Marcin Makowski: W bagażniku na teren Sejmu. Ryszard Petru buduje wielkomiejską Samoobronę
Sejm VIII kadencji widział już wiele absurdów. Od "puczystów" śpiewających z mównicy i krojących pasztet na Wigilię, po marszałkowskie cofanie przepustek dziennikarzom. Wwożenia protestujących w bagażniku auta jeszcze nie było. Tylko nie wiem, czy śmiać się, czy płakać, a może jednak powiedzieć na poważnie: panie i panowie, to nie jest normalne.
19.07.2018 | aktual.: 19.07.2018 10:27
Sejm, środa 18 lipca. Rząd nowelizuje kontrowersyjne ustawy reformujące wymiar sprawiedliwości. Przed budynkiem trwa niezbyt liczny, ale za to hałaśliwy protest. PiS jest nieugięty. "Strzelajcie do nas, barany pisowskie!" – krzyczy jedna z kobiet do stojących za barierkami policjantów. Ale nikt nie strzela. Niektórzy kładą się na ziemi, szarpiąc ze służbami porządkowymi. I wtedy na scenę wchodzą oni – liderzy koła Liberalno-Społeczni. Ryszard Petru, Joanna Schmidt i Joanna Scheuring-Wielgus. Wiedzą, że muszą coś zrobić, wykonać jakiś gest moralnego sprzeciwu, wstrząsnąć opinią prawdziwych Europejczyków, którzy z troską, nawet gdy doskwiera im rwa kulszowa i skurcz kolana, pochylają się nad polską demokracją. Najpierw próbują Petru i Scheuring-Wielgus, którzy chcą wjechać na teren Sejmu z Pawłem Kasprzakiem i Wojciechem Kinasiewiczem z Obywateli RP. Nie udaje się, Straż Marszałkowska wpuszcza tylko posłów. Oni się jednak nie łamią. Błyskawiczna burza mózgów, i jest, plan godny niskobudżetowego "Prison Break". Tylko w drugą stronę.
"Gra na nosie kaczystów"
Tym razem w roli głównej Joanna Schmidt. Za szlaban Wiejskiej przejeżdża sama, Straż zerka na fotele – pusto. Tymczasem kilkanaście metrów dalej okazuje się, jak genialny w swojej prostocie fortel zastosowano, grając na nosie kaczystów. W bagażniku auta siedzieli (leżeli?) liderzy Obywateli RP. Po chwili już razem występują na konferencji prasowej. "Żądają wykonania zaleceń KE", a hasło to piszą niewyraźnie sprayem na jakiejś przedziwnej folii (plandece?), którą następnie oplatają się i wychodzą przed budynek, krzycząc: "Sejm jest nasz!". Ktoś równocześnie maluje sprayem na elewacji Parlamentu hasło: "Czas na sąd", ale potrzeba naprawdę dobrej woli, aby go rozczytać. Joanna Scheuring-Wielgus z dumą prezentuje na Twitterze ten akt obywatelskiego nieposłuszeństwa.
Nie wiem, w jakim wszechświecie wpuszczenie Kasprzaka na teren Sejmu, owijanie się folią, przepychanki z policją i moralne uniesienie - że my tu teraz będziemy okupować Parlament - przyczyni się do odsunięcia PiS-u od władzy i poprawi sytuację Sądu Najwyższego. Na tym Ryszard Petru buduje nową partię? Jeśli tak, to zamiast racjonalności, skupieniu się na przedsiębiorcach i merytorycznej debacie (co wprost zapowiadano, kiedy zawiązano nowe koło poselskie), otrzymaliśmy groteskę, stawianie na radykalne akcje i kompletny brak powagi wobec siebie, jak i wyborców.
Wielkomiejska Samoobrona Ryszarda Petru
To nie jest recepta na bycie "polskim JFK", ale drugim Andrzejem Lepperem, a z Liberalno-Społecznych uczynienie "wielkomiejskiej Samoobrony". Czyli droga donikąd. Trzeba mieć jednak odrobinę samokrytycyzmu i dystansu, żeby to zobaczyć. Skoro nawet Leszek Balcerowicz, były mistrz byłego lidera Nowoczesnej powiedział, że "egocentryzm blokuje mu rozum", żadnego otrzeźwienia się nie spodziewam.
A jednak łudzę się, że ono powinno nastąpić. Po pierwsze, ośmieszając protesty i działania opozycji, daje się PiS-owi wolną rękę do przepychania każdego prawa i robienia co mu się żywnie podoba. Bo nawet jeśli za rok przegłosują, że od jutra zmieniamy ruch na lewostronny, z takim poziomem – mazaniem po ścianach i wyskakiwaniem z bagażników – każdy sprzeciw sprowadzi się do farsy. Po drugie, dzisiaj mówimy o Kasprzaku, ale kto wie, kogo ci ludzie wwiozą jutro? Do czego przy rosnącej desperacji będą zdolni? Co przemycą, poza puszkami z farbą i transparentami? Nie można walczyć o państwo prawa, jednocześnie łamiąc prawo. I tego zakochani w sobie Liberalno-Społeczni chyba już nie zrozumieją. Obym się mylił.
Marcin Makowski dla WP Opinie