PublicystykaMarcin Makowski: Katie Hopkins w Polsce, czyli nie każdy, kto łechce nasze ego, jest naszym sojusznikiem

Marcin Makowski: Katie Hopkins w Polsce, czyli nie każdy, kto łechce nasze ego, jest naszym sojusznikiem

Była uczestniczka reality-shows, nawołująca do ”ostatecznego rozwiązania” kwestii muzułmańskiej, chętnie występująca w Russia Today. Czy nasze władze mają świadomość kim jest Katie Hopkins, zaproszona do Sejmu przez posła Dominika Tarczyńskiego, a przedstawiona w TVP Info jako ”brytyjska publicystka”?

Marcin Makowski: Katie Hopkins w Polsce, czyli nie każdy, kto łechce nasze ego, jest naszym sojusznikiem
Źródło zdjęć: © TVP Info | TVP Info
Marcin Makowski

Rozsądni ludzie w mediach i polityce wiedzą, że od właściwie wszystkich reguł istnieją wyjątki. Na przykład; nie każdy wróg naszego wroga z automatu musi być naszym przyjacielem. Albo nie wszyscy, którzy mówią to, co chcielibyśmy usłyszeć, mają z nami zbieżne interesy. Niestety mam wrażenie, że w przypadku zaproszenia do Sejmu (przez posła Dominika Tarczyńskiego)
oraz do TVP Info (przez Michała Rachonia) Brytyjki Katie Hopkins, ważniejszy okazał się czynnik - nazwijmy go umownie - chęci usłyszenia ”przychylnego głosu zza granicy”. W końcu z Wielkiej Brytanii przylatuje ktoś na lokalnym rynku znany, opowiada w samych superlatywach o polskiej polityce migracyjnej, walce z multikulturalizmem, nieprzyjmowaniu uchodźców i twardym kursie wobec Unii. Ba, w telewizji publicznej oburzy się nawet na dominację niemieckiego kapitału w naszych mediach. Miód na ucho. Problem polega na tym, że nie z każdych ust miłe słowa są coś warte.

“Pełnoetatowy troll”

Rozumiem, że nie musicie mi dawać Państwo wiary, w końcu mówimy o osobie w Polsce właściwie nieznanej. Dlatego o to, kim dla Brytyjczyków jest dzisiaj Katie Hopkins zapytałem dr Helenę Chmielewską-Szlajfer, od lat badającą m.in. język i komunikację tabloidów na Wyspach. - Jeśli mam być szczera, Katie Hopkins to ktoś w rodzaju pełnoetatowego trolla. Osobowość medialna, bo trudno nazwać ją dziennikarką. Zasłynęła występem w brytyjskiej wersji reality-show ”The Apprentice”, potem przyszły następne programy, ale wyspecjalizowała się w pisaniu kontrowersyjnych, a tak naprawdę często obraźliwych felietonów do różnych mediów. Miała swoje pięć minut po tekście w ”The Sun”, w którym po zamachu w Manchesterze ostro rozprawiała się z muzułmanami i na Twitterze przekonywała o konieczności ”ostatecznego rozwiązania” kwestii muzułmańskiej w Wielkiej Brytanii - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską socjolog.

To samo pytanie skierowałem następnie do dr Daniela Tillesa, pochodzącego z Londynu adiunkta na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie, współtwórcy portalu ”Notes From Poland”. - Hopkins to postać, która w Wielkiej Brytanii nie cieszy się autorytetem. Choć zaczynała od przeróżnych reality-show, jakiś czas temu przeorientowała swoją karierę na gruncie ataków terrorystycznych i została skrajnieprawicową publicystką, która nie boi się porównywać muzułmanów do karaluchów. Niedawno została prawomocnie skazana za zniesławienie i w wyniku przegranego procesu musiała sprzedać dom. Ze względu na swoje poglądy została również wyrzucona z ”Daily Mail”, a mówimy przecież o prawicowej i mocno sceptycznej wobec imigrantów gazecie - przekonuje Tilles. Warto dodać, że we wszystkich mediach, dla których pracowała - w tym dla londyńskiego radia LBC - Hopkins miała stanowić konserwatywny głos, który jednak szybko wykroczył poza granice akceptowalnego dyskursu, np. w momencie, gdy zaczęła ona nawoływać do strzelania bez ostrzeżenia do łodzi z uchodźcami na Morzu Śródziemnym. Jej krytyka braku asymilacji muzułmanów oraz ostre potępienia zamachów w pewnym momencie (a dokładnie w październiku ubiegłego roku), zaprowadziły Katie Hopkins do sytuacji, w której wypadek drogowy pod Muzeum Historii Naturalnej błyskawicznie ogłosiła kolejnym atakiem terrorystyczny. Po czym tweety po cichu wykasowała.

