Magdalena Adamowicz tłumaczy, dlaczego wchodzi do polityki. "Łzami nikt nigdy nie nakręcił zegarka"
Kilka dni temu okazało się, że Magdalena Adamowicz, wdowa po zamordowanym prezydencie Gdańska, postanowiła wejść do polityki. Ma być dwójką na listach kandydatów Koalicji Europejskiej w wyborach do Parlamentu Europejskiego. We wzruszającym liście tłumaczy, dlaczego podjęła taką decyzję.
20.03.2019 | aktual.: 20.03.2019 12:08
Adamowicz rano poinformowała na swoim profilu na Twitterze, że "zdecydowała się opublikować" ważny dla niej list. " Wkrótce jego treść powinna ukazać się w serwisach informacyjnych oraz mediach społecznościowych" - napisała wdowa po prezydencie Gdańska Pawle Adamowiczu.
Przed południem treść listu opublikował na swoim profilu na Twitterze trójmiejski reporter Radia ZET Maciej Bąk.
"Po śmierci mojego męża Pawła Adamowicza, zamordowanego 13 stycznia tego roku, otrzymałam mnóstwo listów z wyrazami współczucia i słowami otuchy. Wiele osób zwróciło się do mnie za pośrednictwem portali społecznościowych, a inni w publicznych oświadczeniach potępili to, co się stało. Wśród autorów były osoby prywatne, ludzie nieznani publicznie, a poruszeni tą śmiercią. A także osobistości życia publicznego" - pisze w liście otwartym Magdalena Adamowicz. "Pragnę serdecznie wszystkim podziękować, w tym Papieżowi Franciszkowi - za modlitwę i słowa wsparcia, innym przywódcom religijnym, prezydentom i premierom, liderom społecznym i politycznym, artystom i publicystom - za okazane współczucie i solidarność" - dodaje.
Zobacz także: Grzegorz Schetyna przedstawia nazwiska na listach PO w wyborach do Parlamentu Europejskiego
Adamowicz tłumaczy w liście, że potrzebowała czasu, aby ochłonąć i zastanowić się, "co zrobić z doświadczeniem tragedii, które stało się naszej rodziny udziałem". "Czy pozostawić je tylko dla siebie, czy podzielić się tym z innymi? Uznałam, że zamiast w domowym zaciszu podtrzymywać ból i żal, które noszę głęboko w sercu, będę publicznie nawoływać do powstrzymania fali nienawiści, jaka dotyka wiele osób. Chcę w ten sposób dodać otuchy tym wszystkim, którzy tak jak ja są przerażeni narastającą agresją w stosunkach między ludźmi, ale czują się bezradni. Im wszystkim chcę przypomnieć słowa Dickensa: Łzami nigdy nikt nie nakręcił zegarka, ani też nie puścił w ruch maszyny. Postanowiłam włączyć się do życia publicznego nie po to, aby poruszać sumienia ludzi swoimi łzami, lecz po to, aby wraz z innymi pokazać, że nie poddamy się logice nienawiści, nietolerancji i nieufności" - tłumaczy.
Magdalena Adamowicz: nie możemy udawać, że język nienawiści nas nie dotyczy!
"Mój mąż został brutalnie zamordowany podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, największej dorocznej akcji charytatywnej w kraju, służącej potrzebującym: chorym dzieciom i seniorom. Stało się to w świetle telewizyjnych jupiterów, gdy mój mąż czynił dobro i o dobru mówił, gdy za dobro dziękował gdańszczankom i gdańszczanom. Ta informacja, te zdjęcia obiegły niemal cały świat" - przypomina.
"Ta niespodziewana, okrutna, bezsensowna śmierć nie zdarzyłaby się, gdyby nie mowa nienawiści, bezdusznie użyta jako oręż w walce politycznej" - podkreśliła w liście otwartym wdowa po Pawle Adamowiczu.
"Uważam, że już najwyższa pora, by systemowo i bezkompromisowo sprzymierzyć się w walce z mową nienawiści. Znamy ją wszyscy. Uderza na równi w starszych i młodych, zatruwa dusze naszych dzieci, odbiera ludziom sen. Kierowana często na oślep, nie dotyka już tylko najbardziej znanych osób publicznych, ale sieje spustoszenie w szkołach, na stadionach sportowych, w miejscach kultu religijnego i w domowym zaciszu, gdy zostajemy sam na sam z mediami społecznościowymi" - zwróciła uwagę.
"Nie możecie, nie możemy udawać, że język nienawiści nas nie dotyczy, że to się dzieje poza nami. Jesteście, jesteśmy, my wszyscy i każde z nas z osobna, odpowiedzialni za postawienie tamy mowie, która niesie pogardę, ból i śmierć" - zaapelowała w liście otwartym do "liderów życia politycznego, naukowego, religijnego, aktywistów i działaczy społecznych".
"Uczynię wszystko, by zrealizować idee mojego męża"
"Każde z nas musi zacząć od siebie, każde z nas musi pojedynczo, ale całą mocą swojego ducha postawić tamę złu. Jednak by zmiana stała się rzeczywista, 'NIE NIENAWIŚCI!' - muszą powiedzieć głośno światowe autorytety. 'NIE!' – muszą wykrzyczeć politycy, publicyści i duchowni. Muszą uderzyć się w piersi za każde nieopatrznie rzucone nienawistne słowo" - napisała Adamowicz.
"Wszyscy zgodzimy się, że wolność, także wolność słowa, jest fundamentem demokratycznego państwa prawa. Wolność jest naszym wspólnym fundamentem! Ale wyłącznie wolność słowa nieczyniąca zła drugiemu człowiekowi. Wolność niosąca zło nie jest wolnością – jest nienawiścią. Dlatego należy wprowadzić rozwiązania, które pozwolą zatrzymać nienawiść i jej zapobiegać" - podkreśliła.
"Proszę więc byśmy pamiętali o mocy słowa i odpowiedzialności za drugiego człowieka. Byśmy nie ustawali w wysiłku tworzenia świata zmierzającego ku dobru, świata solidarnego z każdym człowiekiem. Szanujmy jeden drugiego!" - zaapelowała.
"Uczynię wszystko, żeby zrealizować idee mojego męża, który poświęcił życie budowie otwartego, solidarnego, demokratycznego i wolnego od nienawiści Gdańska. Chciał tego dla Polski, chciał tego dla Europy" - zapewniła kandydatka KE do Parlamentu Europejskiego.
"Wyobraźmy sobie świat bez nienawiści! Musimy zacząć go budować! Już teraz, dzisiaj, każdego dnia. Wszyscy! Razem!" - zakończyła swój list otwarty Magdalena Adamowicz.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl