Miały wytrzymać eksplozję jądrową. Gigantyczny cios w Rosję
Ataki na dalekie rosyjskie zaplecze? Ukraińcy poprzestawiali swoje priorytety. Po bazach lotniczych i rafineriach, teraz za cel obrali magazyny amunicji. Zapłonęły już dwa wielkie składy. Czy może to pokrzyżować rosyjskie plany na froncie?
29.09.2024 | aktual.: 30.09.2024 07:05
Po ataku i potężnym pożarze, który strawił skład amunicji w Toropcu, Ukraińcy uderzyli we wsiach Kamenna koło miasta Tichoreck w Kraju Krasnodarskim oraz Oktiabrskij w obwodzie twerskim. 23. arsenał Głównego Zarządu Rakietowego i Artylerii w Oktiabrskim znajduje się zaledwie 16 km na południe od wcześniej zniszczonego 107. arsenału w Toropcu.
Pod Kamenną mieszkańcy znajdywali fragmenty pocisków rakietowych wyrzucone siłą wybuchu aż 10 km od miejsca eksplozji. Gubernator Kraju Krasnodarskiego, Weniamin Kondratiew, napisał na swoim kanale telegramowym, że "w obwodzie tichoreckim dwa drony zostały zestrzelone przez siły obrony powietrznej i walki elektronicznej, a po ich upadku wybuchł pożar".
W poście dodał, że ogień rozprzestrzenił się "na obiekty magazynowe, co wywołało detonacje". Ewakuowano 1200 osób, a autostrada przebiegająca obok 56-tysięcznego miasta została zablokowana.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
Z kolei po eksplozji w Oktiabrskim ruch na odcinku niemal 100 km autostrady M-9 "Bałtyk" musiał zostać zatrzymany. Ponadto "według dostępnych informacji w momencie ataku na terenie arsenału znajdował się pociąg z dwoma tysiącami ton amunicji, w tym z KRLD, który również został zaatakowany" - poinformował Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy.
Jak duże są straty?
Nie wiadomo dokładnie, ile tysięcy ton amunicji znajdowało się w magazynach obu zaatakowanych 20 września magazynów. Wedle wstępnych szacunków zniszczeniu mogło ulec nawet 35-40 tys. ton. We wcześniej zniszczonym pod Toropcem arsenale mieściło się 30 tys. ton pocisków artyleryjskich i moździerzowych, rakiety do systemów Grad, S-300 i S-400, pociski balistyczne do systemów Iskander-M i pociski północnokoreańskiej produkcji KN-23, które miały niedawno zostać przywiezione do Rosji.
Gdyby we wszystkich trzech składach były tylko pociski artyleryjskie kal. 152 mm, Rosjanie straciliby niemal pięciomiesięczne zapasy dla całego frontu. Bardziej bolesne są jednak straty pocisków rakietowych, drogich i skomplikowanych w produkcji. Uderzenia na pewno spowodują utrudnienia na froncie, który i tak ma problemy z dostawami amunicji.
Odkąd niemal dwa lata temu rozpoczęła się wojna pozycyjna, rosyjska logistyka dostarcza wszystkie zapasy wagonami do głównych składów na zapleczu frontu. Stamtąd trafiają na punkty etapowe podległe korpusom, potem na ciężarówkach dostarczane są dywizjom i brygadom, aż w końcu trafiają wprost do końcowego odbiorcy na froncie. Już na zapleczu frontu są one dość mocno rozrzucone, co utrudnia ich niszczenie.
Dlatego Ukraińcy od kilku miesięcy starają się atakować nie tylko duże składy na tyłach frontu, ale główne magazyny logistyczne, których w zasięgu bezzałogowców jest zaledwie kilka. Każda strata takiego składu to spory cios dla rosyjskiej armii.
Kreml ma problem?
Ataki na rosyjski przemysł naftowy nie miały na razie wpływu na działania wojenne. Spowodowały jedynie spadek produkcji benzyny o ponad 10 proc., ropy naftowej o niemal 4 proc. oraz doprowadziły do wzrostu cen na stacjach benzynowych o niemal 20 proc. Rynek cywilny dość mocno odczuł braki. Co innego front, który ma priorytet w dostawach paliw, więc ataków na rafinerie praktycznie nie odczuł.
Co innego ukraińskie uderzenia na bazy lotnicze, które zmusiły Rosjan do wycofania lotnictwa strategicznego na odległość ponad 800 km od frontu, a uderzeniowego do baz oddalonych o 300-500 km, co znacznie utrudniło rosyjską logistykę i zmusiło lotnictwo do marnowania paliwa i wylatywania resursów. Podobny skutek mogą mieć ataki na rosyjskie arsenały.
Rosyjscy komentatorzy podkreślają, że strata kilkumiesięcznych zapasów amunicji może wpłynąć na działania na froncie i skalę ataków na ukraińską infrastrukturę. Na razie jednak na froncie tego nie widać, a Rosjanie, korzystając z armijnych i korpuśnych magazynów, kontynuują natarcie.
W mediach padły z kolei pytania, czy jeśli magazyny, które miał wytrzymać eksplozję jądrową, nie przetrwały uderzenia lekkich bezzałogowców przenoszących 50-70 kg materiałów wybuchowych, to co się stanie, kiedy Ukraińcy otrzymają możliwość atakowania zachodnimi pociskami dalekiego zasięgu?
Wątpliwości dotyczą przede wszystkim słabości obrony przeciwlotniczej, która nie radzi sobie z zestrzeliwaniem bezzałogowców. Jeśli Ukraińcy otrzymają pociski Storm Shadow/SCALP-EG o zasięgu ponad 500 km i zgodę Brytyjczyków na ich użycie na terytorium Federacji Rosyjskiej, Rosjanie mogą być w poważnych tarapatach.
Czy zmieni to sytuację na froncie? Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zdaje się nadal nie rozumieć, że aby wygrać wojnę, musi działać kompleksowo. Bez połączenia z innymi czynnikami na zwycięstwo nie ma szans. Ukraińcom przede wszystkim wciąż brakuje nowych, wypoczętych, dobrze wyszkolonych i wyposażonych brygad. Te mają się pojawić pod koniec roku, kiedy skończy się cykl szkoleniowy żołnierzy zmobilizowanych na początku roku. Pytanie, czy ich liczba będzie wystarczająca?
Dla Wirtualnej Polski, Sławek Zagórski