Migranci odkryli słaby punkt strefy Schengen. To kładka z polskiej wsi
Nikt nie wie, jak przemytnicy znaleźli to miejsce, ale do przerzutu migrantów z Polski do Niemiec zaczęto wykorzystywać pieszą kładkę nad graniczną rzeką Nysa Łużycka. Niemieckie media alarmują, że po ich stronie stale zatrzymywane są kolejne osoby. Polska Straż Graniczna twierdzi, że "zna to miejsce, ale przepisy zabraniają postawić tam wartownika".
Cudzoziemcy migrujący do lepszego życia w Niemczech muszą wpłacić kilka tysięcy dolarów za przerzut, ale często są jeszcze zobowiązani do nagrania podziękowań dla przemytnika. Nagranie to dowód, że korzystający z usług dotarł do celu. Opublikowane w mediach stanowi reklamę, utrzymując zainteresowanie obcokrajowców szlakiem migracyjnym.
Prawdopodobnie w ten sposób do sieci trafił film przedstawiający szóstkę migrantów wysiadających z busa zaparkowanego przy stacji kolejowej Krzewina Zgorzelecka.
"Germany, Germany" - mówią do kamery i żwawym krokiem oddalają się w kierunku zabudowań niemieckiego miasteczka. Przechodzą po niepilnowanej przez nikogo kładce dla pieszych nad graniczną rzeką Nysa Łużycka. W kadrze miga nazwa polskiej stacji PKP.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przejście migrantów i absurd w przepisach. Nie można postawić strażnika
Ppłk SG Rafał Potocki z Nadodrzańskiego Oddział Straży Granicznej w rozmowie z Wirtualną Polską potwierdza, że służby wiedzą, iż miejsce to jest wykorzystywane do przejść. Jednak przepisy Kodeksu Graniczny Schengen nie pozwalają, aby na stałe postawić tam funkcjonariusza. Dlatego kładka jest patrolowana od czasu do czasu, z zaskoczenia.
- Placówka Straży Granicznej w Zgorzelcu, w tym również funkcjonariusze polscy i niemieccy działający w ramach Grupy ds. Wspólnej Placówki z siedzibą w Ludwigsdorfie, na podstawie prowadzonej analizy ryzyka, realizują działania kompensacyjne, polegające m.in. na kontroli legalności pobytu przez patrole mobilne w miejscach, w których dochodzi do nielegalnego przekroczenia granicy - komentuje ppłk Potocki.
- Należy wskazać, że granice wewnętrzne mogą być przekraczane w każdym miejscu bez dokonywania odprawy granicznej osób niezależnie od obywatelstwa. Jednocześnie Kodeks Graniczny Schengen zezwala państwom członkowskim na prowadzenie działań, które nie mają skutku równoważnego z odprawą graniczną - wyjaśnia.
Zaułek Polski z kładką do Niemiec. Jak oni to znaleźli?
Kładka dla pieszych w Krzewinie Zgorzeleckiej to trudny do odszukania na mapach zaułek Polski w województwie dolnośląskim. Wieś Krzewina liczy nieco ponad 200 mieszkańców. Leży przy granicy z Niemcami, obok trasy ze Zgorzelca do Bogatyni. Mieszkańcy dziwią się, skąd migranci dowiedzieli się, że jest u nich przejście do niemieckiego miasteczka Ostritz.
- Żeby znaleźć kładkę, zapewne ktoś objechał cały odcinek granicy i jeszcze pewnie poobserwował, kiedy pojawiają się służby. Podwiezienie i przejście odbywa się tak szybko, że niewiele osób może to zobaczyć - domyśla się mieszkaniec pobliskiej miejscowości.
Sołtys Krzewiny nie chciała komentować sprawy. Powiedziała nam, że nie otrzymała żadnych skarg czy zgłoszeń o zaniepokojeniu mieszkańców.
W regionie zatrzymano łącznie 418 cudzoziemców, w tym 301 w związku z usiłowaniem przekroczenia granicy państwowej wbrew przepisom - podaje Straż Graniczna (dane za okres od stycznia do końca maja). W komunikacie podkreślono, że to efekt samodzielnych działań polskich strażników, a także akcji we współpracy ze stroną niemiecką.
Niemiec dzwoni po policję
Zaledwie ppłk Potocki zdążył w rozmowie z WP wypowiedzieć słowa "kładka to znane nam miejsce", a już niemiecka policja publikowała w mediach komunikat o zatrzymaniu w Ostritz migrantów z Iranu. "Kobieta i trzech mężczyzn w wieku od 26 do 39 lat nie mieli żadnych dokumentów na pobyt" - czytamy w komunikacie. Wcześniej Niemcy przejęli grupę, która przeszła z Polski mostem kolejowym.
Służby sąsiedniego kraju informują, że reagują po telefonach od swoich obywateli. Rankiem pod koniec maja mieszkaniec Ostritz powiadomił o czterech migrantach, którzy przyszli z Polski. Byli to Somalijczycy bez dokumentów pobytowych. Tego samego dnia ktoś inny zobaczył, jak nieznani przemytnicy przywieźli nad rzekę Nysę 11 migrantów.
"Przejęliśmy ludzi, którzy przyszli z Polski bez paszportów, wiz, dokumentów uzasadniających pobyt" - czytamy w komunikacie policji. Zapisy z hasłem "migranci w Ostritz" przewijają się w kronice policyjnej co kilka dni. Rekord to 33 osoby zatrzymane w jeden z wiosennych weekendów.
Niedawno opisywaliśmy, że w śledztwie prowadzonym w Lublinie ustalono, że od 2021 roku przez konta podejrzanego o przemyt ludzi Syryjczyka ps. "Abu Noh" przepłynęło 581 mln dolarów. 30 mln dolarów mógł on przekazać na konta powiązane z terrorystyczną organizacją Hezbollah. Grupa przemytnika działała na bałkańskim i białoruskim szlaku. W śledztwie występuje 36 podejrzanych (również Polacy), a sam "Abu Noh" został zatrzymany w Niemczech.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski