Mamy nowe szczegóły przed marszem 4 czerwca. Pojawiły się obawy w PO
Władze PO spodziewają się 200-300 tys. uczestników na marszu 4 czerwca - wynika z informacji Wirtualnej Polski. Politycy opozycji twierdzą, że "lex Tusk" i skandaliczny spot PiS z Auschwitz dodatkowo mobilizują ludzi. - To będzie największa manifestacja po 1989 roku - mówi Robert Kropiwnicki.
Organizatorzy obawiają się, że 4 czerwca uczestnicy marszu nie zmieszczą się na placu Zamkowym. Według władz PO - w tym samego Donalda Tuska - manifestacja będzie początkiem nowego etapu wyborczego wyścigu.
- Piszą do nas ludzie, którzy dotychczas nie brali udziału w protestach. Nawet ci, którzy nie są naszymi wyborcami, mają przekonanie, że ustawa "lex Tusk", która może pomóc w eliminowaniu politycznych przeciwników, to przekroczenie kolejnej granicy - mówi nasz rozmówca we władzach PO. Dodatkową mobilizacją jest powszechnie krytykowany spot PiS z wykorzystaniem zdjęć z Auschwitz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Według naszych informacji na trasie przemarszu - od placu na Rozdrożu przez plac Trzech Krzyży, po Krakowskie Przedmieście i plac Zamkowy - rozstawione będzie nagłośnienie. Przemówienia mają trwać przez całą manifestację. Spodziewane są wystąpienia nie tylko Donalda Tuska, Rafała Trzaskowskiego, liderów partii wchodzących w skład Koalicji Obywatelskiej, ale również uczestników manifestacji, którzy będą pojawiali się na ruchomej platformie.
Konkretne nazwiska mówców nie są ujawniane. - To m.in. ludzie, których spotykaliśmy na trasie naszych podróży po Polsce. Będą mówili, dlaczego zdecydowali się wziąć udział w marszu - słyszymy w PO.
Obecnie nie są planowane przemówienia liderów pozostałych partii opozycyjnych, bo ani się w tej sprawie nie zgłosili do PO, ani Platforma nie zamierza ich specjalnie zapraszać.
"Nie ma rozmów o przemówieniach liderów partii opozycyjnych"
- To jest marsz dla ludzi, a nie partyjnych liderów - mówi nam ważny polityk PO. - Nie ma rozmów na temat przemówień, bo nie idziemy tam, żeby być na scenie. Chcemy wyraźnie pokazać, kto stoi po stronie demokracji, a kto - autorytaryzmu. Nigdy nie podkładaliśmy nóg partiom demokratycznym - wyjaśnia rzecznik PSL Miłosz Motyka.
Nieoficjalnie we władzach PO decyzja o udziale Władysława Kosiniaka-Kamysza i Szymona Hołowni w marszu została odebrana bez entuzjazmu. Padają komentarze m.in. o "braku cierpliwości do kapryśnych gości".
Życzliwie o obecności liderów Trzeciej Drogi mówi natomiast Grzegorz Schetyna. - Ważne, że dołączają. Będzie poczucie wspólnoty opozycji, jedności celu. Będziemy szli obok siebie, a to zawsze dobrze działało na nastroje - mówi Wirtualnej Polsce.
Byłego szefa PO zapytaliśmy, czy nie obawia się, że w dniu marszu policja będzie dokładnie kontrolowała autokary z osobami zmierzającymi na marsz, by spowolnić ich przyjazd. O takich obawach słyszymy wśród lokalnych działaczy Platformy.
- Chciałbym, żeby tak nie było, ale nic mnie nie zdziwi. Politycy PiS nerwowo reagują na geometrycznie rosnące deklaracje o obecności - odpowiada Grzegorz Schetyna. - Mam nadzieję, że policja zachowa się przyzwoicie, będzie osłaniała marsz i pomagała tym, którzy chcą wziąć udział w proteście - dodaje Robert Kropiwnicki.
Powszechne oburzenie po skandalicznym spocie PiS-u
Po publikacji skandalicznego spotu PiS i głosach oburzenia m.in. Muzeum Auschwitz, prezydenta, czy biura Komitetu Żydów Amerykańskich w Europie Centralnej, poseł partii rządzącej Marek Ast stwierdził, że nie wstydzi się spotu i podkreślał, że jest on potrzebny.
Do marszu 4 czerwca odniósł się na Twitterze wiceszef MSWiA Maciej Wąsik. "Tusk zapowiada antyrządową demonstrację. To chyba pierwsza antyrządowa demonstracja na świecie, której organizator jest chroniony przez państwową służbę (SOP). A pod jego domem policja całodobowo pilnuje, by jego rodzina była bezpieczna. Autorytaryzm? Nie. To już reżim" - napisał.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski