Między polityką a słuchem społecznym [OPINIA]

Polityka to sztuka odczytywania emocji społecznych. I nie chodzi o to, by im ulegać, ale skutecznie je rozgrywać, wywoływać albo dostosowywać do nich swój przekaz. Politycy i formacje, które gubią ten słuch, tracą. Obserwując ostatnie działania polityków KO można odnieść wrażenie, że może to czekać tę partię. A mocnym tego przykładem jest wypowiedź Jana Grabca na temat Franciszka Sterczewskiego - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski.

 Franciszek Sterczewski, Radosław Sikorski i Jan Grabiec
Źródło zdjęć: © East News, PAP
Tomasz P. Terlikowski

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Umiejętność gryzienia się w język, odmawiania odpowiedzi na pytania, czy takiego ich formułowania, by nic nie powiedzieć - to jedna z kluczowych umiejętności polityków. Każdy, kto z nimi rozmawia, ma świadomość, że często co innego słyszy się na off-ie, a co innego w sytuacjach oficjalnych.

Wiele razy słyszałem, że czegoś mi powiedzieć nie można, że pewne opinie polityk zachowa dla siebie, bo są one odmienne od linii partii, a innych nie wypowie, bo… to może zaszkodzić interesom Polski. I niezależnie od tego, że to pierwsze można określić mianem hipokryzji (polityka partyjna wymaga jednak także i jej), to drugie jest absolutnie oczywiste. Dlaczego? Bo tak się składa, że polityków nie rozliczamy ani z tego, że są szczerzy czy prawdomówni, ani z tego, że zawsze mówią, co myślą, ale… z tego, czy są skuteczni. Jeśli więc coś się państwu (a niekiedy także im samym) nie opłaca, to nie powinni tego mówić.

I tak jest właśnie w kwestii Strefy Gazy.

Sterczewski uderza w Sikorskiego. "Dyplomacja ślepa na jedno oko"

Moralnie sytuacja jest absolutnie jasna. Izrael miał prawo się bronić po bestialskim ataku Hamasu, ale to, co z owym prawem zrobił, jest przekroczeniem wszystkich norm. Niezależnie od tego, czy sytuację w Strefie Gazy określimy mianem ludobójstwa, czy "tylko" łamaniem praw człowieka, prawa międzynarodowego i praw wojennych - jedno pozostaje pewne: nie da się tego obronić. Cel, jakim jest zniszczenie Hamasu czy bezpieczeństwo, nie uświęca środków. Nie jest też antysemityzmem krytyka niektórych działań izraelskich sił zbrojnych czy polityki rządu Binjamina Netanjahu.

Tyle w kwestiach moralnych i prawa międzynarodowego. Trudno jednak nie zadać pytania, czy Polska rzeczywiście powinna angażować się w przypominanie tego Izraelowi, a w zasadzie Donaldowi Trumpowi. Istnieją oczywiście argumenty za tym, by to robić.

Pierwszym jest fakt, że jeśli daje się przyzwolenie na łamanie prawa międzynarodowego czy prawa wojennego jednemu krajowi, to w istocie daje się go wszystkim, a Polska jako państwo średniej wielkości, leżące obok wielkiego imperium, które z upodobaniem łamie prawa, powinno być szczególnie wyczulone na fakt jego łamania.

Inne nasze interesy, w tym fakt, że jesteśmy w strefie przyfrontowej i w kwestii bezpieczeństwa (przynajmniej na tym etapie) całkowicie zależni od USA, oznaczają, że nie powinniśmy w tej sprawie się wychylać. Donald Trump jest sojusznikiem Izraela i nie ma powodów - z naszego przyziemnego interesu - by przesadnie aktywnie eksplikować odmienne stanowisko. Polityka Radosława Sikorskiego, a także ogromna ostrożność retoryczna polityków - zarówno PiS, jak i KO - jest więc z tej perspektywy oczywista.

Ostrożność ta, i to także można zrozumieć, sprawia, że niechętnie wypowiadają się oni o działaniach Franciszka Sterczewskiego. I znowu, jeśli oceniać rzecz na zimno, nie ma w tym nic zaskakującego. Uczestnictwo polityka partii rządzącej w działaniach flotylli powinna być uzgodniona z polskimi władzami i zapewne powinna być powstrzymana.

Dlaczego? Bo o ile obywatele polscy mają nie tylko prawo, ale i być może, jeśli tak go odczytują - moralny obowiązek takich działań, o tyle politycy z partii rządzącej powinni swoje działania konsultować i uzgadniać z szefostwem, a także oceniać nie tylko z perspektywy emocjonalnej czy moralnej, ale także twardego interesu Polski.

Jeśli tego nie robią, to muszą się liczyć z konsekwencjami albo przynajmniej z pewnymi złośliwościami. I tak wyjaśnić można złośliwości, jakich nie szczędził w mediach społecznościowych Sterczewskiemu wicepremier Radosław Sikorski. Czy były one potrzebne, to zupełnie inna kwestia, ale o wiele bardziej oczywisty jest fakt, że nie użyto w tej sprawie całego szeregu narzędzi dyplomatycznych, które można było wobec Izraela po zatrzymaniu posła RP zastosować. Nie zastosowano, bo uznano, że w tej sprawie interes Rzeczypospolitej jest inny niż interes posła Franciszka Sterczewskiego.

O ile to można jeszcze zrozumieć, to już wypowiedź szefa Kancelarii Premiera Jana Grabca była klasycznym przekroczeniem granic. I pokazała, jak nie należy uprawiać polityki w czasach jej ogromnej emocjonalizacji. Polityk, bez większego zażenowania, opowiadał, że nie nazwałby działań flotylli "misją".

- Jak oglądaliśmy zdjęcia z tych łódek w Barcelonie, to bardziej przypominało to wakacje niż misję - powiedział Jan Grabiec na antenie TVN24.
- Uśmiechnięci młodzi ludzie… - kontynuował.
- Myślę, że sprawa jest ważna, natomiast trzeba do niej podchodzić z powagą, a nie traktować jako okazję do publicznej autopromocji. Oburzają mnie takie sytuacje - bronił się przed wyrażającą oburzenie dziennikarką TVN24 poseł KO.

Dlaczego ta wypowiedź była błędem? Nie dlatego, że poseł nie miał do niej prawa. Miał, bo można rzeczywiście dyskutować, czy model działania prezentowany przez organizatorów kolejnych flotylli jest rzeczywiście skuteczny. Trudno jednak dyskutować o tym, że władze izraelskie (a to już falsyfikuje tezę o wakacjach) potraktowały je bardzo agresywnie i surowo. Ale i to nie jest istotą tego błędu, bo w polityce, jeśli oceniać ją z czysto pragmatycznego punktu widzenia, brak adekwatności jakiejś wypowiedzi nie jest zarzutem. Co nim zatem było? Odpowiedź jest prosta: całkowite rozminięcie się z dominującymi wśród własnego elektoratu, ale nie tylko, emocjami. Te są zaś absolutnie jednoznaczne.

O ile w pierwszym okresie wojny, tuż po ataku Hamasu, Polacy byli w swojej większości po stronie Izraela, o tyle teraz sytuacja się zmieniła. Obrazy tej wojny, zdjęcia przedstawiające zbrodnie armii izraelskiej, informacje o całkowitym odcięciu pomocy humanitarnej dla zwykłych ludzi, odwróciły emocje Polaków, i to po wszystkich stronach sceny politycznej.

Lewica i prawica, a szczególnie ludzie młodzi, są zjednoczeni w sprzeciwie wobec tego, co dzieje się w Strefie Gazy. I nawet jeśli zdarzają się ludzie, którzy ujawniają przy tej okazji ostre antysemickie poglądy, nie zmienia to faktu, że emocja społeczna (zgodna z zasadami moralnymi) jest w tym momencie zupełnie inna. Bliższa działaniom Franciszka Sterczewskiego niż ostrożnej dyplomacji. I polityk musi umieć ją odczytać. Jan Grabiec tego nie zrobił i dlatego na jego głowę sypią się gromy.

Odczytywanie emocji społecznej nie musi przy tym oznaczać ulegania im. Jan Grabiec mógł wyrazić dystans wobec niektórych z działań Franciszka Sterczewskiego, mógł zadać rozmaite pytania, mógł wreszcie zwrócić uwagę na specyficzną sytuację Polski, a także polskiej dyplomacji, a jednocześnie nie musiał ośmieszać czy dyskredytować działań polityka KO. To ostatnie wywołało lawinę komentarzy, bo nie ma nic gorszego, niż próba zdyskredytowania działań ludzi, którzy wyrażają emocję społeczną.

Efektem takiego działania jest to, że nawet słuszne argumenty, które mogą kryć się w wypowiedzi, przestają mieć znaczenie. Taki właśnie błąd popełnił Jan Grabiec. A niestety wiele wskazuje na to, że głusi na tę zmianę są także jego koledzy. A to może Koalicję Obywatelską sporo kosztować.

Dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski

Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".

Najciekawsze śledztwa, wywiady i analizy dziennikarzy WP. Konkretnie i bez lania wody. Nie przegapisz tego, co najważniejsze!

Wybrane dla Ciebie

Wiech usunięty z programu w USA. Oskarża "polskie grono polityczne"
Wiech usunięty z programu w USA. Oskarża "polskie grono polityczne"
Broń przeciw rojom dronów. Niemcy chcą kupić 600 systemów
Broń przeciw rojom dronów. Niemcy chcą kupić 600 systemów
Polacy czują się bezsilni w sprawach dot. kraju. Jest nowy sondaż
Polacy czują się bezsilni w sprawach dot. kraju. Jest nowy sondaż
Wyniki Lotto 10.10.2025 – losowania Eurojackpot, Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Wyniki Lotto 10.10.2025 – losowania Eurojackpot, Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Przeciek w sprawie Pokojowej Nagrody Nobla? Komitet reaguje
Przeciek w sprawie Pokojowej Nagrody Nobla? Komitet reaguje
Zwolnienia w administracji USA. Biały Dom pod presją
Zwolnienia w administracji USA. Biały Dom pod presją
Marcin Kulasek gotowy kandydować na lidera Nowej Lewicy
Marcin Kulasek gotowy kandydować na lidera Nowej Lewicy
Putin zmuszony odwołać szczyt. Nie było chętnych na spotkanie
Putin zmuszony odwołać szczyt. Nie było chętnych na spotkanie
Niemcy chcieli szkolić rosyjską armię. Plany były zaawansowane
Niemcy chcieli szkolić rosyjską armię. Plany były zaawansowane
KO przebija PiS. Konfederacja głównym rozgrywającym. Najnowszy sondaż
KO przebija PiS. Konfederacja głównym rozgrywającym. Najnowszy sondaż
"Elita ma problemy". Szłapka odpowiada Bocheńskiemu ws. masła
"Elita ma problemy". Szłapka odpowiada Bocheńskiemu ws. masła
Putin zapowiada nową strategiczną broń nuklearną
Putin zapowiada nową strategiczną broń nuklearną