Kto dobrze wyszedł na sprawie Misiaka...
Spada i Platformie, i PiS, i rządowi, a nawet premierowi, jedno tylko SLD ma powody do zadowolenia. Zyskując w dwa tygodnie 4% poparcia, partia złapała wiatr w żagle. Dodatkowo doskonale wykorzystała propagandowo sprawę senatora Misiaka, co ma szansę zaprocentować również w przyszłości.
20.03.2009 | aktual.: 10.01.2011 15:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sojusz rozpoczął ofensywę zaraz po ujawnieniu afery „misiaczenia”. Zaczął od serii konferencji prasowych. Używając argumentów o tragedii zwalnianych stoczniowców, na których senator Platformy chciał zrobić dobry interes, SLD zawalczył o wyborców PO, zwłaszcza tych o lewicowych poglądach. Potem szef partii dramatycznie pytał "gdzie była Julia Pitera, kiedy senator Misiak pracował nad specustawą stoczniową?". Dawno już takiej energii Sojusz nie wykazywał. Skutki tych działań zauważymy zapewne w następnym badaniu, najprawdopodobniej partia wreszcie uzyska dwucyfrowe poparcie. Bardziej niemrawo zareagowało Prawo i Sprawiedliwość, zazwyczaj doskonale wykorzystujące wpadki rządzącej partii. Na razie utraciło 1% poparcia, ale biorąc pod uwagę fakt, że dopiero co partia zakończyła wielce kosztowną kampanię wizerunkową, spindoktorzy partii sen mogą mieć niespokojny. 19% poparcia trudno nazwać dobrym wynikiem. Platforma z 41-procentami ma przewagę – łagodnie mówiąc - miażdżącą.
Notowania premiera i rządu w ostatnich dwóch tygodniach znacznie się pogorszyły. Ilość ankietowanych oceniających źle pracę premiera jest większa niż liczba ocen pozytywnych. Dotychczas szefa rządu nie imały się żadne spadki nastrojów, dziś o wypełnianiu przez Donalda Tuska obowiązków premiera z aprobatą mówi dwóch na pięciu badanych – 40%, a złe zdanie o jego pracy premiera ma blisko połowa Polaków. Za podejście do sprawy Misiaka trzeba jednak Donalda Tuska pochwalić. Choć, co oczywiste, ujawnienie nieetycznych zachowań działacza partii bardzo negatywnie wpłynęło na wizerunek Platformy, to premier w tych okolicznościach postąpił najlepiej jak mógł. Źle wróżyło początkowe długie milczenie, można było odnieść wrażenie, że sprawa rozejdzie się po kościach, a senator najwyżej zostanie zawieszony w prawach członka klubu. Kiedy już jednak przemówił, nie było zmiłuj: Misiak musi pakować manatki. Niesmak budzą tylko nierówne standardy stosowane przez premiera wobec Waldemara Pawlaka, ale potraktowanie równie surowo
szefa koalicyjnej partii, politycznie byłoby dla niego zbyt ryzykowne.
"Zostałem ukrzyżowany za własny błąd i nie swoje grzechy" - powiedział Misiak w TVN24. Zdaniem niektórych polityków PiS, senator stał się przypadkową ofiarą wojny między otoczeniem premiera Tuska i wicepremiera Pawlaka. Czy rzeczywiście mieliśmy do czynienia z publicznym praniem brudów przez obu koalicjantów, a senator PO został zatopiony na skutek tej wojny? Trudno powiedzieć. Na pewno teraz następnym krokiem Tuska, jeśli chce odeprzeć zarzut o podwójnej moralności, powinno być opracowanie konkretnych przepisów, które nie dopuszczą do podobnych sytuacji w przyszłości. Na razie o tym cicho, premier przebąkuje coś o "rozwiązaniach systemowych”. Mówi się, że wykorzystywaniu przez polityków układów i powiązań rodzinno-towarzyskich chce zapobiegać poprzez specjalną ustawę antykorupcyjną Julia Pitera. Być może wreszcie przestanie być kwiatkiem do kożucha dla rządu Tuska.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska