Marcin Wolski: pułapki na polityków
Zastawianie pułapek na polityków należy do najulubieńszych zajęć dziennikarzy. Złapanie posła po pijaku czy posłanki na gorącym uczynku, z kolegą z opozycyjnego klubu, to nie byle jaka gratka. Są jednak dziedziny teoretycznie mniej śliskie, a również smaczne - mianowicie wiedza, którą można ustalić za pomocą zestawu bardzo prostych pytań - pisze Marcin Wolski w felietonie dla WP.PL
Podobno statystyczny poseł nie byłby w stanie zdać matury. I to nie z fizyki czy z biologii, ale z przedmiotu którym zajmują się zawodowo, czyli wiedzy o świecie współczesnym. Daty wejścia do Unii, Okrągłego stołu, uchwalenia Konstytucji mieszają się w głowach wybrańców narodu jak kulki w totolotku i rzadko wypada ta, która powinna. Język polski okazuje się dla wielu z nich językiem zdecydowanie obcym, a „łacinę” znają tyle co usłyszą na co dzień w barze. Natomiast egzaminowanie ich z matematyki czy chemii byłoby doprawdy niezasłużona męczarnią.
Czy jednak upoważnia to nas do negatywnej oceny naszej klasy politycznej? – Absolutnie nie. Z samej definicji pełnionych obowiązków wynika że posłowie są przedstawicielami narodu, ergo nie powinni się ponad ten naród wynosić, tylko być krew z krwi, kość z kości...
Jeśli trudno wymagać od przeciętnego przedstawiciela elektoratu, żeby wiedział zacz Spinoza, o co chodzi we wzorze MC2 oraz gdzie widać pierwiastek ludowy u Adama Mickiewicza, to jak trudno żądać czegoś podobnego od jego reprezentanta? Wybory przecież to nie Jeden z Dziesięciu czy Miliard w Rozumie (Prędzej w kieszeni!)
Podobnie zresztą jest w wypadku wyższych urzędników państwowych – czasy kiedy minister sprawiedliwości musiał być prawnikiem, a sportu – zawodnikiem, dawno minęły. Nasz minister infrastruktury może nie zna się na rozkładach jazdy, ale z racji hobby mógłby być doskonałym zegarmistrzem. Poprzedni minister obrony był psychiatrą, obecny ekonomistą i naprawdę nie można wymagać żeby w środku nocy rozróżniał rosomaka od haubicy.
I bardzo dobrze, specjalista łatwo może utracić widzenie całościowe - a całość to pan premier plus długi stół przy Alejach Ujazdowskich. I tego trzeba się trzymać! W dodatku minister przesadnie kompetentny mógłby przez swą aktywność wiele popsuć. Zwłaszcza kiedy inni koledzy niewiele robią Jeśli natomiast opanuje technikę nic nierobienia i marketingu politycznego, to i krajowi nie zaszkodzi i sobie w karierze dopomoże.
Rządzenie to nie organizowanie sympozjów naukowych, tym zajmuje się opozycja, zanim sama nie zacznie rządzić. Trzeba pamiętać o jednym: kryteria doboru. U nas dość proste – kierownicze gremia PiS-u nie mogą być uczulone na sierść kota, a hierarchowie Platformy muszą umieć grać w piłkę.
Marcin Wolski specjalnie dla WP.PL