Umiejętnie dobierajmy sojuszników

Na tym jednak problemy z wiarygodnością brytyjskiej publicystki się nie kończą, a dopiero zaczynają, ponieważ coraz częściej użycza ona swojej twarzy promowaniu putinowskiej Rosji. - Od jakiegoś czasu Hopkins zmaga się z problemem reputacyjnym i brakiem pracy w brytyjskich mediach, przesuwając się w stronę radykalniejszych prawicowych serwisów, w tym Rebel Media. W czerwcu odwiedziła Rosję, w serii filmików na swoim kanale i w dużej rozmowie z Russia Today chwaląc kraj i Putina, mówiąc, że jest bezpieczny oraz patriotyczny. Można się spodziewać, że miała w tym jakiś interes. Używała wtedy hashtagu #PutinRocks i mówiła, że Zachód demonizuje Putina, a on jest patriota i dba o swój kraj - mówi mi jeden z dziennikarzy pracujących w Londynie, który chce zachować anonimowość. - Katie Hopkins nawet nie ukrywa swojej fascynacji Rosją, co było widać szczególnie gdy podczas Mistrzostw Świata przekonywała, że kraj pod rządami Władimira Putina jest bezpieczniejszy od Wielkiej Brytanii - opowiada Tilles. Do tego obrazu dodajmy również fakt, że zaproszona do Polski Hopkins wcześniej publicznie popierała rosyjską wersję wydarzeń wokół otrucia rodziny Skripalów, twierdząc, że nie stoi za nią Moskwa.

Rzeczą oczywistą jest, że nikt nie zabrania zapraszać mediom ani posłom takich gości, jaki uznają za stosowne. Przynajmniej do tej pory Katie Hopkins nie powiedziała również w Polsce niczego, co wykraczałoby poza możliwe do przewidzenia chwalenie polityki migracyjnej, zaskoczenie udziałem kapitału w polskich mediach, etc. Wydaje się jednak, że biorąc pod uwagę cały kontekst jej działalności polityczno-medialnej, ktoś, kto gloryfikuje Putina, tonie w długach, stracił sporą część wiarygodności w kraju i chwyta się każdego zajęcia, które zapewni chwilę sławy (Hopkins prowadziła nawet program, w którym przytyła 20 kilo tylko po to, żeby schudnąć i stwierdzić, że jeżeli ktoś nie potrafi tego zrobić, to jego wina), nie jest wiarygodnym sojusznikiem Polski. Dobrze, żeby rząd, TVP i politycy Zjednoczonej Prawicy mieli po prostu świadomość, komu oddajemy czas antenowy i obdarzamy uwagą, na którą może nie zasługiwać. Tylko tyle, albo aż tyle.

PS Pisząc artykuł skontaktowałem się z prośbą o komentarz z posłem Dominikiem Tarczyńskim, którego zastałem w trakcie podróży koleją. Ze względu na słaby zasięg, poseł poprosił o przesłanie pytań mailem. Niestety na mojego smsa z prośbą o maila nie odpisał. W tym samym czasie, gdy nie odbierał telefonów, był jednak aktywny w social-media. Jeśli sytuacja się zmieni, tekst zostanie uaktualniony o jego wypowiedź.

Źródło artykułu:WP Opinie
Dominik Tarczyńskiimigrancitvp info
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)