Kulisy kampanii. W PiS będą działać dwa sztaby? "Ryzyko konfliktów jest spore"
Ambicjonalne i osobiste spory między poszczególnymi członkami kolejnych frakcji w PiS mogą doprowadzić do konfliktu w obozie władzy, który może zaszkodzić kampanii formacji Jarosława Kaczyńskiego przed wyborami do Sejmu i Senatu. Lider PiS ma jednak plan, jak temu zaradzić. - Podporządkować mają się wszyscy. Bez wyjątku - mówią nam ludzie zbliżeni do partyjnej centrali.
Władze PiS - jak informowała Wirtualna Polska - wskazały na początku grudnia osoby, które wejdą do sztabu wyborczego partii rządzącej. Jego działaniom w dużej mierze ton nadawać będą ludzie skonfliktowani z otoczeniem premiera Mateusza Morawieckiego. Wiele wskazuje na to, że współpracownicy szefa rządu będą wyłączeni z prac sztabu w centrali PiS - przynajmniej na tym etapie. Pozostanie im głównie dbanie o wizerunek premiera i planowanie jego aktywności medialnych.
To - jak mówią nam nieoficjalnie politycy PiS - może doprowadzić do sytuacji, w której w ramach obozu rządzącego będą działać dwa sztaby: jeden skupiony wokół centrali PiS i drugi pracujący na rzecz szefa rządu.
Taki podział - biorąc pod uwagę spięcia wewnątrz samego PiS - może doprowadzić do konfliktów w kampanii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nowogrodzki łącznik
W środę, 7 grudnia, Wirtualna Polska jako pierwsza poinformowała o najważniejszych ustaleniach Komitetu Politycznego PiS, który zebrał się tego samego dnia. Władze partii Jarosława Kaczyńskiego - opierając się na rekomendacji samego lidera - zdecydowały, że szefem sztabu wyborczego przed wyborami do Sejmu i Senatu będzie europoseł Tomasz Poręba. To właśnie on ma kierować najważniejszą od lat kampanią, na którą partia rządząca zamierza przeznaczyć wszelkie możliwe siły i środki.
Z nieoficjalnych rozmów z przedstawicielami obozu władzy wiemy, że wybór Poręby wynikał z wielu czynników (rekordowe wyniki wyborcze na Podkarpaciu, doświadczenie, lojalność wobec lidera, ugruntowana pozycja w partii, wygrane kampanie w 2018 i 2019 roku, brak zakusów do budowania na siłę popularności medialnej). Ale kluczowe jest to, że - jak słyszymy - europoseł PiS miał być najbardziej odpowiednią osobą do tego, by być "łącznikiem" między dwoma zwaśnionymi grupami politycznymi - nie tyle w koalicji, gdzie toczą się głośne spory z "ziobrystami", ile w samym PiS.
- Tomek ma łagodzić napięcia między Nowogrodzką i kancelarią premiera. To nie będzie łatwe zadanie - mówią nam współpracownicy Kaczyńskiego. Nie kryją przy tym, że ryzyko konfliktów w obozie władzy w czasie kampanii jest bardzo duże. - W każdej wielkiej partii to jest nieuniknione. Trzeba będzie nad tym zapanować - mówią.
Jak słyszymy, Poręba, jako szef kampanii, ma "budować" i "koordynować" współpracę między dwoma kluczowymi ośrodkami w obozie władzy - partyjnym i premierowskim.
Centrala już nie chce harcerzy
W sztabie wyborczym PiS - jak pisała już Agata Kondzińska w "Gazecie Wyborczej" w sierpniu tego roku - znajdą się ludzie związani z centralą PiS, a także blisko współpracujący z byłą premier Beatą Szydło czy wicepremierem Jackiem Sasinem.
Do tej pierwszej grupy należą m.in. sekretarz generalny PiS Krzysztof Sobolewski i jego zastępca Piotr Milowański (nieuwikłani w wewnętrzne konflikty, bezfrakcyjni, bezwzględnie lojalni wobec władz partii), do drugiej - rzecznik PiS Rafał Bochenek i dawni kampanijni doradcy premier Szydło i prezydenta Dudy: Anna Plakwicz i Piotr Matczuk. Do trzeciej grupy zaś należy przede wszystkim wiceminister aktywów państwowych Andrzej Śliwka, który - z rekomendacji Sasina - również znajdzie się w ścisłym sztabie.
