PolskaŁuczywo: śledztwo dziennikarskie toczyło się naprawdę

Łuczywo: śledztwo dziennikarskie toczyło się naprawdę

Śledztwo dziennikarskie "Gazety Wyborczej" na temat sprawy Rywina naprawdę miało miejsce zapewniła komisję śledczą w czwartek Helena Łuczywo. Wiceprezes Agory skrytykowała też prace
prokuratury badającej sprawę Rywina.

Bogdan Lewandowski (SLD) spytał, czy śledztwo dziennikarskie w ogóle miało miejsce. "Tak. To śledztwo miało miejsce - szczerze panu przewodniczącemu odpowiadam na to pytanie" - zapewniła wiceszefowa "Gazety".

Wyjaśniła, że decyzję o podjęciu śledztwa podjął przede wszystkim Adam Michnik, ale uczestniczyli w podejmowaniu tej decyzji "w różnych momentach" wszyscy czterej zastępcy redaktora naczelnego.

Lewandowski spytał, czy istniał jakiś konkretny plan śledztwa. "Śledztwem zajmował się Adam Michnik, być może on jakiś plan miał. Ja o takim planie nie wiem" - powiedziała.

Pytana przez Lewandowskiego, czy Michnik miał kwalifikacje do prowadzenia śledztwa dziennikarskiego i czy już jakieś prowadził, wiceprezes Agory potwierdziła, dodając, iż Michnik przynosił rozmaite dokumenty, które były podstawą artykułów w "GW" mających charakter śledztwa dziennikarskiego.

Proszona o podanie przykładu śledztwa prowadzonego przez Michnika, Łuczywo powiedziała, że na pewno uczestniczył on w aferze "króla polskiej żelatyny" Kazimierza Grabka, interesował się też sprawą przetargu na system komputerowy ZUS. Zgodziła się jednak, że Michnik osobiście nie prowadził żadnego dochodzenia dziennikarskiego.

"Jest rola redaktora i autora przy śledztwie dziennikarskim, prowadzi śledztwo dziennikarz, redaktor wspomaga go, wspiera pracuje razem z nim, dyskutuje rozmaite wątki, pomaga zdobywać rozmaite materiały" - wyjaśniła Łuczywo. "W tym sensie zgoda - Michnik osobiście śledztwa nie prowadził. Występował w roli redaktora".

Na pytanie, czy pozostały jakieś materialne rezultaty śledztwa, odparła, że to objęte jest tajemnicą śledztwa.

Odpowiadając na pytanie, czy najpierw podjęto decyzję o rozpoczęciu śledztwa, czy o tym, by nie zawiadamiać prokuratury, przyznała, że nigdy nie była "specjalną zwolenniczką tego by iść do prokuratury" i teraz wydaje jej się, "że to było rozsądne stanowisko".

"Jak patrzę na to teraz, to mam takie dwie refleksje" - mówiła. "Po pierwsze, dla mnie ta cała sprawa jest czymś takim, co chciałabym żeby zachęciło ludzi w Polsce do walki z korupcją. W tej sytuacji, kiedy mamy tak oczywisty dowód i zeznania tak wiarygodnych świadków, dotyczące tej oferty korupcyjnej, fakt że wydaje się czasami, że świadków - czyli nas, pracowników Agory i "Gazety Wyborczej" - bada się z większą uwagą niż osobę, która została nagrana jako składająca ofertę korupcyjną i inne osoby, wydaje mi się zniechęcać do składania informacji o korupcji".

Przytoczyła komentarz Jerzego Urbana z tygodnika "Nie", który pisze, że "gdy prokuratura daje nam do zrozumienia, że w sprawach o korupcję czterech dobrych świadków, spontaniczne przyznanie się obwinionego przy świadkach to mało, bo główne znaczenie mają dwie taśmy, oznacza to, że kolejną sprawę o korupcję będziemy mieli w XXIII wieku. Czterech świadków, w tym jedna dama i jeden premier oraz dwie taśmy, materiał dowodowy dla żadnej redakcji, a tym bardziej prokuratury nigdy więcej nie osiągalny - to jest sygnał - pisze Urban - że sfery biznesu i polityki mogą czuć się bezpieczne".

Łuczywo pytana przez Zbigniewa Ziobrę o ewolucję rządowej propozycji nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji, odpowiedziała, że w ciągu 2002 roku można było zauważyć zmianę nastawienia rządu do prywatnych mediów, ale projekt ciągle dawał Krajowej Radzie wielką władzę nad nadawcami.

Pytana o różnicę w kształcie autopoprawki pomiędzy 18 lipca, czyli dniem pierwszej wizyty Adama Michnika u premiera Millera, gdy Michnik powiedział premierowi o propozycji Rywina, a dniem 22 lipca, Łuczywo oświadczyła, że największa różnica nastąpiła dokładnie w tym dniu, między wersją poranną a popołudniową. "Wydaje mi się, że czynnikiem, który wpłynął na tę ewolucję z całą pewnością nie była sprawa Rywina" - dodała wiceprezes Agory.

"Na pewno obserwowałabym zmianę nastawienia rządu do nadawców prywatnych w kwietniu - maju zeszłego roku" - powiedziała, dodając, że w I kwartale tamtego roku "szła ta cała kanonada na Agorę".

Wśród zmian w autopoprawce, na które Łuczywo zwróciła uwagę na początku lipca - po jej spotkaniu z Aleksandrą Jakubowską, Lechem Nikolskim i Waldemarem Dąbrowskim, było wycofanie się rządu z "Agora lex" - przepisu zabraniającego kupna stacji telewizyjnej przez gazetę codzienną, przekazanie niektórych uprawnień Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji na rzecz Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta, "żeby odsyłać do UOKiK-u, ale żeby decyzje jednak podejmowała KRRiT i nie musiała czekać na decyzję UOkiK".

Łuczywo powiedziała zarazem, że w nowej wersji autopoprawki nadal "pełno było tego typu rzeczy (...) tak, żeby Krajowa Rada w każdej sytuacji miała możliwość odebrania koncesji komuś, kto jej się, załóżmy, nie podoba i żeby powody tego nie musiały być bardzo jasno określone" - mówiła Łuczywo. (an)

[

Obraz

]( http://wiadomosci.wp.pl/pisane-ci-pisanie-6039096887997569a ) Skomentuj tę sprawę! „Rywingate” - przykład pospolitej próby korupcji, czy też afera polityczna na najwyższych szczeblach władzy. Apogeum choroby czy początek kuracji? Sprawa zostanie wyjaśniona i sprawca (lub sprawcy) skazany?
Redakcja wiadomości WP zaprasza Cię do współredagowania naszego serwisu - prześlij nam Twój komentarz dotyczący powyższego tematu.

Źródło artykułu:PAP
gazeta wyborczasejmagora
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)