Miliardy euro dla Polski wstrzymane? Media: Komisja Europejska ma wsparcie innych krajów
Krajowy Plan Odbudowy nadal nie został zaakceptowany przez Komisję Europejską. Kartą przetargową ma być kwestia praworządności. Jak ustaliło RMF FM, unijne władze mają w tej sprawie wsparcie ze strony kilku krajów członkowskich.
Komisja Europejska nadal nie zatwierdziła Krajowego Planu Odbudowy, na podstawie którego Polska ma otrzymać około 57 mld euro. Jak podkreślają brukselscy urzędnicy, kluczowe w tej kwestii ma być podejście polskich władz do zasad praworządności.
Praworządność a Fundusz Odbudowy. Polska pod ścianą?
Mowa tu m.in. o nadrzędności polskiego prawa nad unijnym, o czym pod koniec września mógłby zdecydować Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej. O możliwych tego konsekwencjach mówił na początku miesiąca Paolo Gentiloni, komisarz UE ds. gospodarczych.
Inną kwestią jest także niewykonanie przez Polskę lipcowego wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE ws. Izby Dyscyplinarnej. W ubiegłym tygodniu Komisja Europejska zwróciła się do TSUE o nałożenie kar finansowych na Warszawę.
- Piłka jest po stronie polskich władz. Wszystko jest ze sobą w pewien sposób powiązane. Na razie jednak nie widzę światła w tunelu - przekazał w rozmowie z RMF FM jeden z unijnych dyplomatów.
Jak donosi rozgłośnia, Komisja Europejska może w tej kwestii liczyć na wsparcie władz Danii, Holandii, Szwecji i Austrii. Deklaracje te miały paść na jednym z ostatnich spotkań ministrów finansów krajów UE.
- Pieniądze unijnych podatników muszą być wydawane we właściwy sposób. Dlatego konieczne jest, żeby KE dokładnie wszystko sprawdziła - mówi jeden z dyplomatów.
Jak zauważa RMF FM, Komisja Europejska nie zatwierdziła jeszcze węgierskiego planu odbudowy. Budapeszt otrzymał jednak deklarację, że akceptacja nastąpi do końca września. Gdyby tak się stało, do Węgier pierwsze pieniądze mogłyby popłynąć dopiero w grudniu.
Z kolei Warszawa nie usłyszała nawet przybliżonego terminu akceptacji KPO. Ewentualny termin wypłaty pierwszych środków jest więc jeszcze bardziej odległy. Przypomnijmy, że pierwsze kraje UE otrzymały zaliczki już na początku sierpnia.