Kulisy wojny o ambasadorów. Duda przestrzega rząd, Tusk idzie na ostro. "Cios za cios"

Polityczne zawieszenie broni między prezydentem a rządem nie trwało długo. Dzień po wizycie w Waszyngtonie, gdzie polskie władze pokazały jedność, Donald Tusk z Radosławem Sikorskim postanowili ostro zagrać przeciwko Andrzejowi Dudzie. To początek rozgrywki o ambasadorów. Duda już szykuje odwet.

Prezydent Duda i premier Tusk w USA, w tle Radosław Sikorski
Prezydent Duda i premier Tusk w USA, w tle Radosław Sikorski
Źródło zdjęć: © East News | Andrew Harnik

- Mocno Sikorski nas zaatakował. To wypowiedzenie wojny - mówi nam jeden z bliskich współpracowników prezydenta Andrzeja Dudy.

Karty przetargowe i początek trudnych rozmów

Konsternacja. Tak można określić odczucia w Pałacu Prezydenckim po deklaracji szefa MSZ Radosława Sikorskiego o wszczęciu procedury odwoławczej ponad 50 ambasadorów. 

- Co innego, gdyby Tusk i Sikorski przyjechali do Pałacu porozmawiać na ten temat. A oni wrócili ze wspólnego wyjazdu do USA, ledwie wyszli z samolotu i uderzyli w prezydenta - mówi prezydenckie źródło. 

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jak twierdzi nasz rozmówca, rząd miał wykazać się w tej sprawie niekonsekwencją. - Na początku roku wiceminister spraw zagranicznych Władysław Teofil Bartoszewski zapowiadał stopniową wymianę ambasadorów. MSZ najpierw deklarowało przegląd placówek, a później finalną decyzję. I co? Postanowili pójść na ostro - wskazuje rozmówca zbliżony do Pałacu.

W Kancelarii Prezydenta panuje przekonanie, że resort Radosława Sikorskiego celowo zagrał ofensywnie, żeby "zyskać kartę przetargową" w sprawie ewentualnego pozostawienia zaufanych ludzi Dudy na stanowiskach ambasadorów. 

- Pod koniec lutego Sikorski po posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa w Nowym Jorku deklarował, że Krzysztof Szczerski pozostanie nadal ambasadorem Polski przy Organizacji Narodów Zjednoczonych. Gra będzie się toczyła wokół Marka Magierowskiego, który jest ambasadorem Polski w USA. Nie wyobrażamy sobie, że zastąpi go Bogdan Klich, który był ministrem obrony narodowej, kiedy doszło do katastrofy w Smoleńsku. Na to zgody prezydenta nie będzie - podkreśla współpracownik Andrzeja Dudy.

Nieoficjalnie mówiło się wcześniej, że Duda i Tusk mieli się porozumieć w zakresie mianowania ambasadorów. Prezydent miał aprobować kandydatów przedstawionych mu przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych. W zamian swoje stanowiska mieli zachować jego byli współpracownicy w Kancelarii: Krzysztof Szczerski, który jest przedstawicielem Polski przy ONZ, Paweł Soloch, który jest ambasadorem w Rumunii, Jakub Kumoch - ambasador w Chinach, oraz Adam Kwiatkowski, który objął placówkę w Watykanie.

Co ciekawe - jak słychać nieoficjalnie - Radosław Sikorski nieźle ocenia kompetencje i działalność zarówno Szczerskiego, jak i Kumocha. Do ich obrony z kolei nie jest skłonny szef gabinetu prezydenta Marcin Mastalerek. - Tu się otwiera pole do rozmów - słyszymy.

Wcześniejsza niepisana "umowa" - wedle niektórych źródeł - miała być zerwana przez Pałac Prezydencki, który chciał mieć dodatkowo wpływ na obsadę placówek w Paryżu i w NATO.

- Jak PiS doszedł do władzy, to minister Witold Waszczykowski dostał zadanie od prezesa PiS, by wymienić ambasadorów na swoich ludzi. W 2017 roku doszło do sporu prezydenta z szefem MSZ wokół kilku kandydatur. Prezydent nie chciał podpisać się pod nimi. Nie widzimy powodu, by w obecnej sytuacji ostateczny głos nie należał do Pałacu Prezydenckiego - uważa nasz informator z otoczenia Dudy.

