Łukaszenka oskarża Polskę. "Dosłownie wisi w powietrzu"
- Jeszcze nigdy w historii niepodległość naszego kraju nie była tak zagrożona - powiedział Alaksandr Łukaszenka na wstępie swojego orędzia do narodu, jak nazwano jego piątkowe wystąpienie. Dyktator próbował przekonywać, że rządzi demokratycznym krajem, którego rozwojowi zagrażają inne państwa. Oskarżał też Polskę.
Wiele informacji podawanych przez rosyjskie i białoruskie media lub przedstawicieli władzy to element propagandy. Takie doniesienia są częścią wojny informacyjnej prowadzonej przez Federację Rosyjską.
- Wydają miliony na zabijanie ludzi, niszczenie ich domów - oskarżał Łukaszenka. - To głupi kryzys - stwierdził. - Wszyscy musimy służyć naszej idei narodowej słowem i czynem. Przeczucie epokowej zmiany dosłownie wisi w powietrzu - mówił Łukaszenka w Pałacu Republiki w Mińsku.
Łukaszenka o Polsce. Cytuje Błaszczaka
Dyktator powtórzył propagandowe tezy Kremla o rzekomym faszyzmie Ukraińców, który ma zagrażać Białorusinom i Rosjanom.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Łukaszenka mówił też o Polsce. - Próbują wciągnąć Białoruś do wojny, szczególnie gorliwi są nasi zachodni sąsiedzi - powiedział. Oskarżył nasz kraj o przyczynianie się do rozszerzania konfliktu, przez wysyłanie broni armii Ukrainy, co też jest powtórzeniem tez z Kremla. - Cała ta armada stoi przy naszych granicach - mówił dyktator, wyliczając siły Polski i innych państw NATO.
Łukaszenka cytował nawet słowa ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka dotyczące oceny sytuacji militarnej na północy Ukrainy i na Białorusi, co jego zdaniem ma dowodzić zaangażowania Polski w konflikt, co narusza rzekomo interesy białoruskie.
Łukaszenka mówił też, że w Polsce przygotowują białoruskich bojowników, a Polska chce wtargnąć na Białoruś. Mówi, że Polska wspiera terrorystów i innych, którzy mają zdestabilizować sytuację w Białorusi.
Oskarżenia wobec NATO i Ukrainie
- Planowana przez Siły Zbrojne Ukrainy kontrofensywa jest niezwykle niebezpieczna i jest najgorszą rzeczą, jaka może się wydarzyć w tych warunkach - mówił Łukaszenka. Twierdził, że rzekomo według "poufnej informacji, że ludzie po obu stronach frontu w Ukrainie już zaczynają się dogadywać - dowódcy kompanii, dowódcy plutonów, dowódcy batalionów".
- Na horyzoncie majaczy trzecia wojna światowa z pożarem nuklearnym, której można uniknąć tylko poprzez negocjacje - mówił w Mińsku dyktator. Dodał, że "rozszerzenie obecności NATO w krajach bałtyckich i w Polsce zmniejsza prawdopodobieństwo szybkiego rozwiązania konfliktu na Ukrainie".
- Bomby ideologiczne zostały podłożone we wszystkich byłych republikach radzieckich, a teraz obserwujemy ich detonację. Kłopoty pojawiają się tam, gdzie ludzie sami otwierają innym drzwi - stwierdził dyktator z Mińska.
- No po prostu zamknęli granicę. To nie przejdzie tak spokojnie - groził, mówiąc o Polsce ale nie sprecyzował, co ma na myśli.
Groźby wobec NATO i Polski
Łukaszenka po 2,5 godzinach przemawiania bez przerwy znów sięgnął po szantaż atomowy. - Odpowiemy na każdy atak. Jedna bomba rozmieszczona na Białorusi ma siłę dużo większą niż ta z Hiroszimy. To nie jest zabawka - powiedział białoruski dyktator podczas orędzia. - Białoruś nie boi się już żadnych sankcji, tym bardziej tych wprowadzonych po tym, jeśli broń jądrowa pojawi się na białoruskim terytorium. broń jądrowa będzie naszą bronią - mówił.
- Milicja i KGB zabezpieczają rejony przygraniczne. Na południe wysłane zostały siły operacji specjalnych, żeby zabezpieczyć Białoruś przez ukraińskim nazizmem - stwierdził.
- Białoruskie samoloty i Iskandery mogą przenosić broń jądrową. Zachowałem niezbędną infrastrukturę. Jeśli będzie trzeba, to z Putinem zdecydujemy, że na Białorusi będzie i broń strategiczna - mówił dyktator z Mińska, rozpoczynają trzecią godzinę swojego wystąpienia.
"Delikatne sugestie dla Rosji"
"Uczciwie pisząc niektóre nutki wybrzmiewają też jak delikatne sugestie dla Rosji. Łukaszenka stwierdził, że rozejm powinien zostać zawarty teraz, bez prawa do przemieszczenia wojsk i dostarczenia uzbrojenia po obu stronach" - zauważa w mediach społecznościowych, komentując słowa Łukaszenki, Anna Maria Dyner, analityczka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Wśród zaproszonych gości byli parlamentarzyści i delegacje z obwodów oraz Mińska, wysocy urzędnicy państwowi, członkowie rządu, szefowie organów państwowych, mediów, zwierzchnicy wyznań religijnych. Łącznie to ponad 2,5 tys. osób.