Marek Suski szefem gabinetu premiera. Polityk znany jest ze swoich wpadek
Marek Suski został szefem gabinetu politycznego premiera Mateusza Morawieckiego. Polityk należy do zaufanych ludzi prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i ma opinie człowieka od zadań specjalnych. Właśnie dzięki jednej ze swoich "misji" Marek Suski zasłynął w internecie jako mistrz wpadek.
Marek Suski w PiS jest od samego początku, a Jarosława Kaczyńskiego zna jeszcze z czasów Porozumienia Centrum. To Marek Suski namawiał podczas grudniowego kryzysu w Sejmie posłów Kukiz'15 do wspólnego głosowania z PiS. Znajdował się też w partyjnej komisji ds. Bartłomieja Misiewicza oraz znalazł się w komisji śledczej ds. Amber Gold, w której zasłynął ze swoich wpadek.
Jednak niewiele osób wie, że Marek Suski był kiedyś ślusarzem i pracował w zakładzie rzemieślniczym. W wywiadzie z początku grudnia dla TV Republika przyznał też jaką ma pasję. Jest nią malarstwo, którym zafascynował się w bardzo młodym wieku. - Chodziłem na zajęcia do ogniska plastycznego przy zakładzie pracy mojej mamy. Czytałem książki o malarstwie i historii sztuki. Mój stryj był konserwatorem zabytków, a jedna z moich prababek była malarką. Malować nauczyłem się sam, tylko rodzice nie byli zadowoleni - zdradził polityk PiS.
Jeszcze mniej osób może wiedzieć, że Marek Suski ma szlacheckie korzenie. "Historia rodu posła PiS liczy sześć stuleci i rozpoczęła się, gdy książę mazowiecki osiedlił jednego z jego przodków we wsi Susk Stary pod Ostrołęką w województwie mazowieckim" – pisała w lipcu "Rzeczpospolita".
Wpadki Marka Suskiego podczas komisji ds. Amber Gold
Najsłynniejsza wpadka miała miejsce podczas przesłuchania sędziego Ryszarda Milewskiego. - Czy zna pan osobę o pseudonimie Caryca? - pytał Marek Suski sędziego. - Znam tylko jedną carycę. Katarzynę - padła odpowiedź. - Nazwisko? - dopytywał wiceprzewodniczący komisji ds. Amber Gold. - Wielka – odparł sędzia, co rozbawiło wszystkich członków komisji tylko nie Marka Suskiego, który nie zrozumiał żartu. Radiowa Trójka przyznała mu za to Srebrne Usta 2016.
Druga słynna wpadka Marka Suskiego związana jest z Michałem Tuskiem. - Mail podpisany był przez Józefa Brodę - mówił do Marcina P., który zeznawał przed komisją śledczą. Ale oskarżony o stworzenie piramidy finansowej Marcin P. szybko poprawił posła mówiąc, że pewnie chodzi o "Józefa Bąka".
Jednak Marek Suski postanowił się bronić. - A, czyli pan zna to nazwisko - stwierdził poseł PiS. - Ja też znam, specjalnie się przejęzyczyłem, żeby sprawdzić, czy pan zna to ukryte nazwisko, którym posługiwał się Michał Tusk – powiedział.
Zobacz też: Marek Suski show. Najlepsze teksty wiceprzewodniczącego komisji ds. Amber Gold
Do następnej zabawnej sytuacji doszło podczas przesłuchania Michała Tuska.- W jaki sposób wszedł pan w posiadanie rachunku i czy port lotniczy na swojej stronie zamieszcza rachunki? - pytał Marek Suski.
- Jaki rachunek panie pośle? Proszę sprecyzować o jaki rachunek chodzi – dopytywał Michał Tusk. - Może chodzi o rachunek zysków i strat, a nie konto bankowe? - wtrącił Witold Zembaczyński z Nowoczesnej, a wiceprzewodniczący odparł, że "może". Po chwili przyznał, że nie wie, jaki rachunek ma na myśli.
Głośno o Marku Suskim zrobił się też po przesłuchaniu dyrektora Lotos Kolei. - Ale państwo się przyznali. Syn pan Krzysztof i syn pan Mirosław pracują, i synowa pracują – ciągnął Marek Suski podczas przesłuchania dyrektora Lotos Kolej. – Ja nie mam syna Krzysztofa, pan po prostu zmyśla, a Mirosław to jestem ja – odparł dyrektor Lotos Kolej Mirosław Łosiński. Ale Marek Suski znowu wykazał się refleksem stwierdzając, że "można mieć syna o tym samym imieniu".