Oko za oko, ząb za ząb. Duda przestrzega Sikorskiego

Na takie stawianie sprawy nie zgadza się rząd. Radosław Sikorski twierdzi, że nie ma żadnych "ambasadorów prezydenckich", a za realizację polityki zagranicznej w pełni odpowiada Rada Ministrów - również za pośrednictwem ambasadorów. Słowem: Donald Tusk z ministrem Sikorskim chcą mieć pełną kontrolę nad polityką kadrową w placówkach dyplomatycznych.

Jak twierdzą nasi rozmówcy, premier jest w tej sprawie zdeterminowany. - Tusk stawia sprawę twardo, ale zmiękczać stanowisko może Radek. Czekamy na prezydenta i będziemy rozmawiać - twierdzi polityk zorientowany w sytuacji.

Sam Sikorski - jak słyszmy - był dotąd bardzo dobrze oceniany przez Pałac. - Aktywność międzynarodowa Sikorskiego jako szefa MSZ po październikowych wyborach pozytywnie zaskoczyła prezydenta i jego ludzi. Jego głośne wystąpienia, choćby na forum ONZ, zrobiły bardzo dobre wrażenie - przyznają nasze źródła.

I to jest spore zaskoczenie - Sikorski bowiem przez ostatnie lata był jednym z najostrzej krytykowanych przez PiS (ale również przez środowisko prezydenta Dudy) polityków Koalicji Obywatelskiej.

Tym bardziej Duda miał być zawiedziony ruchem Sikorskiego w sprawie ambasadorów. Głowa państwa miała decyzję MSZ w tej sprawie uznać za "konfrontacyjną". - Jeżeli rząd będzie upierał się przy swoim i za wszelką cenę toczył wojnę z prezydentem, to Sikorski może zapomnieć o poparciu Pałacu w rywalizacji o stanowiska międzynarodowe w przyszłości. W tym komisarza ds. obronności - twierdzi współpracownik Andrzeja Dudy.

"Cios w szczękę"

Sam Sikorski zapewnia w mediach, że "zmiany zostaną dokonane w sposób cywilizowany", a on sam pozostaje w kontakcie z prezydentem. Jednak według naszych informacji wielu ambasadorów miało być zaskoczonych ruchem MSZ - a przede wszystkim jego skalą.

Jeśli Tusk z Sikorskim chcą "sczyścić" za jednym zamachem 50 ludzi z placówek, to należy to czytać jako nawet nie gest, ale cios polityczny. I to w szczękę prezydenta - twierdzi rozmówca zbliżony do Pałacu.

Jak przekazało w komunikacie MSZ, "rząd ponoszący konstytucyjną odpowiedzialność za politykę zagraniczną uważa, że niezbędna wymiana na stanowiskach przedstawicieli Polski za granicą służy lepszemu, profesjonalnemu realizowaniu trudnych wyzwań stojących dziś przed polską polityką zagraniczną".

Co mówi ustawa?

Zgodnie z ustawą o służbie zagranicznej, ambasadora mianuje i odwołuje Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej na wniosek ministra właściwego do spraw zagranicznych, zaakceptowany przez prezesa Rady Ministrów.

Minister właściwy do spraw zagranicznych przed skierowaniem wniosku zasięga opinii Konwentu Służby Zagranicznej. W skład Konwentu wchodzą: minister właściwy do spraw zagranicznych lub wskazany przez niego członek kierownictwa urzędu obsługującego ministra właściwego do spraw zagranicznych jako przewodniczący, szef Służby Zagranicznej, przedstawiciel Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej oraz przedstawiciel Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

Jak słyszymy nieoficjalnie, jeśli Duda postawi weto w sprawie niektórych ambasadorów, rząd może zmienić ich status na charge d'affaires (to niższy stopień dyplomatyczny, obniżający de facto rangę placówki). To jednak scenariusz skrajny; rząd woli go uniknąć i dogadać się z prezydentem.

Na razie premier Donald Tusk nie chce ujawnić listy nazwisk ambasadorów, których chciałby odwołać.

Sylwester Ruszkiewicz i Michał Wróblewski, dziennikarze Wirtualnej Polski

Zobacz także
Komentarze (590)