Kto i po co zrobił "Ince" rozbierane zdjęcia?
Biuro kontroli KGP sprawdza, kto i w jakim
celu zrobił Halinie G. "Ince", skazanej za pomoc w zabójstwie b.
ministra sportu Jacka Dębskiego, zdjęcia w samej bieliźnie -
poinformował rzecznik komendanta głównego policji
podinsp. Mariusz Sokołowski.
Zdjęcia "Inki" znajdowały się w aktach jej sprawy. W poniedziałek na pierwszej stronie opublikował je jeden z tabloidów. - Interesuje nas również to, w jaki sposób gazeta znalazła się w posiadaniu tych zdjęć - powiedział Sokołowski.
Policja wyjaśnia tę sprawę na polecenie komendanta głównego policji gen. insp. Andrzeja Matejuka. - Trudno powiedzieć, kto i w jakim celu te zdjęcia zrobił - powiedział. Jak dodał, tego typu fotografie policja robi na przykład podczas oględzin ciała ofiary. Sokołowski wyjaśnił, że jeśli chodzi o zdjęcia osoby podejrzanej, to fotografuje się ją w ubraniu.
W połowie kwietnia Halina G. - "Inka", skazana za pomoc w zabójstwie Dębskiego, opuściła więzienie na warszawskim Grochowie, gdzie spędziła osiem lat.
B. minister sportu w rządzie AWS zginął w Warszawie w pobliżu restauracji, z której wyszedł nocą z "Inką" (bawili się tam w szerszym towarzystwie). Zastrzelił go płatny zabójca Tadeusz Maziuk - "Sasza", śledzący ich nocny spacer wzdłuż Wisły.
Dzień później "Inka" sama poszła na policję, mówiąc, że była świadkiem zabicia swego towarzysza. Stwierdziła tam: "tak wyszło, że to ja wystawiłam Jacka". W sądzie mówiła, że to śledczy zasugerowali jej takie słowa. Były one wszechstronnie analizowane przez prokuratorów, adwokatów i sędziów w kolejnych procesach.
O zlecenie zabójstwa był oskarżony mafijny boss mieszkający pod Wiedniem Jeremiasz Barański - "Baranina" - daleki kuzyn Dębskiego, który zdołał naciągnąć go na zainwestowanie 400 tysięcy dolarów. Pieniądze przekazane Barańskiemu przepadły, a Dębski zaczął dopominać się ich zwrotu.
W trakcie procesu w Wiedniu "Baranina" popełnił samobójstwo w więzieniu. Także "Sasza" odebrał sobie życie w polskim areszcie - tuż po zatrzymaniu go i przedstawieniu zarzutu. "Inka" jest więc jedyną żyjącą dziś osobą znaną z powiązania z tą zbrodnią.
Po pierwszym wyroku 8 lat więzienia dla "Inki" apelacja uchyliła orzeczenie, a warszawski sąd okręgowy drugi raz wymierzył taki sam wyrok. Sądy uznały, że "Inka" - choć ujawniła kierowanie zbrodnią przez "Baraninę" i jej wykonanie przez "Saszę" - swoją rolę umniejszała i kwestionowała własną winę, dlatego nie było nadzwyczajnego złagodzenia kary dla skazanej. Sąd też stwierdził prawomocnie, że kobieta przez kilka lat współpracowała z Barańskim, o którym wiedziała, że jest przestępcą, ale brak dowodów, by znała ona treść uzgodnień "Baraniny" i "Saszy".