Łukaszenka potwierdza. Biorą udział w "operacji wojskowej"
- Białoruś bierze udział w specjalnej "operacji wojskowej" w Ukrainie - oświadczył we wtorek białoruski dyktator Alaksandr Łukaszenka, dodając, że Białoruś "nie wysyła swoich żołnierzy" do tych walk. Media niezależne wskazują, iż po raz pierwszy potwierdził udział Mińska w wojnie.
- Jeśli chodzi o nasz udział w specjalnej operacji wojskowej w Ukrainie, to bierzemy tam udział. Nie ukrywamy tego. Ale nikogo nie zabijamy. Nie wysyłamy nigdzie swoich wojskowych - oświadczył Łukaszenka. Zapewnił, że Mińsk "nie narusza swoich zobowiązań" i że udział Białorusi "polega na tym, by nie dopuścić do rozszerzenia się tego konfliktu na terytorium".
Łukaszenka tym samym po raz pierwszy publicznie przyznał, że Białoruś bierze udział w "specjalnej operacji wojskowej" i użył tego wymyślonego przez władze Rosji eufemizmu, by nie używać słowa "wojna" - zauważa niezależna białoruska gazeta "Nasza Niwa".
Białoruski dyktator oskarżył przy tym Ukrainę o "prowokacje" na granicy z Białorusią. Zagroził też eskalacją konfliktu. - W najbliższym czasie nie trzeba oczekiwać osłabienia napięć. Przeciwnie, Rosja wzmocni wysiłki w specjalnej operacji wojskowej - oświadczył.
Powtórzył, że w Białorusi "nie ma konieczności ogłaszania mobilizacji", co deklarował także po ogłoszeniu w Rosji 21 września mobilizacji na wojnę z Ukrainą. Nawiązał przy tym do problemów podczas rosyjskiej mobilizacji i zapowiedział, że jego kraj zacznie sprawdzać aktualność wykazów osób podlegających obowiązkowi służby wojskowej.
- Stale szkoliliśmy naszych rezerwistów i wojska obrony terytorialnej i będziemy ich szkolić - zapowiedział dyktator z Mińska.
Zobacz też: Putin zdecyduje się na atak nuklearny? "Jesteśmy pod parasolem USA"
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski