"Mamy dowody". Ukraina o pocisku w Przewodowie
Minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba stwierdził w piątek w rozmowie z francuskim "Parisien", że Kijów ma dowody na to, że pocisk, który spadł na Przewodów "nie jest ukraiński". W wyniku eksplozji zginęły dwie osoby.
- Słyszeliśmy retorykę polityczną, że to ukraiński pocisk przeciwlotniczy, ale nie widzieliśmy na to dowodów. Nasze wojsko ma informacje, że to nie jest nasz pocisk. Jesteśmy gotowi do wzajemnej wymiany informacji - stwierdził Kułeba.
Przewodów. Śledztwo jest w toku
Ukraiński minister ocenił, że Kijów "bardzo otwarcie" uczestniczy w śledztwie, dodając, że po wymianie informacji Ukraina zaakceptuje "ogólne wnioski", do których dochodzą zaangażowane strony.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W piątek prezydent Andrzej Duda powiedział, że śledztwo ws. wybuchu rakiety w Przewodowie jest w toku. - Śledczy zakończyli swoje prace na miejscu zdarzenia. W tej chwili trwają badania laboratoryjne - podkreślił Duda. Zastrzegł, że w żaden sposób nie ingeruje w śledztwo.
Polskie służby, a także NATO oraz USA twierdzą, że dowody z miejsca zdarzenia wskazują na eksplozję spowodowaną przez ukraiński pocisk obrony powietrznej, który "zabłądził" w pogoni za rosyjską rakietą. - Nie widzimy nic, co przeczyłoby wstępnej ocenie Polski, że przyczyną wybuchu w Przewodowie była ukraińska rakieta obrony powietrznej - przekazał szef Pentagonu Lloyd Austin. Dodał jednocześnie, że niezależnie od końcowych wyników ostateczną winę za incydent ponosi Rosja.
Przypomnijmy. Siły rosyjskie przeprowadziły 15 listopada po południu zakrojony na szeroką skalę atak rakietowy na Ukrainę, wymierzony głównie w obiekty energetyczne. Tego dnia na terenie leżącej blisko granicy z Ukrainą wsi Przewodów (woj. lubelskie) spadł pocisk, doszło do eksplozji, w wyniku której zginęło dwóch obywateli Polski. Byli to mężczyźni w wieku 62 i 60 lat.
Ukraińscy eksperci w Przewodowie
Postępowanie w sprawie wybuchu prowadzi Mazowiecki Wydział Zamiejscowy ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej. Na miejscu od wtorku pracowali prokuratorzy a także m.in. biegli, w tym z Wojskowego Instytutu Techniki Uzbrojenia w Zielonce i Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Głównej Policji, pirotechnicy oraz amerykańscy eksperci. W piątek w oględzinach miejsca eksplozji brali udział również ukraińscy eksperci, którzy po kilku godzinach wyjechali z Przewodowa.