Ludzie Prigożyna opuścili pozycje. Porzucili tony sprzętu
Po nieudanym buncie Jewgienija Prigożyna Kreml zdecydował, że Grupa Wagnera zniknie z Ukrainy. Najemnicy już wcześniej opuścili pozycje pod Bachmutem, porzucając tony sprzętu i broni. Kto przejmie teraz bezpańską broń na froncie?
01.07.2023 18:15
Grupa Wagnera od początku roku stanowiła główną siłę uderzeniową w walkach o Sołedar i Bachmut. Bojownicy Prigożyna przejęli najcięższy odcinek frontu, na którym regularne rosyjskie oddziały wykrwawiały się każdego dnia. Był to też główny powód, dla którego wzrosła liczba najemników. Kreml niezbyt chętnie przyznaje się do skali strat, a mobilizacja okazała się bardzo niepopularnym krokiem. W dodatku nielegalnym, bo oficjalnie Federacja Rosyjska nie prowadzi wojny.
Dlatego, aby uniknąć kolejnej mobilizacji prowadzonej na dużą skalę, ułatwiono prywatnej firmie militarnej praktycznie nieograniczoną rekrutację. Grupa rozrosła się do liczebności sporego korpusu, liczącego ok. 50 tys. żołnierzy. Dla porównania - 24 lutego 2022 roku pod Kijowem operowało ok. 300 wagnerowców.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Już pod koniec lata w całej Ukrainie walczyło ok. 5 tys. najemników. Żeby szybko powiększyć stan osobowy, do grupy Wagnera zwerbowano ponad 40 tys. więźniów z kolonii karnych. Na front trafili tacy zwyrodnialcy, jak Michaił Popkow, zwany "angarskim maniakiem", skazany na podwójne dożywocie za zamordowanie 83 kobiet, czy Andriej Bereżnyk, mafioso o pseudonimie "mściciel", który został skazany na 25 lat za zabójstwo i usiłowanie zabójstwa 10 innych osób. Ten ostatni zginął pod Bachmutem w grudniu 2022 roku.
- Grupa Wagnera odpowiadała za znaczący odcinek frontu, prowadząc samodzielne operacje, jak ostatnio właśnie pod Bachmutem - zauważa Jakub Link-Lenczowski, wydawca Militarnego Magazynu MILMAG. - Powoduje to, że rosyjscy najemnicy nie są podwykonawcami armii, ale raczej konkurencją dla niej, realizując poniekąd "konkurencyjne" działania bojowe przy wykorzystaniu ich sprzętu - dodaje.
Armia najemników
Oficjalnie najemnicy byli zatrudniani na kontraktach w prywatnej firmie, która została wynajęta przez rząd federalny. Ministerstwo obrony Rosji zobowiązało się dostarczyć umundurowanie, wyposażenie, sprzęt i amunicję. Prigożyn - ludzi. Zupełnie, jak znane w Polsce agencje pracy tymczasowej.
Rosyjska armia dostarczyła najemnikom czołgi T-72 w kilku wersjach, również najnowszą B3, która od początku wojny jest koniem roboczym batalionów pancernych. Zdjęcia jednego z nich obiegły świat, kiedy podczas puczu utknął w bramie cyrku w Rostowie nad Donem. Są to czołgi wyposażone w najnowsze systemy kierowania ogniem i łączności, jakie posiada rosyjska armia, oraz najbardziej zaawansowaną wersję pancerza reaktywnego.
Wagnerowcy otrzymali też transportery kołowe BTR-82A i opancerzone samochody terenowe Tigr, które stanowią podstawowe wyposażenie doborowych brygad strzelców zmotoryzowanych. Oba pojazdy są szczytowym osiągnięciem inżynierów Arzamaskiej Fabryki Maszyn.
Pierwszy powstał jako modernizacja znanego od lat 80. XX wieku pojazdu, który przede wszystkim otrzymał zdalnie sterowaną wieżyczkę z działkiem 30 mm i karabinem maszynowym oraz poprawione zawieszenie i jednostkę napędową. Dla rosyjskiej armii to spora nowość, która zaczęła wchodzić do linii zaledwie dekadę temu.
Tigr z kolei to całkowicie nowa konstrukcja, która powstała na przełomie wieków, a zaczęła wchodzić do armii w 2005 roku. Wagnerowcy otrzymali nowsze wersje Tigr-M, które otrzymały nowy silnik i zwiększoną ochronę załogi przed bronią maszynową.
Prawdziwym hitem w orkiestrze Wagnera był jednak samobieżny system przeciwlotniczy krótkiego zasięgu Pancyr-S1, który może jednocześnie zwalczać cztery cele, znajdujące się w odległości do czterech km, do wysokości lotu trzech km. Ma do dyspozycji dwie 30 mm armaty i osiem pocisków rakietowych. Systemy radarowe okazały się na tyle czułe, że podczas walk większe ptaki rozpoznawały jako wrogie bezzałogowce.
O ich skuteczności przekonali się sami Rosjanie podczas buntu Prigożyna. Wagnerowcy zestrzelili latające stanowisko dowodzenia i sześć rządowych śmigłowców, w tym maszyny walki radioelektronicznej, które w teorii powinny zakłócać tego typu systemy.
Najemnicy posiadali nawet samoloty szturmowe Su-25. Latały one bez rosyjskich oznaczeń państwowych, a na skrzydłach i stateczniku pionowym miały wymalowane wielkie litery "Z". Maszyny wspierały oddziały walczące na pierwszej linii frontu, prowadząc uderzenia i latając na wysokości czubków drzew. W jednym z takich samolotów zginął zestrzelony w maju 2022 roku emerytowany gen. mjr pil. Kamanat Botaszew.
Co dalej z bronią?
Oficjalnie całe wyposażenie zostało jedynie "wypożyczone" grupie Wagnera, a jego właścicielem nadal jest rosyjska armia. O ile w Woroneżu czy Rostowie wojsko po prostu przejęło wyposażenie od zbuntowanych oddziałów, tak na froncie różnie to bywało. Pojawiały się niepotwierdzone informacje, że najemnicy odmawiali oddania uzbrojenia albo oddalali się z nim w samochodach ciężarowych i osobowych.
Pod Bachmutem Ukraińcy weszli około kilometr w głąb rosyjskich linii. Nie udało się im jednak przejąć powagnerowskiego wyposażenia. Trafiło ono do żołnierzy 150. Gwardyjskiej Dywizji Strzelców Zmotoryzowanych, która przejęła pozycje wokół Bachmutu.
Agencja prasowa RIA Novosti już zdążyła opublikować fotoreportaż z działań dywizji, na którym widoczny jest sprzęt, który jeszcze do niedawna był na wyposażeniu najemników. Niedługo po grupie Wagnera nie zostanie w Ukrainie większy ślad, a jej pracownicy prawdopodobnie podpiszą kontrakty bezpośrednio z rosyjskim resortem obrony.
Chętni do przejęcia roli wagnerowców
Wojna jednak nie lubi próżni. Powstają kolejne firmy, które przejmą rolę wagnerowców. Rosatom posiada ponad pięć tys. uzbrojonych pracowników. Podobnie Gazprom i... moskiewskie metro.
Siergiej Kirylenko, który jest równocześnie przewodniczącym rady nadzorczej Rosatomu i wiceszefem prezydenckiej administracji, ogłosił już, że jego pracownicy mogą zająć miejsce wagnerowców.
Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski
Czytaj również: