Reżim uderza w katolików. Łukaszenka dał tylko kilka dni
Jedna z głównych katolickich świątyń w Mińsku nie będzie już siedzibą parafii. Białoruskie władze anulowały umowę o korzystanie kościoła Św. Szymona i Heleny, znanego też jako Czerwony Kościół. Reżim Łukaszenki dał katolickiej parafii tylko kilka dni na opuszczenie świątyni.
06.10.2022 | aktual.: 06.10.2022 17:50
O decyzji ws. zerwania umowy z katolicką parafią o wykorzystaniu kościoła Św. Szymona i Helenytej informują białoruskie media niezależne, powołując się na anonimowe źródła.
O zerwaniu umowy powiadomiła w Telegramie Chryscijanska Wizija. Według źródeł władze kościelne zostały już o tym poinformowane. "Parafia w ciągu kilku dni ma zabrać swoje rzeczy z kościoła" - przekazano.
Mińsk. Wcześniej "zagadkowy" pożar katolickiej świątyni
26 września w Czerwonym Kościele doszło do pożaru, który media niezależne określiły jako "zagadkowy". Potem władze miejskie wydały zakaz używania świątyni, uzasadniając to bezpieczeństwem przeciwpożarowym.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak informowano wówczas, funkcjonowanie świątyni zostało przerwane aż do "usunięcia wszystkich niesprawności i decyzji kompetentnych specjalistów".
Tzw. Czerwony Kościół mieści się na centralnym placu białoruskiej stolicy, obok budynków rządowych. Jest jedną z głównych katolickich świątyń w Mińsku.
Po upadku ZSRR i uzyskaniu przez Białoruś niepodległości, kościół przekazano wspólnocie katolickiej do bezpłatnego użytkowania, lecz nie na własność. Formalnie sprawuje ją jedna z organizacji władz białoruskiej stolicy - Minskaja Spadczyna.
Reżim wpisał więzionego Andrzeja Poczobuta na "listę terrorystów"
Białoruskie władze wpisały przebywającego w areszcie dziennikarza i działacza Związku Polaków na Białorusi Andrzeja Poczobuta na prowadzoną przez siebie "listę terrorystów" - poinformowało tymczasem na Telegramie białoruskie centrum praw człowieka Wiasna.
Poczobut jest więziony od ponad półtora roku. Władze białoruskie wysunęły wobec niego oskarżenia o "wzniecanie wrogości" i nawoływanie do sankcji.
Białoruskie środowiska obrońców praw człowieka, władze Polski i społeczność międzynarodowa uznały sprawy karne wobec przedstawicieli polskiej mniejszości za "motywowane politycznie" i pokazowe represje, które wpisują się w falę ataków na społeczeństwo obywatelskie na Białorusi i wolność słowa.
Czytaj też: Szwedzi zbadali zniszczenia. Są niemal pewni