Media o Internecie - 24 października 2000 r., wtorek

Gazeta Wyborcza: Po komputerowym złotym deszczu, który w ostatnich dwóch latach spadł na gimnazja, miała zapanować wielka szczęśliwość. Nie jest jednak aż tak różowo. Niektóre szkoły bowiem borykają się wciąż z problemem przygotowania i wyposażenia sal przeznaczonych na pracownie internetowe. Sporo kosztuje również ich utrzymanie: opłaty za dostęp do sieci, unowocześnianie sprzętu i oprogramowania.
Ponadto gimnazjalni informatycy jeszcze nie wiedzą, jak zorganizować zajęcia komputerowe uczniom z różnymi umiejętnościami. Niektórzy z nich po raz pierwszy zetknęli się z komputerem. Inni z kolei żałują, że w szkole nie mogą uczyć się tworzenia stron internetowych lub posługiwania się Corelem. Nauczycieli i rodziców nie zadowala też liczba godzin przeznaczonych na informatykę - jedna tygodniowo przez dwa lata. Są też takie szkoły jak lubelskie gimnazjum nr 16, gdzie przeprowadzono pilotażową lekcję j. polskiego i informatyki. Uczniowie poszukiwali w sieci wiadomości na temat życia i twórczości Homera. Chcemy pokazać dzieciom, jak można poszerzyć wiadomości, korzystając z z multimedialnych encyklopedii i stron internetowych - mówią nauczycielki.

24.10.2000 | aktual.: 05.07.2002 14:32

Gdy tempo jest kosmiczne, efekty bywają komiczne. Sprawdza się to zwłaszcza w przypadku relacji komentatorów sportowych. Kolekcje szczególnie barwnych wypowiedzi bujnie krzewią się w Internecie.
Teksty w stylu: Włodek Smolarek krąży jak elektron koło jądra Zbyszka Bońka; czy też Mirosław Trzeciak zdobył gola po indywidualnej akcji całego zespołu (oba autorstwa przodującego w tworzeniu "złotych myśli" Dariusza Szpakowskiego) możemy znaleźć w serwisie sportowym portalu Arena. Znajdują się tam również gafy niepewnego autorstwa - np. kolarskie: Cudowne dziecko dwóch pedałów; czy też komentarz do jednej z dziedzin pięcioboju: wszystko w rękach konia.

Na razie lepiej pójść do klasycznego domu towarowego, niż kupować w internecie. W wirtualnej Galerii Centrum nie można nijak sprawdzić, co kryje się pod sformułowaniem "rozmiar 50", towary co chwila giną z koszyka, opisy produktów są skąpe, a termin dostawy - bliżej nieokreślony.
Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda dobrze. Wybór towrów w nowootwartej witrynie www.GaleriaCentrum.com wydaje się spory, jednak twórcy internetowego sklepu działali chyba w myśl zasady Froda, wedle której "klient może kupić samochód w dowolnym kolorze, pod warunkiem, że jest to kolor czarny". Tak więc klient wirtualnej Galerii Centrum, ma do wyboru biały T-shirt, lub biały T-shirt. Sytuacja nieco lepiej wygląda przy nabywaniu spodni. "Zastraszająca" liczba modeli jeansów, spośród których możemy wybierać, sięga dwóch.
Jednak największe problemy zaczynają się, gdy chcemy wreszcie coś kupić. Jeżeli już umieścimy w koszyku jakiś produkt, to często po przejrzeniu paru stron okazuje się, że nasze zakupy gdzieś zniknęły. Klient nie wie również, kiedy - o ile udało mu się coś nabyć - jego zamówienie dotrze do niego, ponieważ sklep nie podaje żadnych terminów realizacji zlecenia.

Trybuna: Gadu-gadu jest trzecim, po ICQ i America On Line Instant Messenger, programem umożliwiajacym bezpośrednią komunikacje w Internecie. Pierwszym napisanym w Polsce i po polsku. System posiada ponad 250 tys. zarejestrowanych użytkowników, którzy dzięki programowi mogą nawiązać kontakt ze znajomymi w sieci. Gadu-gadu umożliwia bowiem bezpośrednią komunikację z użytkownikami Internetu zalogowanymi w sieci. Wszystko zaś jest bardzo proste. Wystarczy wejść na stronę www.gadugadu.pl i zainstalować program. Cała operacja jest nieodpłatna.

Prawo i Gospodarka: Tysiące specjalistów zajmujących się rynkiem walutowym i obligacjami straci pracę w ciągu najbliższych trzech lat - twierdzą analitycy. Wynika to z faktu, że coraz więcej firm zaczyna interesować się możliwościami jakie przynosi wykorzystanie Internetu do celów biznesowych. Instytucje finansowe takie jak banki, czy biura maklerskie, coraz częściej proponują transakcje on-line, co wiąże się z mniejszym zapotrzebowaniem na pracowników. Dla przykładu, w europejskich placówkach Merrill Lynch & Co. zatrudnionych jest jedynie 45 specjalistów zajmujących się transakcjami walutowymi i rynkiem obligacji, podczas gdy w 1996 pracowało tam dwa razy więcej osób. Wszystkie zachodzące tendencje powodują, że wielu specjalistów musi liczyć się z perpektywą straty pracy. (rar,ajg)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)