Marek Suski się broni. Wskazuje na Roberta Lewandowskiego
Nie milkną echa sprawy telefonu, który polityk PiS Marek Suski przyjął podczas wizyty w Chinach. "Nie mogli mnie podsłuchiwać, bo go nie używałem" - zapewnia poseł i podaje bardzo ciekawy argument.
Opozycja wciąż domaga się wyjaśnień, czy przyjęty przez Marka Suskiego prezent, mógł zagrażać tajemnicom państwa i być na podsłuchu.
Marek Suski zapewnia, że telefon oddał, choć nie precyzuje komu. Przekonuje, że nigdy nie włączył chińskiego telefonu. Całe zamieszanie ocenia z kolei, jako "aferę rozpętaną przez osoby, które mają manię szukania szpiegów".
Szef gabinetu premiera zapewnia, że Mateusz Morawiecki również nie jest zaniepokojony tą sytuacją i wie, że nic złego nie mogło się wydarzyć.
- Wie pan, że to jest najbardziej popularny telefon w Polsce, który się sprzedaje? - powiedział do prowadzącego rozmowę w RMF FM Suski.
- Z drugiej strony jest reklamowany przez Roberta Lewandowskiego. Zapewniam pana, że ja nigdy z niego nie korzystałem, nie mogliby podsłuchać - podkreśla.
Dyrektor zatrzymany za szpiegostwo
Przypomnijmy, że polityk przyjął prezent, gdy przebywał w Chinach jako członek sejmowej komisji służb specjalnych. Marek Suski o tym, że otrzymał od Chińczyków telefon Huawei, poinformował sam w oświadczeniu majątkowym z 2017 r.
Ewentualne korzystanie z produktów Huawei przez polityka może budzić wątpliwości związane z bezpieczeństwem w kontekście zatrzymania za szpiegostwo Weijinga W., jednego z dyrektorów firmy, oraz Piotra D., byłego pracownika służb specjalnych.
Źródło: RMF FM