Łukaszenka zwołał pilne spotkanie. "Sytuacja nas zmusza"
Białoruski dyktator Alaksandr Łukaszenka zwołał pilne spotkanie, na którym omówiono kwestie bezpieczeństwa i ochrony granicy. Stwierdził, że sytuacja robi się niebezpieczna, w kraju roi się od sabotażystów.
Wiele informacji, które podają rosyjskie i białoruskie media czy oficjele, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.
Jak przekazała służba prasowa Łukaszenki, dyktator odbył spotkanie z resortami siłowymi, na którym omawiano kwestie bezpieczeństwa i porządku publicznego oraz środki ochrony granicy państwowej. "W pobliżu granic rośnie potencjał wojskowy NATO, na granicy dochodzi do prowokacji" - napisano w komunikacie.
- Nie mogliśmy przełożyć tego spotkania. Sytuacja zmusza nas do reagowania na rozwijającą się sytuację, dlatego poinstruowano rząd i blok siłowy, aby przygotowano poważne środki na granicy, aby uniemożliwić różnego rodzaju dywersantom wejście do kraju - powiedział Łukaszenka.
- Ostatnio takie przypadki stały się częstsze. Dlatego chciałbym usłyszeć kompleksowe propozycje przeciwdziałania - podkreślił.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szef KGB o "eskalacji sytuacji"
Szef KGB Iwan Tertel stwierdził, że w oparciu o dane służb przewiduje "znaczną eskalację sytuacji na obrzeżach naszego kraju". Stwierdził, że ma na to wpływ m.in. wojna w Ukrainie oraz "próby destabilizacji sytuacji" w Białorusi, które "nie ustają".
Tertel ponownie oskarżył o działania destabilizacyjne "ośrodki za granicą" wspierane przez "kuratorów, w tym wywodzących się z zagranicznych służb specjalnych". Stwierdził, że "szereg takich poważnych działań planowanych jest na naszym terenie".
Incydenty na Białorusi
Na Białorusi w ostatnim czasie doszło do szeregu incydentów. Wczoraj w obwodzie briańskim w Rosji wysadzony został pociąg białoruskich kolei państwowych.
Z kolei pod koniec lutego doszło do ataku dronem na rosyjski samolot na lotnisku Maczuliszcze pod Mińskiem. Zatrzymano ponad 20 osób, według reżimu Łukaszenki sabotażyści byli szkoleni przez ukraińskie służby specjalne, którym - według białoruskich władz - pomagali Polacy.
Łukaszenka i członkowie jego gabinetu wielokrotnie oskarżali m.in. Polskę o "eskalację" sytuacji przy granicy. Przypomnijmy: po tym, jak Mińsk doprowadził do kryzysu migracyjnego, polskie władzy zdecydowały o zwiększeniu patroli oraz wybudowaniu ogrodzenia na granicy. Zdaniem reżimu to zawoalowane przygotowania do ataku.
Czytaj więcej:
Źródło: BiełTA, Zierkało, WP