PolitykaLiroy dla WP: nie przyszedłem do Sejmu odpoczywać, tylko by walczyć

Liroy dla WP: nie przyszedłem do Sejmu odpoczywać, tylko by walczyć

- Czuję się zmęczony, ale jakie to ma znaczenie?! Mnie to nie przeszkadza, bo ja nie przyszedłem do Sejmu odpoczywać, tylko by walczyć. Martwi mnie natomiast, że to rzucanie kłód pod nogi odbija się najbardziej na ludziach chorych. A to przecież o nich tak naprawdę toczy się ta walka - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Piotr Liroy-Marzec. Poseł ruchu Kukiz'15 przyznał również, że jeżeli Ministerstwo Zdrowia nie przestanie hamować prac nad projektem ustawy ws. leczniczej marihuany, to zwróci się z prośbą o interwencję do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.

Liroy dla WP: nie przyszedłem do Sejmu odpoczywać, tylko by walczyć
Źródło zdjęć: © newspix.pl | DAREK NOWAK
Przemysław Dubiński

WP: Jeszcze w czwartek wydawało się, że spotkanie podkomisji ds. leczniczej marihuany dojdzie do skutku najwcześniej w połowie listopada. Dzięki pana determinacji udało się jednak znacznie przyspieszyć prace.

Piotr Liroy-Marzec (poseł Kukiz'15): Jestem zadowolony z tego, że na kolejne spotkanie podkomisji nie trzeba będzie czekać do 15 lub 16 listopada, tak jak było to pierwotnie planowane. Podczas rozmowy z Bartoszem Arłukowiczem i Grzegorzem Raczakiem ustaliliśmy, że nie ma na co czekać, tym bardziej, że wszystkie uwagi składane przez legislatorów zostały poprawione. Zrezygnowaliśmy m.in. z upraw domowych, co było kością niezgody. W tym momencie opóźnianie całego projektu na poziomie podkomisji byłoby więc bez sensu.

WP: To spotkanie miało burzliwy przebieg?

- Aż takiego słowa bym nie użył. Najważniejsze jest to, że osiągnęliśmy kompromis.

WP: Dlaczego prace podkomisji trwają tak długo?

- Między innymi dlatego, że spotkanie, które miało odbyć się w czwartek (3.11), zostało odwołane. Przewodniczący podkomisji, poseł Grzegorz Raczak nie potrafił nam racjonalnie wyjaśnić dlaczego tak się stało. Tłumaczył, że musi zapoznać się ze zmianami, ale bez przesady, ile może to trwać? My mamy niekiedy 20 minut na zapoznanie się ze zmianami w projekcie, a tu nagle słyszymy o kilkunastu dniach. Dlatego daliśmy przewodniczącemu na to tydzień, do przyszłej środy (9.11). Wówczas na spokojnie, bez zbędnej presji usiądziemy i będziemy mogli procedować ten projekt.

WP: Widzi pan dobry klimat do rozmów?

- Z tego co widzę, to na razie największym przeciwnikiem tego projektu jest Ministerstwo Zdrowia. W tej chwili jest to jedyny i największy hamulcowy tej ustawy. W mojej opinii jest to wstrętne i nieuczciwe wobec ludzi chorych, którzy cierpiąc czekają na te zmiany. Zwłaszcza, że ministerstwo po wprowadzeniu poprawek, o które wnioskowali, tym bardziej powinno zmienić swoją postawę. Po ich działaniach widać jednak, że zasada "nie, bo nie" jest dla nich ważniejsza niż konstruktywne rozmowy i pomoc śmiertelnie chorym ludziom.

WP: Sam pan przyznał, że robi wiele by osiągnąć kompromis. Nie czuje się pan zmęczony tym ciągłym rzucaniem kłód pod nogi ze strony Ministerstwa Zdrowia?

- Czuję się zmęczony, ale jakie to ma znaczenie?! Mnie to nie przeszkadza, bo ja nie przyszedłem do Sejmu odpoczywać, tylko by walczyć. Martwi mnie natomiast, że to rzucanie kłód pod nogi odbija się najbardziej na ludziach chorych. A to przecież o nich tak naprawdę toczy się ta walka.

WP: Mówił pan, że do leczniczej marihuany przekonaliście nawet prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Być może warto byłoby zwrócić się do niego z prośbą o pomoc w rozmowach z Ministerstwem Zdrowia?

- Jeżeli na najbliższym spotkaniu podkomisji znów będą się działy jakieś dziwne sceny i wyczujemy, że ministerstwo stara się grać na zwłokę, to będzie to nieuniknione i zdecydujemy się na ten krok.

WP: Załóżmy na chwilę, że ministerstwo przestanie przeciągać rozmowy. Jaki jest najbardziej optymistyczny scenariusz ws. leczniczej marihuany?

- Podkomisja ma pięć tygodni na dokończenie prac nad tym projektem. Dzięki zmianom w ustawie i wyeliminowaniu punktów zapalnych jest duża szansa na to, że wyrobimy się z tym do końca listopada. Jeżeli dotrzymamy tego terminu, to na początku grudnia Komisja Zdrowia powinna podjąć decyzję o zgłoszeniu projektu. W tym wariancie do trzeciego czytania na sali plenarnej dojdzie do końca roku.

WP: Jeżeli Sejm przyjmie projekt waszej ustawy, to jak długo chorzy ludzie będą musieli czekać na leczniczą marihuanę?

- Jeżeli ustawa zostanie zatwierdzona w Sejmie, Senacie i przez prezydenta, to już następnego dnia możemy zacząć uprawę leczniczej marihuany w specjalistycznym ośrodku naukowym. Zgłosił się do nas już nawet podmiot, który jest tym zainteresowany. Mogliby oni dostarczyć tyle surowca, by wystarczyło na potrzeby chorych przez pierwsze trzy miesiące.

WP: Najbliższe spotkanie podkomisji może być przełomowe?

- Może być różnie, dlatego to o czym rozmawialiśmy wcześniej, to optymistyczna wersja. Tak to powinno wyglądać, gdyby prace nad tą ustawą były prowadzone jak należy. Jak znam jednak życie, to czeka nas jeszcze sporo przejść i różnych niespodzianek ze strony Ministerstwa Zdrowia. Jeżeli te prace będą się przeciągały to myślę, że chorzy ludzie, którzy czekają na te zmiany, nie będą mieli skrupułów i złożą pozew zbiorowy przeciwko ministerstwu.

WP: Co by pan powiedział tym wszystkim chorym ludziom przed środowymi rozmowami w podkomisji?

- Ludziom chorym, to już nawet nie wiem co powiedzieć, bo walka o leczniczą marihuanę trwa tak długo, że państwu polskiemu powinno być za to wstyd. Mogę tylko poradzić osobom hamującym tę ustawę, by spotkali się z chorymi, odwiedzili ośrodki, hospicja i szpitale. Każdy z pacjentów chętnie opowie im o tym, jak cierpi i jak wiele znaczy dla niego ten projekt. Mam nadzieję, że posłowie podczas głosowania tej ustawy nie będą podatni na wpływy urzędników, którzy wywierają na nich wpływ. Jeżeli ktoś przyszedł do Sejmu by działać w imieniu kogoś innego niż obywatele, to chyba minął się z powołaniem.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (221)