Mateusz Kijowski ostro: możecie mnie nawet zabić. Ale mnie nie pokonacie
Znów zrobiło się głośno o Mateuszu Kijowskim. "Nie ulegnę presji ani naciskom. Możecie mnie opluć, możecie mi uprzykrzyć życie, możecie mnie nawet zabić. Ale mnie nie pokonacie" - napisał na swoim blogu były lider Komitetu Obrony Demokracji.
Jeszcze niedawno o Mateuszu Kijowskim mówiło się niemal codziennie. Brylował na marszach jako lider KOD-u. Odkąd poskarżył się na fatalną sytuację finansową, znów znalazł się na czołówkach gazet.
W wywiadzie dla naTemat mówił, że od roku nie może znaleźć pracy, a zakupy spożywcze robią mu znajomi. Twierdził, że jeśli się to nie zmieni, wyemigruje z Polski.
To spowodowało, że zalała go fala krytyki.
Elżbieta Pawłowicz, sympatyzująca z KOD, prywatnie siostra posłanki PiS Krystyny Pawłowicz, zaapelowała o pomoc dla byłego przewodniczącego KOD. Zorganizowała zbiórkę. "Ufundujmy 'Stypendium Wolności' - niech Mateusz zostanie z nami w Polsce!" - podkreśliła.
"Możecie nawet mnie zabić"
Teraz do burzy wokół siebie odniósł się sam Kijowski.
"Mam dosyć. Kłamstwa na mój temat szczujnia rozpowszechniała od marca 2015" - napisał. "Trudno mieć do kogoś pretensję o to, że jest kanalią" - dodał.
"Kiedy nakręcana od miesięcy afera została odpalona nie mogłem uwierzyć. Nie wiedziałem, jak reagować. Moje prostolinijne tłumaczenia trafiały na agresję i kolejne kłamstwa. Byłem zagubiony" - napisał Mateusz Kijowski.
Wyznał także, że choroba jego mamy w 2017 roku drastycznie przyspieszyła. "W Boże Narodzenie 2016 chodziła o dwóch kulach. Dzisiaj jest całkowicie sparaliżowana. Porusza jedynie głową i ustami. 24 godziny na dobę musi korzystać z respiratora. Nie jest w stanie samodzielnie oddychać dłużej niż chwilę na zmianę maski. To choroba układu nerwowego. Niech mi ktoś zaręczy, że stres wywołany lawiną kłamstw, nienawiści i hejtu, który spłynął na cała moją rodzinę nie miał wpływu na postęp choroby mojej Mamy" - oskarża były lider KOD.
Szczerze o dzieciach
"O moich dzieciach mówi cała Polska i nie tylko. Nic o nich nie wiedzą, ale nie przeszkadza im to wygłaszać wyrazistych i zdecydowanych ocen. Czy ci, którzy tak się niby troszczą o ich los mają świadomość, jaki im garb wkładają na plecy? To dorosłe osoby. Samodzielne i dobrze sobie radzące w życiu. Ale piętno, którym hejterzy ich obarczają na pewno im nie pomoże. Tego właśnie chcecie?" - pyta na blogu.
Kijowski tłumaczy tez, że ciężka sytuacja jego rodziny zaczęła się od kredytu frankowego oraz choroby nowotworowej jego żony.
Wyznaje także, że mieszka z dwoma niepełnosprawnymi synami, którzy "co prawda są pełnoletni, ale samodzielni być może kiedyś będą". "Kiedy sytuacja zaczęła nas przygniatać, uznaliśmy, że mam prawo powiedzieć o tym, jak jest. Przed listopadem 2015 radziliśmy sobie i widzieliśmy perspektywę wyjścia z kłopotów. Po dwóch latach aktywności w sferze publicznej znaleźliśmy się na skraju przeżycia" - napisał Kijowski.
Pisze wprost, że jesgo rodzina jest atakowana i on nie zamierza być cicho i nie da sobą pomiatać.
"Możecie mnie opluć, możecie mi uprzykrzyć życie, możecie mnie nawet zabić. Ale mnie nie pokonacie" - deklaruje.