Leszek Miller: "o szorstkiej przyjaźni" prezydenta i premiera
- Ziarno kiełkuje. Zobaczymy, co z tej sadzonki, tak ładnie się rozwijającej, wyrośnie - stwierdził były premier Leszek Miller pytany o "szorstką przyjaźń" między prezydentem, premier i szefem PiS.
07.09.2017 09:19
Leszek Miller, który jest autorem określenia "szorstka przyjaźń", obrazującego jego stosunki jako premiera z ówczesnym prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim, rozmawiał z Robertem Mazurkiem w RMF FM na temat relacji prezydenta Andrzeja Dudy z premier Beatą Szydło. Zdaniem polityka SLD każdy prezydent dostrzega w pewnym momencie "nowe możliwości, o których być może wiedział, ale nie zakładał, że będzie je stosował". - Mamy taki moment właśnie - stwierdził.
Zobacz także
- Prezydent uznał, że nie może być ciągle zaskakiwany, upokarzany, nie może być ciągle odstawiany do kąta, i że ma możliwości, które może użyć - tłumaczył Leszek Miller. Dopytywany czy tak samo było w przypadku Aleksandra Kwaśniewskiego, odparł, że nie należy tych sytuacji porównywać.
- Zarówno Aleksander Kwaśniewski, jak i ja, byliśmy samodzielnymi podmiotami politycznymi, a tutaj mamy do czynienia z sytuacją, w której zarówno prezydent, jak i premier zależą od głównego dysponenta sceny politycznej - dodał rozmówca Roberta Mazurka.
Miller stwierdził przy tym, że prezydent nie wykorzystał jeszcze wszystkich swoich uprawnień, Jednym z nich jest zwoływanie Rady Gabinetowej, czyli posiedzenia rządu pod jego kierownictwem. Na uwagę prowadzącego program, że zrobił to Lech Kaczyński, ale nic mu to nie dało, były premier stwierdził, że "teraz by to dało".
- Prezydent jest ciągle w takiej sytuacji, gdzie podejrzewa się go o brak samodzielności, więc taki obrazek w telewizji, że pan prezydent przewodniczy posiedzeniu rządu, to byłby obrazek bardzo dobrze działający dla prezydenta - stwierdził.
- Być może, ale to byłaby putinada. To byłaby czysta putinada. Takie obrazki mamy z Moskwy - zwrócił uwagę Robert Mazurek.
- Niech pan tu nie przywołuje Putina, dlatego że to robią wszyscy. Polityka jest wielkim show odbywanym codziennie - odparł Miller.
Polityk SLD stwierdził także, że nie rozumie burzy wokół słów rzecznika prezydenta, który stwierdził, że gdyby Andrzej Duda chciał zmian w składzie rządu, to rozmawiałby na ten temat z Jarosławem Kaczyńskim. - To przecież prawda - powiedział. - Nie ma się co oburzać na sytuację faktyczną. Przecież tak jest i wszyscy o tym wiedzą. Więc skąd te pretensje do rzecznika prezydenta? - dodał.
Jego zdaniem nie byłoby takich sytuacji na polskiej scenie politycznej, gdyby premierem został Jarosław Kaczyński. Na pytanie prowadzącego czy to oznacza, że Beata Szydło jest taka słaba, odparł, że Jarosław Kaczyński już był premierem. - Pan premier Kaczyński dowiódł, że niebezpiecznie mieć premiera, a pani Szydło dowodzi, że można nie mieć premiera - stwierdził.
Leszek Miller był także pytany o reparacje wojenne, o których ostatnio głośno mówią politycy PiS. - Najpierw powinien być jakiś dokument, a potem dyskusja. Mamy oczywiście moralne prawo do odszkodowań, natomiast nie mamy argumentów prawnych - stwierdził były premier.
- Mnie się wydaje, że to paliwo smoleńskie troszkę już się wypala. To pojawił się nowy temat reparacji wojennych od Niemiec - mówił w rozmowie z RMF FM Leszek Miller. Jak dodał były premier, "w ogóle Polska polityka zagraniczna jest prowadzona w taki oto sposób, że jest funkcją sytuacji wewnętrznej". - Jeżeli coś się opłaca w wewnętrznej polityce, to jest przenoszone za granicę - dodał.
Źródło: RMF FM