PublicystykaMajmurek: "Chce być ‘drugim Petru’, a zszokowałby nawet Korwin-Mikkego" (OPINIA)

Majmurek: "Chce być ‘drugim Petru’, a zszokowałby nawet Korwin-Mikkego" (OPINIA)

Robert Gwiazdowski, prawnik znany z telewizyjnych występów w roli komentatora ekonomicznego, ogłosił wejście do polityki. To ryzykowne, zupełnie jak jego "porady", których udziela kobietom.

Majmurek: "Chce być ‘drugim Petru’, a zszokowałby nawet Korwin-Mikkego" (OPINIA)
Źródło zdjęć: © PAP | Rafał Guz
Jakub Majmurek

24.01.2019 17:13

Czy Robert Gwiazdowski - po Ryszardzie Petru - stanie się kolejnym telewizyjnym ekonomistą, który na fali medialnej popularności wejdzie do parlamentu i zaistnieje w krajowej polityce?

Na jego korzyść przemawia to, że mamy w tym roku dwa wyborcze wyścigi. W pierwszym, do Parlamentu Europejskiego, ze względu na tradycyjnie niską frekwencję wystarczy względnie niewielka bezwzględna liczba głosów, by zgarnąć kilka mandatów. Udało się to liście Janusza Korwin-Mikkego w 2014 roku, choć w wyborach parlamentarnych w kraju, żadna lista tego polityka nie sforsowała progu wyborczego odkąd wprowadzono je po raz pierwszy w wyborach w 1993 roku.

Jednak mimo szansy, jaką stwarzają wybory europejskie jestem bardzo sceptyczny, co do tego, by stronnictwo Gwiazdowskiego powtórzyło początkowy sukces Nowoczesnej.

Głos wolnorynkowego populizmu

Nie wiemy w zasadzie nic na temat tego, jaki będzie program i kluczowe postulaty "partii Gwiazdowskiego" - znając medialne wystąpienia eksperta, można się jednak domyśleć co się w nim znajdzie. Gwiazdowskiemu trudno bowiem zarzucić niekonsekwencję poglądów. O co nie pytali by go dziennikarze, jakiego problemu by akurat nie komentował, odpowiedzi są zawsze te same.

Podatki? Obniżyć, a najlepiej w ogóle zlikwidować podatek dochodowy.

Regulacje? Zawsze za duże, rozluźnić, bo krępują rozwój i wzrost gospodarczy.

Związki zawodowe? Tylko przeszkadzają, stłamsić ich "przywileje".

Nierówności? To naturalna cecha gospodarki wolnorynkowej, to najbogatsi tworzą powszechny dobrobyt, zasługują na swoje majątki.

Rola państwa w gospodarce? Najlepiej żadna, państwo powinno ograniczać się do roli stróża, pilnującego, by uczestnicy rynkowej gry przestrzegali reguł – ze "świętym prawem własności" na czele.

"Wolny rynek dobrze, państwo źle" – tak w największym skrócie można streścić przekaz Gwiazdowskiego.

Trzeba mu też przyznać, że zawsze nad wyraz sprawnie wykorzystywał media dla promocji takich postulatów. Jego medialna persona od początku wykraczała poza rolę eksperta, czy komentatora. Analizując posunięcia kolejnych rządów, Gwiazdowski jednocześnie budował swój wizerunek głównego medialnego rzecznika "wolnorynkowego populizmu". Ustawiał się w roli obrońcy "ekonomicznego zdrowego rozsądku" oraz kieszeni podatnika, do której coraz głębiej sięgają kolejne rządy, by zmarnotrawić wyciągnięte stamtąd pieniądze.

Czy ten bardzo skutecznie i pracowicie budowany wizerunek uda się przekuć na bezpośrednie poparcie polityczne? Może być trudno.

Dlaczego (początkowo) udało się Petru?

Elektorat przywiązany do haseł wolnorynkowego populizmu ma dziś w kim wybierać. Znajdziemy go wśród wyborców kolejnych partii Janusza Korwin-Mikkego, Kukiz ’15, Nowoczesnej, Platformy Obywatelskiej, a nawet Prawa i Sprawiedliwości.

Jakieś jego odpryski znajdą się zarówno w SLD, jak i wśród przyszłych wyborców Biedronia. Nowy polityczny produkt Gwiazdowskiego wchodzi w niszę, gdzie o pewne skończone zasoby rywalizuje już dziś wielu graczy o rozpoznawalnej politycznej marce.

Wielu potencjalnych wyborców swoje podejście do wolnorynkowego credo, na którym Gwiazdowski pragnie budować przekaz partii, traktuje trochę tak, jak wielu katolicy zasadę nierozerwalności małżeństwa: z przywiązaniem na poziomie deklaracji i daleko posuniętą elastycznością na poziomie praktyki. Co w polityce przekłada się na narzekanie na podatki, socjal i związkowców i głosowanie na "mniejsze zło", niekoniecznie w pełni zgodnie z deklarowanymi przekonaniami.

