PublicystykaMarcin Makowski: Gowin odpowiada profesorom. Ministerstwo twierdzi, że autorzy listu otwartego bronią swoich wpływów

Marcin Makowski: Gowin odpowiada profesorom. Ministerstwo twierdzi, że autorzy listu otwartego bronią swoich wpływów

W poniedziałek 26 lutego światło dzienne ujrzał list otwarty 145 profesorów, którzy w stanowczych słowach sprzeciwiają się planom reformy szkolnictwa wyższego. Głos w tej sprawie dla Wirtualnej Polski zabiera premier Jarosław Gowin, minister Piotr Müller oraz autor protestu, prof. Marek Kornat.

Marcin Makowski: Gowin odpowiada profesorom. Ministerstwo twierdzi, że autorzy listu otwartego bronią swoich wpływów
Źródło zdjęć: © PAP | Marcin Obara
Marcin Makowski

Wśród sygnatariuszy apelu widnieje wiele nazwisk głośnych szczególnie na polskiej prawicy. Krytyczni wobec Ustawy 2.0 są m.in. prof. Jacek Bartyzel (UMK w Toruniu), prof. Marek Kornat (PAN, UKSW), prof. Andrzej Nowak (PAN, UJ), prof. Stanisław Żerko (Instytut Zachodni) czy prof. Radosław Żurawski vel Grajewski (UŁ).

Jak zaznaczają sygnatariusze, choć reforma szkolnictwa wyższego była już korygowania w stosunku do pierwotnego kształtu, który zakładał np. stosowanie tajnych recenzji prac habilitacyjnych oraz wniosków profesorskich, nadal w jego treści widnieje wiele błędów. Projekt zawiera bowiem - zdaniem profesorów - "niezmiernie groźne rozwiązania, których wejście w życie spowoduje olbrzymi, niekorzystny przewrót w szkolnictwie akademickim", który będzie "niemożliwy do zatrzymania". Postanowiliśmy zapytać o zdanie na temat reformy jej autora oraz ministerstwo, a także pomysłodawcę listu otwartego, prof. Marka Kornata z Polskiej Akademii Nauk.

"Większość ustawę popiera, protestujacy jej nie czytali"

Jak mówi szef resortu, pytany o stosunek do protestu: - Na polskich uczelniach pracuje ponad 100 tys. pracowników naukowych, w związku z tym 145 osób przeciwko, na całą resztą, to nie są złe proporcje - stwierdził Jarosław Gowin, zapraszając równocześnie sygnatariuszy listu na spotkanie w Warszawie. - Ta ustawa powstawała przy aktywnym udziale środowiska akademickiego. Żałuję, że niemal żadnego z sygnatariuszy tego listu nie widziałem na choćby jednej konferencji czy debacie, która toczyła się wokół Ustawy 2.0 - stwierdził w rozmowie z WP szef Porozumienia.

- Mam wrażenie, że ten list był efektem bardzo pobieżnej lektury ustawy. Znajdują się w nim punkty świadczące nawet o braku takiej lektury. Potrzebny jest nam dialog również z krytykami, ale ja się takiego dialogu, konfrontacji i wymiany argumentów nie boję. Przypominam, że wszystkie największe polskie gremia zrzeszające rektorów, studentów i doktorantów - reprezentatywne dla środowiska - udzieliły poparcia projektowi reformy szkolnictwa wyższego - uważa Gowin, zaznaczając, że "również kompromis w każdej sprawie ma swoje granice", a ministerstwo na wiele kompromisów do tej pory się zgodziło.

"Katastrofa polskiej humanistyki"

Zapytany przez Wirtualną Polskę pomysłodawca listu, prof. Marek Kornat, tak tłumaczy swoje intencje. - Mam głęboką świadomość, że w obecnym systemie szkolnictwa wyższego potrzebujemy zmian. Niestety propozycje, które przedłożył wicepremier Jarosław Gowin w moim przekonaniu nie rozwiązują istniejących problemów, szczególnie w dziedzinie humanistyki. Wejście w życie Ustawy 2.0 w obecnym kształcie spowoduje katastrofę polskiej humanistyki i nauk społecznych. Nie wiem na ile premier Gowin ma świadomość rewolucyjnego charakteru proponowanych przez siebie zmian - przekonuje historyk Polskiej Akademii Nauk, uważając, że na korzyść apelu przemawia fakt, że list podpisało środowisko zróżnicowane światopoglądowo.

Jego zdaniem reforma Jarosława Gowina uderza i osłabia serce uniwersytetu, czyli wydziały, które "nie są polskim wynalazkiem", ale wynikają z istoty funkcjonowania uczelni wyższych Nie znam żadnego uniwersytetu na świecie, w którym zniesionoby wydziały. Podobnie zdaniem prof. Kornata wyglądają sprawy zniesienia habilitacji, którą przejęliśmy od Niemców i Austriaków w XIX-wieku, jako procedurę weryfikacji i dopuszczenia do zawodu.

- Rady powiernicze uczelni, złożone z ludzi wprowadzonych z zewnątrz, de facto przejmą pełną władzę nad uczelnią oraz jej majątkiem. Takie rady, zwłaszcza w mniejszych ośrodkach akademickich, niosą ze sobą potencjał nadużyć. Lokalni biznesmeni, samorządowcy czy politycy, dzięki np. znajomości z rektorem, będą mogli wpływać bezpośrednio na jakiś uniwersytet. I nie będzie na to rozprzężenie żadnego wpływu, nie sądzę również, aby o to chodziło Prawu i Sprawiedliwości - przekonuje historyk.

Autor listu otwartego 145 profesorów nie jest zaskoczony poparciem rektorów, którym chwali się minister nauki i szkolnictwa wyższego. - Premier Gowin uzyskał pełne poparcie zespołów rektorskich, co mnie nie dziwi, bo rektorzy otrzymają olbrzymią władzę. Wprowadzenie w życie tego planu będzie kontynuacją programu Platformy Obywatelskiej, która postulowana podobne rozwiązania na uczelniach, pisali go z resztą już za obecnej władzy niektórzy urzędnicy z ”poprzedniego rozdania” - argumentuje Kornat. Jak zapowiedział, jest otwarty na dialog i przyjmie zaproszenie do ministerstwa, jeśli zostanie wystosowane imiennie, a nie tylko poprzez media. - Nauka jest dziedziną niezwykle wrażliwą. Ogrodnik - nawet przy dobrej woli - jeśli będzie przesadzał drzewko co roku, to w końcu doprowadzi do tego, że uschnie - uważa w rozmowie z WP naukowiec.

Z niepokojem przeczytałem dzisiaj dość obraźliwą wypowiedź premiera Gowina, w której mówi on, iż sygnatariusze Apelu „pobieżnie” zapoznali się z tekstem ustawy. Czyżby resort rezygnuje z pomysłu rad uczelni? Oczywiście, jeśli Pan minister wycofałby się ze swoich pomysłów – odnotowałbym to z ogromną satysfakcją. Mam jednak wrażenie, że będzie o to bardzo trudno - dodaje prof. Kornat.

"Grupa profesorów chce zablokować zmiany. Brak pozytywnego przekazu"

Do listu otwartego odniósł się również w rozmowie z naszym portalem minister Piotr Müller. - Z punktu widzenia młodych naukowców, przebijających się przez feudalne struktury na uniwersytetach, ten list jest najlepszym dowodem na to, że w wielu miejscach grupa profesorów chce zablokować zmiany, które de facto ograniczają ich przywileje decydowania o awansach zawodowych. Z przykrością stwierdzam, że w liście otwartym wprost jest napisane, że jego sygnatariuszom zależy na kontroli procesu awansów. One powinny być zależne od osiągnięć naukowych i dydaktycznych, a nie decyzji wąskiej grupy naukowców na radzie wydziału - tłumaczy podsekretarz stanu w MNiSW.

Jak przekonuje, cała ta dyskusja przypomina moment otwarcia zawodów prawniczych, "gdzie również pewne gremium nie chciało zrzec się swoich wpływów, a przeciw reformie protestowano pod identycznymi hasłami troski o jakość wykonywanego zawodu". Zdaniem Müllera, z listu otwartego wybrzmiewa przekaz, że: "dobrze jest, jak jest". - Nie ma w nim programu pozytywnego, nie ma propozycji naprawy systemu szkolnictwa wyższego. To rodzaj apelu w stylu; ”profesorzy wszystkich wydziałów łączcie się” - przejaw obrony partykularnych interesów pewnej grupy zawodowej. To przykre, że spore środowisko profesorskie wyszło jedynie z przekazem negatywnym - twierdzi minister, i dodaje, że Ustawa 2.0 podwyższa kryteria badawcze i wymogi wobec samodzielnych pracowników naukowych.

- Być może niektórzy boją się konkurencji z zagranicznymi uniwersytetami i publikowania po angielsku? My odchodzimy od zasady minimów kadrowych niezbędnych do otwarcia danego kierunku, tylko kierujemy się kryterium dorobku. To wielu profesorom się nie podoba, ponieważ to była pewnego rodzaju gwarancja zatrudnienia - uważa Piotr Müller.

Marcin Makowski dla WP Opinie

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)