Manifestacje ws. uchodźców w Warszawie. "To koń trojański dla Europy"
Demonstracje rozpoczęły się o godz. 16.00, jednak dużo wcześniej zaczęli zbierać się na placu Defilad przeciwnicy uchodźców. Środowiska Obozu Narodowo-Radykalnego już ok. 15.00 pojawiły się w dużej grupie pod gmachem PKiN. Zwolennicy pod hasłem: "Uchodźcy mile widziani" w liczbie około tysiąca osób w pokojowej atmosferze wyrażali swoje poparcie m.in. dla przybyszy z Bliskiego Wschodu i Afryki.
W zgromadzeniu antyimigranckim wzięli udział m.in. Grzegorz Braun i Artur Zawisza. Po stronie zwolenników uchodźców można było zauważyć np. Marcina Święcickiego, prezydenta Słupska Roberta Biedronia czy wicemarszałek Sejmu Wandę Nowicką. Uczestnicy pierwszego z marszów po wzniesieniu kilku okrzyków przeszli w stronę placu Zamkowego. Na sztandarach nieśli hasła: "Uchodźcy muzułmańscy to koń trojański dla Europy", "Pamiętaj przybyszu i miej to na uwadze. To nasza ojczyzna, tu naród ma władze" oraz "Polska dla Polaków". Jak poinformowały służby, sam przemarsz przeszedł bez poważniejszych incydentów, a według organizatorów mogło w nim wziąć udział nawet 20 tys. osób.
Pojawiła się informacja, że w czasie manifestacji doszło do bójki, jednak nie miała ona żadnego związku ze zgromadzeniem. Komenda Stołeczna Policji przekazała, że do ostrej wymiany zdań doszło pomiędzy dwoma mężczyznami, którzy wcześniej spożywali alkohol przy Krakowskim Przedmieściu. Na szczęście sam przemarsz przebiegł, i zakończył się spokojnie.
Zwolennicy przybycia do Polski uchodźców przyszli pod pomnik Kopernika całymi rodzinami, często z małymi dziećmi. Przy dźwiękach rytmicznej muzyki wyrażali swoje poparcie i solidarność z przybyszami z Bliskiego Wschodu. Widoczne były hasła: "Refugees welcome", "Najpierw jesteśmy ludźmi, potem narodami" czy "Polska myśląca".
Legalność manifestacji antyimigranckiej przez długi czas stała pod znakiem zapytania. Przypomnijmy, że miasto początkowo wyraziło na nią zgodę, jednak zdecydowało się ją cofnąć. - Były dwa powody - mówiła Agnieszka Kłąb, rzeczniczka ratusza. - Zgodnie z przepisami prawa nie można zarejestrować dwóch zgromadzeń w tym samym miejscu, a taka sytuacja miała miejsce w tym przypadku, ponieważ wcześniej zarejestrowano zgromadzenie na pl. Defilad. - mówiła rzeczniczka. - Poza tym powołaliśmy się na 216, 256 i 257 artykuł kodeksu karnego. ONR decyzję ratusza określił jako "kneblowanie ust i wprowadzanie cenzury". Złożył też odwołanie do Wojewody Mazowieckiego, który jeszcze tego samego dnia uchylił wniosek miasta zakazujący demonstracji. Ostatecznie oba zgromadzenia doszły do skutku i co najważniejsze, przebiegły bez poważniejszych zakłóceń.