Poszła na zabieg, zmarła trzy miesiące później. Szpital nie komentuje
67-letnia Hanna Mikulska z Poznania miała udać się na zabieg korekty podniebienia miękkiego, jednak nie wróciła już do domu. Po operacji zadzwonił lekarz, który przekazał, "że zabieg się udał, ale potem doszło do zatrzymania krążenia". Kobieta zmarła trzy miesiące później. Prokuratura wszczęła dochodzenie w sprawie.
05.08.2024 | aktual.: 05.08.2024 20:34
Hanna Mikulska, której historię opisuje "Gazeta Wyborcza", była inżynierem chemii. Razem z mężem przez lata prowadziła w Poznaniu firmę zajmującą się projektowaniem i budową instalacji parowych, grzewczych, gazowych, wentylacyjnych, a także budową kotłowni przemysłowych i spalarni śmieci. Zmarła w kwietniu w wieku 67 lat.
Wcześniej, 4 stycznia, udała się na zabieg korekty podniebienia miękkiego metodą koblacji w Poznaniu. Choć Hanna obawiała się zabiegu, zależało jej na poprawie jakości snu i zapobiegnięciu chrapaniu. Za operację z góry trzeba było uiścić 6,5 tys. zł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mąż czekał na telefon. Zadzwonił lekarz
Jak relacjonuje mąż kobiety, po tym, jak odwiózł on swoją żonę do szpitala, czekał na sygnał od niej, aby po południu ją odebrać. - Telefon długo nie dzwonił. Trochę się już zaczynałem niepokoić. W końcu ok. godz. 16 usłyszałem, że dzwoni, ale to nie była Hania, tylko profesor. Powiedział, że operacja się udała, ale potem doszło do zatrzymania krążenia. I że on nie wie, dlaczego - mówił Emil Mikulski, dodając, że zostało mu także przekazane, że żonę "musieli ratować" i że obecnie przebywa na OIOM-ie.
Na miejscu lekarz przekazał, że Hanna "wybudziła się nieprawidłowo", bo straciła oddech i ustało krążenie, a także, że nie mogli jej zaintubować, "bo miała pocięte podniebienie i za krótką szyję", więc potrzebna była tracheotomia.
Zapytany o to, ile kobieta nie oddychała, odparł, że "jakieś trzy do pięciu minut", dodając, że "to cud, że żyje". - Powtarzał, że nie wie, dlaczego tak się stało. O krwotoku nie wspomniał - przekazuje mąż Hanny. Jak również podkreśla, lekarz "był blady, spocony, ręce mu się trzęsły, miał łzy w oczach, głos mu się łamał".
"Mama wyglądała, jakby ktoś poderżnął jej gardło"
Mąż i syn Hanny, zobaczyli na jej szyi rozcięcie o długości około 15 cm. - Mama wyglądała, jakby ktoś poderżnął jej gardło - mówi Igor.
Wyniki tomografu wskazywały na to, że mózg z powodu długiego niedotlenienia jest ciężko uszkodzony, dodatkowo wtedy poinformowano ich o krwotoku: - Lekarze nie potrafili zatamować krwawienia i mama po prostu się udusiła. Dlatego doszło do zatrzymania krążenia - mówi syn Hanny, Igor, który podkreśla, że "wydzielina z płuc, którą trzeba było odsysać, długo była zabarwiona krwią".
Szpital nie przekazał im oficjalnie żadnych informacji na temat zabiegu i komplikacji po nim. Syn znalazł jedynie pojedynczą kartkę z wypisem w dokumentacji mamy na OIOM-ie, "wyłącznie dzięki uprzejmości jednej z lekarek" - podkreśla.
Kobieta przez ponad trzy miesiące leżała w szpitalu, najpierw na OIOM-ie, a następnie na oddziale wewnętrznym. Jednak nie było widać żadnych postępów w jej stanie zdrowia. - Ona leżała i cierpiała uwięziona w ciele. Nie potrafiła przełykać śliny, nie słyszała, nie widziała, nie miała węchu, smaku, ani żadnych zmysłów. Straszna była też świadomość, że już nigdy się do mnie nie uśmiechnie - mówi jej syn Igor. Zmarła 27 kwietnia, jej pogrzeb odbył się 6 maja.
Szpital nie udziela informacji
Rodzina zmarłej przekazuje, że od dnia operacji nikt się z nimi nie kontaktował. - Nikt nie przeprosił, nie zaproponował choćby pomocy psychologicznej. Nawet nie dostaliśmy dokumentacji czy choćby szczegółowej informacji o tym, co się wydarzyło - podaje Igor, który razem z ojcem już na początku lutego złożył do prokuratury doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
Prokuratura wszczęła dochodzenie "w sprawie nieumyślnego narażenia Hanny Mikulskiej na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu" podczas jej pobytu w placówce w Poznaniu. Obecnie jednak, do czasu wydania opinii medyków sądowych, zostało ono zawieszone.
Sam szpital zasłania się tajemnicą lekarską i odmawia odpowiedzi na jakiekolwiek pytania dotyczące sprawy Hanny Mikulskiej.
Czytaj również:
Źródło: Gazeta Wyborcza