Jest jeszcze człowiek od "badań specjalnych", czyli Piotr Agatowski, kojarzony z prezydentem Dudą, ale wykonujący od lat zlecenia dla Nowogrodzkiej.
Oczywiście nazwisk w sztabie wyborczym PiS będzie więcej, ale nie da się ukryć, że brakuje wśród nich - przynajmniej na razie - współpracowników i doradców premiera Morawieckiego, który jest przecież wiceprezesem PiS i siłą rzeczy będzie jedną z twarzy kampanii.
Dlaczego zatem w najważniejszym gronie, w którym decydować się będą losy kampanii przed - jak lubi powtarzać Kaczyński - "najważniejszymi wyborami od 1989 roku", nie ma ludzi premiera? - Nowogrodzka ma do nich ograniczone zaufanie - słyszy.
Brak zaufania
- Wiele osób w centrali miało pretensje, że ludzie Morawieckiego i - generalnie - kancelaria premiera nie koordynują aktywności premiera z partią. Jego doradcy mieli swoje pomysły, centrala miała swoje, w efekcie wiele rzeczy ze sobą nie współgrało - zauważa jeden z polityków PiS.
Inny nie ukrywa, że premier Morawiecki stworzył sobie własny "rząd w rządzie", czego dowody widoczne są w dziesiątkach maili, jakie wypłynęły ze skrzynki byłego szefa kancelarii premiera Michała Dworczyka.
Dla znacznej części polityków PiS nie było to zaskoczeniem; od dawna było wiadomo, że premier otoczył się swoimi ludźmi, którzy nierzadko mieli na pieńku z władzami PiS (choć sami od wielu lat należeli do partii) i zdecydowali się we własnym gronie "robić politykę". Ale dopiero maile odsłoniły ten fakt przed opinią publiczną.
Nie bez znaczenia są konflikty, które od dawna były znane w środowisku, a które również dziś mają wpływ na to, kto będzie kształtował kampanię PiS.
Wspomniani już Anna Plakwicz i Piotr Matczuk - współtwórcy wielu zwycięskich kampanii PiS, dawni właściciele słynnej spółki Solvere, która pracowała m.in. dla Polskiej Fundacji Narodowej i tworzyła antysędziowskie kampanie - są od wielu lat skonfliktowani z ludźmi kojarzonymi z premierem, m.in. z obecnym szefem Centrum Informacyjnego Rządu Tomaszem Matynią oraz byłym wicedyrektorem CIR Mariuszem Chłopikiem (obecnie poza polityką).
Anna Plakwicz i Piotr Matczuk mieli także stać po stronie wicepremiera Jacka Sasina w jego sporze z premierem Morawieckim. - Od dawna między tymi grupami jest rywalizacja i wzajemna niechęć. Osobista i zawodowa. Moim zdaniem, mimo stawki kampanii i świadomości, że "wszystkie ręce na pokład", bardzo ciężko byłoby się im dogadać - twierdzi jeden z naszych rozmówców.
Kolejny dodaje: - Proszę nie zapominać, że spór dotyczyć będzie także list wyborczych. Morawiecki, Sasin, Ziobro - każdy z nich będzie chciał zbudować jak najsilniejszą frakcję swoich ludzi w kolejnym Sejmie. A miejsc będzie mniej niż w poprzednich wyborach.
Inny rozmówca przyznaje: - Sztab ma być jeden. Na Nowogrodzkiej. Reszta machiny ma wypełniać zadania. W tym kancelaria premiera. Jeśli otoczenie Morawieckiego będzie próbowało wcielać w życie plany poza wiedzą partii, to centrala tym razem nie przymknie na to oczu.
Nasz informator nie ukrywa: dla PiS to gra o wszystko. - Jeśli ktoś będzie próbował grać w kampanii po swojemu, to zostanie to odebrane jako jawne szkodzenie partii. Zabawa się skończyła - słyszymy.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski