Marcin Makowski: Polacy byli syberyjskimi imigrantami, a pomógł nam Iran? Ślepe uliczki "Wyborczej"
Dzisiaj Światowy Dzień Uchodźcy, ale niektórzy już wczoraj postanowili zrobić z tego tematu grubo ciosaną pałkę do okładania głów ”ksenofobicznych Polaków”. Pół biedy, jeśli spór wokół zagadnień imigracyjnych ogranicza się do argumentów etycznych. Akurat na tym polu można całkiem zasadnie przekonywać do swoich racji. Jeśli jednak sięga się po analogie historyczne, łatwo obnażyć ignorancję i pokazać jak mało się z przeszłości - a w konsekwencji z teraźniejszości - rozumie. Pod tym względem palma pierwszeństwa przypadła Pawłowi Wrońskiemu z ”Gazety Wyborczej”.
Sięgam pamięcią do wielu absurdalnych analogii historycznych, mających wzbudzić w Polakach poczucie winy wobec braku otwartych drzwi w kierunku imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu i nie znajduję mniej trafionej, niż wypowiedź jednego z dziennikarzy ”Gazety Wyborczej”. Paweł Wroński zamieścił w poniedziałek na Twitterze następujące słowa: ”Polskim imigrantom na Syberii w czasie II WŚ powinno się pomagać na miejscu”, dodając na końcu charakterystyczny uśmieszek. Wpisał się on tym samym w dosyć popularny w środowiskach lewicowo-liberalnych nurt konstruowania karkołomnych analogii historycznych, mających udowodnić hipokryzję obecnego rządu.
Koślawy argument "z historii"
Nam przecież kiedyś pomagano, dlaczego my nie pomagamy innym? My też byliśmy kiedyś uchodźcami, potrzebowaliśmy pomocy, etc. Jakoś nikt nie obiecywał pomocy na miejscu - mówią krytycy obecnego status quo. ”Niech się polscy uchodźcy/emigranci z PRL cieszą, że świat zachodni ich przyjmował, a nie ograniczał się do paczek i pomocy na miejscu” napisał na Twitterze Konrad Piasecki, a popularny rysownik ukrywający się pod pseudonimem Andrzej Rysuje dodał: ”Jeśli ofiarom wojny najlepiej pomagać na miejscu, to dlaczego w 1939 roku nasz rząd wyjechał do Rumunii, a nie czekał na pomoc na miejscu?”. Co czasowa imigracja polityczna z jednego do drugiego kraju Europy o tej samej kulturze ma do fali imigracji nieasymilującej się ludności z Afryki i Bliskiego Wschodu? Albo co przymusowa relokacja polskiego rządu do Rumunii, z której choćby marszałek Edward Rydz-Śmigły musiał uciekać po tym jak został internowany, do migracji zarobkowej w poszukiwaniu lepszego jutra i świadczeń socjalnych?
To porównania to jednak nic przy tym, jak brutalnie rozminął się z logiką i faktami Paweł Wroński. Po pierwsze, dziennikarz nazwał Polaków siłą przesiedlonych na Syberię ”imigrantami”, poza tym zrównał ówczesną sytuację polityczną i kontekst wojny światowej z dzisiejszymi konfliktami o zupełnie innym podłożu i skali. W rozmowach, które Wroński prowadził z oburzonymi internautami tłumaczył, że skoro nie należało pomagać w Syberii, to należy docenić Iran, do którego w sierpniu 1942 na mocy układu Sikorski-Majski przetransportowano ponad 116 tys. Polaków. Jeśli Iran mógł, to dlaczego my dzisiaj nie jesteśmy w stanie się odwdzięczyć muzułmanom? Zacznijmy od pierwszego zagadnienia.
Polacy na Syberii to imigranci?
Tylko ktoś skrajnie cyniczny albo niedouczony mógł nazwać brutalne i przymusowe przesiedlenia Polaków na ”nieludzką ziemię” ”imigracją”. Zakładam, że Paweł Wroński jednak książki czyta, zatem zostaje opcja cynizmu. Na terenie zagarniętym we wrześniu 1939 roku przez Sowietów mieszkało ok. 13 mln Polaków, w stosunku do których już 5 grudnia tego roku podjęto decyzję o częściowej relokacji. Pierwszą z nich rozpoczęto w nocy z 9 na 10 lutego 1940 roku. W trzaskającym mrozie dając chwilę na spakowanie całego dobytku całe rodziny przemierzały drogę kolejową z Polski na Syberię i do Kazachstanu. Wielu z nich nie przeżyło podróży, jeszcze więcej osób warunków na miejscu. W takich okolicznościach historycznych w głębi totalitarnego państwa, które najechało naszą ojczyznę zmuszonych do życia zostało ponad 320 tys. Polaków.
Nie byli tam imigrantami i nie byli w swojej ojczyźnie, aby ”pomagać im na miejscu”. Wywieziono ich, aby nie sprawiali kłopotu i wyginęli albo pogodzili się ze swoim losem. Jak można używać tego przykładu w roli moralnego wyrzutu sumienia, nie mam pojęcia. Nie chodzi przecież o to, że nikomu niczego jako naród nie jesteśmy winni, ale akurat pomoc w stabilizacji sytuacji w Syrii a ”pomoc” Polakom w Syberii, zamiast ściągnięcia ich do ojczyzny w żaden sposób do siebie nie przystają. Ktoś tam chciał mieszkać? Wszyscy marzyli o powrocie do domu i to dzisiaj powinniśmy przede wszystkim czynić. Umożliwić m.in. Syryjczykom powrót do ich rodzinnych miast. Społeczność międzynarodowa, jeśli jest do czegoś zobligowana, to do wygaszenia źródła problemu, tj. destabilizacji Afryki i Bliskiego Wschodu, za którą często jest współodpowiedzialna.
Czy Iran pomagał Polakom? Tak, ale...
Druga sprawa, którą poruszył Paweł Wroński a przed nim argument ten odmieniano przez wszystkie przypadki dotyczy pomocy, którą Polscy uchodźcy, którzy opuszczali Syberię otrzymali w muzułmańskim Iranie. Co ma perski Iran do arabskiej Syrii czy Afganistanu, albo do Somalii, Erytrei - tego nikt nie wyjaśnia. Poza tym mało kto dzisiaj pamięta, ale po 25 sierpnia 1941 i wkroczeniu wojsk brytyjskich, Iran nie był suwerennym krajem. Strefę wpływów podzielono ze Związkiem Radzieckim, a Polacy, którzy znaleźli schronienie w Iranie ”zaproszeni” zostali przez Brytyjczyków, a nie tamtejszego zdetronizowanego władcę Rezę Szaha. Mieszkali oni w oddzielonych od społeczności muzułmańskiej enklawach, a pomimo stosunkowo neutralnego podejścia Irańczyków do naszych rodaków, wielokrotnie we wspomnieniach Polek pojawiają się opisy agresji, rzucania kamieniami czy zrywania z dziewczęcych głów beretów przez tamtejszych mężczyzn, dla których stroje Europejek były zbyt wyzywające.
Polacy na miejscu nie sprawiali kłopotów, zakładali własne gazety, szwalnie, piekarnie, łaźnie a nawet hodowle bydła. W dużej mierze byli samowystarczalni i od samego początku wiadome było, że przebywają w Iranie jedynie czasowo. Najważniejszym powodem stojącym za ich relokacją była jednak możliwość powołania mężczyzn do brytyjskiej armii. Ze 116 tys. Polskich imigrantów, 78 tys. stanowili żołnierze, którzy zginęli we Włoszech przełamując niemiecką linię frontu. Po wojnie pozostała w Iranie ludność cywilna została ewakuowana, a Polscy żołnierze nie doczekali się nawet swojej reprezentacji na paradzie zwycięstwa w Londynie. Taka to była bezinteresowna pomoc Iranu wobec Polski, z której powinniśmy teraz rzekomo wyczytać jakąś lekcję.
To, czy powinniśmy pomagać uchodźcom dzisiaj nie powinno podlegać historycznemu szantażowi. Gdyby przyjąć taką logikę, musielibyśmy założyć również inne wydarzenia podczas drugiej wojny światowej i już zawsze był nieufni wobec Niemców, którzy dzisiaj żądają od Polski solidarności. Albo historię czyta się w całości, albo chodzi drogami na skróty.
Marcin Makowski dla WP Opinie