni było zgodne z prawem oraz konieczne w sytuacji, która wytworzyła się na moście. Interwencja pozwoliła na uratowanie życia policjantom z CIVPOLU-u - dodał Szczytyński.
Policjanci przyznają, że wyjeżdżając na akcję nie spodziewali się ataku ze strony Serbów. Polacy nie spotkali się dotychczas z tak agresywną postawą serbskiego tłumu. Przyznają, że jest im jako Słowianom łatwiej porozumieć się z serbską ludnością, która traktuje ich przyjaźniej niż "zachodnie" nacje.
W Kosowie jest ponad 100 polskich policjantów. Obecna misja ma skończyć się w czerwcu. (iza)