Nowoczesna mogła odnieść względny sukces w 2015 roku dzięki bardzo specjalnemu splotowi okoliczności. Po ośmiu latach rządów PO wielu jej wyborców czuło się zmęczonych i chciało zmiany. Wolnorynkowy elektorat Platforma radykalnie zraziła do siebie likwidacją OFE. Część jej wyborców odebrała to jako zawłaszczenie "ich składek na emeryturę" i urażona poszła do Petru.

Dziś jednak sama Nowoczesna – także za sprawą serii fatalnych posunięć samego Petru – jest cieniem samej siebie sprzed czterech lat. Samodzielnie nie ma szans na przekroczenie progu wyborczego. Owszem, po czternastu latach od kluczowych dla kształtu współczesnej sceny politycznej wyborów z 2005 roku, ludzie mogą mieć serdecznie dość i PO i PiS. Jednak ostatnie wybory samorządowe pokazały, że polaryzacja między tymi dwoma może jednak ciągle okazać się decydująca.

Pod prawą ścianą

Sądząc z zapowiedzi, Gwiazdowski liczy właśnie na zmęczonych PO-PiS wyborców, od dawna nie chodzących na wybory, nie mających na kogo głosować. Ilu wśród połowy rodaków zostających przy okazji wyborów w domach jest faktycznie tych, których przekonałby program Gwiazdowskiego? Rozczarowanych nie dość pro rynkową postawą PO, czy Nowoczesnej? Od kolejnych projektów Korwin-Mikkego odstraszanych przez kolejne ekstrawagancje i skrajnie nieprzemyślane wypowiedzi polityka w muszce?

Może ich nie starczyć, by sforsować próg choćby w europejskich wyborach. Zwłaszcza, że Gwiazdowski – biorąc pod uwagę całą jego obecność w polskim życiu publicznym – przemawiał będzie głównie, jeśli nie wyłącznie, do konserwatywnej kulturowo-społecznie części wolnorynkowego elektoratu. Nowoczesna była w stanie wziąć wyborców złych na PO nie tylko za OFE, ale także za zbytni konserwatyzm tej partii: brak takiego elementarnego rozwiązania jak związki partnerskie, dotowanie Kościoła itd.

Gwiazdowski nie jest kimś na kogo rynkowy i liberalny obyczajowo elektorat byłby gotów łatwo zagłosować. Zwłaszcza, gdy przeczyta artykuł na temat aborcji, jaki opublikował niedawno na stronie Warsaw Enterprise Institute. Opowiada się w nim za utrzymaniem obecnego – bardzo konserwatywnego i bynajmniej w żaden sposób nie wolnościowego – „kompromisu aborcyjnego”. Pada też w nim stwierdzenie, że "prawo kobiety do dokonania aborcji nie jest kwintesencją wolności w jej klasycznym rozumieniu. Wolność miała wtedy, jak zdejmowała majtki".

Taki język może zostać uznany za wyraz mizoginii i pogardy wobec kobiet. Nie bez racji. W połączeniu z porównaniami aborcji do sytuacji żołnierzy na wojnie, całość może mieć podobny efekt wyborczy, co rozważania Korwin-Mikkego o niskich podatkach za Hitlera, czy olimpiadach niepełnosprawnych.

A w walce o rynkowo-konserwatywny elektorat Gwiazdowski będzie miał silną konkurencję: na czele z sojuszem Korwin-Mikkego, Grzegorza Brauna i Ruchu Narodowego.

Co nas spolaryzuje?

Siła tego sojuszu może polegać na tym, że przyciągnie on nie tylko "rynkowo-populistyczny" elektorat, ale także bardzo różne grupy anty systemowe W tym elektorat silnie wrogi Unii Europejskiej. Unia przeżywa dziś całościowy kryzys legitymacji, jego echa dotrą także do Polski. Pytanie o Europę i formę obecności w niej Polski będą silnie polaryzować scenę polityczną.

Można mieć wątpliwości, czy postulaty, jakie na razie przedstawił Gwiazdowski – zniesienie podatku dochodowego, jednomandatowe okręgi wyborcze, sędziowie pokoju – będą miały aż tak wielką polaryzującą siłę. Czy nie znikną zupełnie w sporze PO z PiS, o Europę, o kształt polskiej demokracji, o prawa kobiet. Kwestie, w których Gwiazdowski nie bardzo miał do tej pory cokolwiek do powiedzenia.

Ryszard Petru odniósł w 2015 roku polityczny sukces z projektem Nowoczesnej i niemal równie szybką polityczną klęskę. Z poważnej gry został wypchnięty na polityczny margines. Przy całym szacunku dla medialno-autopromocyjnych talentów Roberta Gwiazdowskiego, uważam że z politycznego marginesu może w tym roku nie wyjść.

Źródło artykułu:WP Opinie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)