Makowski: "Morawiecki apeluje o europejską ofensywę i solidarność. Kto go posłucha?" [OPINIA]
W ciągu niespełna dwóch tygodni premier Morawiecki odbył medialne tournee, apelując w zachodniej prasie o "europejską solidarność", "ambitny budżet" oraz zwiększenie środków na politykę spójności i rolną. O ile jego diagnozy wydają się sensowne, pytanie jak z wiarygodnością? Jest ona przecież wypadkową postrzegania całego rządu, a wiemy jak z tym bywa w Brukseli.
23.04.2020 14:05
- Polska na pewno będzie w awangardzie branż, które będą odtwarzały swoje moce produkcyjne. Rozmawiamy w Unii Europejskiej również o tym, żeby razem w solidarny sposób znaleźć odpowiedź na te trudne wyzwania. Niestety Unia Europejska nie dała jeszcze ani eurocenta na walkę z wirusem. W czasach takich jak ten widać, trudnych, najważniejsze są państwa narodowe. Reakcje UE są, jakie są, że tak powiem - stwierdził premier Morawiecki w przemówieniu sejmowym z 27 marca. Za te słowa, choć zgodził się z nimi prezydent Andrzej Duda, po stronie opozycyjnej spadły na szefa rządu gromy.
Krzysztof Hetman z PSL, wiceprzewodniczący Komisji Rozwoju Regionalnego w PE, zarzucił Morawieckiemu kłamstwo i zapewniał, że europejska solidarność jest realna również pod względem finansowym. Dzięki niej Polska otrzyma bowiem 1,125 mld euro z poprzedniej unijnej perspektywy finansowej na lata 2014-2020, których - przy przeznaczeniu na walkę z koronawirusem - nie będzie musiała zwracać.
Polityczne zaplecze Morawieckiego tłumaczył jednak, że w tej sprawie nie chodzi o przekierowywanie istniejących już transferów pieniężnych, ale o nową jakość wzajemnej pomocy i - de facto - rewolucję budżetową całej wspólnoty. W tym sensie ostatni wywiad i dwa felietony, które ukazały się na łamach "La Repubblica", "El Mundo" i "Frankfurter Allgemeine Zeitung", stanowią zarys tego planu. Rozłóżmy go na czynniki pierwsze.
Europejska nadzieja
Zacznijmy od włoskiego dziennika, gdzie 11 kwietnia Mateusz Morawiecki opublikował tekst pt. "Czas europejskiej nadziei". Premier solidaryzuje się w nim z Włochami, które stały się pierwszą europejską ofiarą koronawirusa. Przez większość tekstu czytamy o niciach historycznych relacji i współczucie dla Włochów, ale najistotniejsza jest końcówka. To tam znajdują się apele o stworzenie "ambitnego budżetu UE, polityki spójności i Wspólnej Polityki Rolnej" - właśnie to przesłanie przewija się we wszystkich wystąpieniach zagranicznych premiera. Kluczem jest zerwanie z modelem "Europy dwóch prędkości" i zwrócenie się o zwiększenie inwestycji unijnych we wszystkich 27 państwach członkowskich.
Skąd pozyskać w czasach kryzysu gospodarczego środki na dodatkowy impuls inwestycyjny? Rozwiązanie, powtarzane również na polskich podwórku jest następujące - Mateusz Morawiecki domaga się ograniczenia szarej strefy oraz walki z luką podatkową VAT, która kosztuje Unię utratę 170 mld euro wpływów rocznie.
Trudna sytuacja strefy euro
Kolejnym akcentem wzywającym do europejskiej ofensywy był wywiad opublikowany przez hiszpańskie "El Mundo" 17 kwietnia. Mateusz Morawiecki jest w nim przedstawiony jako szef rządu państwa, które - niejako w kontrze do reszty starej Unii - jako jedne z pierwszych wprowadziło w ramach grupy V4 ostrzejsze środki ochronne w walce z koronawirusem. Wypowiada się on również spoza strefy euro, do której należy Hiszpania, przekonując, że jej "wewnętrzna sprzeczność ujawniła się w czasie zadłużenia", a ten problem "do tej pory nie został rozwiązany". Zwłaszcza w kwestii euroobligacji. - Sytuacja w której zyski są wspólne, a nawet jedni korzystają na Jednolitym Rynku znacznie bardziej od innych, zaś straty należą do każdego z osobna jest politycznie nie do utrzymania i zagraża dziś strefie euro, a zatem także całej UE - zadeklarował premier. I tutaj, kolejny raz, ubrał się w szaty umiarkowanego krytyka dotychczasowego modelu funkcjonowania wspólnoty.
Napisałem umiarkowanego, ponieważ lżej niż w polskim Sejmie, Morawiecki w Hiszpanii nie mówił o całkowitym braku wsparcia. Zaznaczył jedynie, że "jest daleki od wrócenia końca Unii", ale musi się ona wyzbyć "partykularyzmu czy pewnej opieszałości w działaniu", na czele ze strategiczną rolą współpracy USA-UE.
Wąskie gardła Unii
Ostatnim akcentem w serii komunikatów wysyłanych za pośrednictwem mediów do Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej był felieton opublikowany 22 kwietnia w niemieckim "Frankfurter Allgemeine Zeitung". To najbardziej "programowy" z tekstów premiera. Oczywiście pojawiają się w nim te same akcenty - Europa nowej równowagi, odważny budżet, nowa solidarność itd. Mateusz Morawiecki dodaje jednak w FAZ, że Europa okazała się również niezwykle narażona na brak stabilności gospodarczej po wybuchu pandemii ze względu na cięcie kosztów, przenoszeniu fabryk i uzależnienie łańcucha dostaw towarów od Chin.
Morawiecki zwraca uwagę, że za obecnymi brakami środków na służbę zdrowia stoi sama struktura wydatków Unii. - Co dziś wydaje się przewrotne, dyscyplina finansowa, którą realizowała Komisja Europejska zmuszała Państwa Członkowskie do trudnych wyborów, często prowadzących do zmniejszania wydatków publicznych na zdrowie - czytamy. Jak to zrobić? - Unia powinna przeznaczyć całkiem nowe środki finansowe (być może w ramach funduszu „Recovery”) na przeciwdziałanie skutkom gospodarczym pandemii. (…) Wciąż mamy komfort wskazania nowych źródeł finansowania. Wprowadzenie podatków FTT, cyfrowego, od śladu węglowego importu z państw trzecich czy Single Market Fee stanowiłoby cenne źródło własnych dochodów Unii - konkludował Mateusz Morawiecki.
Bez względu na to, na ile podobna polityka jest możliwa w ramach całej Unii i czy da się wezwania do dyscypliny podatkowej i walki z rajami podatkowymi przekuć w prawo, nie ulega wątpliwości, że szef polskiego rządu przynajmniej stara się realizować politykę wizerunkową i proponować rozwiązania, które mogą i powinny być punktem odniesienia w Parlamencie Europejskim i Komisji Europejskiej. Tylko czy ktoś ich tam, wiedząc jakie owe instytucje mają podejście do sytuacji politycznej w Polsce, realnie wysłucha? Aby dialog miał sens, musi działać w dwie strony.
Marcin Makowski dla WP Opinie