Kryzys na granicy z Meksykiem. "Paliwo, które może mobilizować wyborców"
Nadchodzi kolejna wojna secesyjna, a Teksas będzie niepodległy - grzmią liczne nagłówki pojawiające się w przestrzeni medialnej, szczególnie w social mediach. Wszystko ma związek z sytuacją na granicy z Meksykiem. - Wyborcy bardziej ufają w tym temacie Trumpowi niż Bidenowi - mówi w rozmowie z WP amerykanista Andrzej Kohut.
30.01.2024 | aktual.: 30.01.2024 09:59
Przypomnijmy, że w grudniu 2023 roku na południowej granicy USA odnotowano rekordową liczbę zatrzymanych osób - ponad 300 tysięcy. W styczniu sytuacja się poprawiła, ale służby graniczne już od dawna alarmują, że liczba migrantów przytłacza ich zasoby. Z masowym napływem cudzoziemców borykają się m.in. Arizona i Floryda, ale przede wszystkim Teksas.
Eskaluje także spór między republikańskimi władzami Teksasu (z partii Republikanów wywodzi się Donald Trump - red.) a administracją federalną. Gubernator Teksasu Greg Abbott ustawił na brzegu rzeki Rio Grande drut żyletkowy - jest on podobny do drutu kolczastego, jednak zamiast kolców posiada ostrza przypominające żyletki.
Abbott wysłał tam także żołnierzy Gwardii Narodowej, blokując dostęp do granicy funkcjonariuszom federalnych służb CBP (Customs and Border Protection). Mimo że Sąd Najwyższy USA zezwolił służbom na usunięcie drutu, teksańskie władze zignorowały tę decyzję. Ich działania zostały poparte przez niemal wszystkich republikańskich gubernatorów oraz czołowych polityków partii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Duża skala obecnego kryzysu migracyjnego
Andrzej Kohut, amerykanista, specjalista w Ośrodku Studiów Wschodnich, autor podcastu "Po amerykańsku" i książki "Ameryka. Dom podzielony", w rozmowie z Wirtualną Polską mówi, że nie ma najmniejszych wątpliwości, że migracja będzie tematem w tych wyborach.
- W 2016 roku Donald Trump zwyciężał, proponując radykalne rozwiązania dotyczące właśnie powstrzymania nielegalnej migracji. Proponował wybudowanie sławetnego muru - przypomina ekspert.
I zaznacza, że - jeżeli spojrzymy na statystyki - wówczas "problem związany z napływem nielegalnych migrantów był wielokrotnie mniejszy niż obecnie". - Skala obecnego kryzysu migracyjnego przebija nawet ten trudny czas we wczesnych latach 2000, kiedy napływ migrantów z Meksyku sprawił, że Ameryka miała spory problem. To wówczas wiązało się z wojnami narkotykowymi - wspomina Kohut.
- Obecnie ta skala jest jeszcze większa, a problem dotyczy już nie tylko Stanów przygranicznych jak Teksas czy Arizona, ale wielkich amerykańskich miast, gdzie wielu migrantów czeka na rozpatrzenie swoich wniosków azylowych, pozostaje na utrzymaniu miasta, jak choćby Nowy Jork. To generuje dodatkowe problemy, duże wydatki, niepokoje w miastach, zaniepokojenie wyborców, sprzeciw polityków demokratycznych wobec polityki Joe Bidena - wylicza.
"Paliwo, które zdecydowanie może mobilizować wyborców"
Jak podkreśla rozmówca Wirtualnej Polski, Republikanie doskonale zdają sobie sprawę, że ta polityka migracyjna Bidena jest oceniana przez wyborców negatywnie. - Mamy sondaże z końca 2023 roku pokazujące, że wyborcy bardziej ufają w tym temacie Donaldowi Trumpowi niż obecnemu prezydentowi - dodaje.
- W związku z tym eskalacja nastrojów, przypominanie o tym, co dzieje się na granicy, niepozwolenie, by kryzys dało się łatwo załagodzić, są w politycznym interesie Republikanów. To paliwo, które zdecydowanie może mobilizować wyborców, przyciągać nowych, niezdecydowanych, którzy obawiają się chaosu choćby na ulicach amerykańskich miast - ocenia Kohut. I dodaje: - Trudno sobie wyobrazić, żeby z tego nie korzystali.
Jak zauważa, zagrożenie ze strony masowej migracji się dzieje, nie jest to fake news. - Te liczby stały się wielokrotnie większe, niż to miało miejsce wcześniej. Amerykański system azylowy sobie z tym nie radzi, od lat jest niewydolny. Nie ma sensownego pomysłu, jak ten problem rozwiązać - ocenia.
- Widać to po tym, jak reaguje administracja Bidena, która zapowiadała humanitarny zwrot w polityce, odejście od rozwiązań z czasów Trumpa. A z czasem znaczną część z nich utrzymywała - zaznacza ekspert.
Teksas niepodległy? Powtarzany często mit
Rozmówca Wirtualnej Polski odnosi się także do pojawiających się w przestrzeni publicznej fake newsów o tym, że Teksas miałby pokusić się na niepodległość względem USA. - To powtarzany często mit, dotyczący sposobu, w jaki Teksas przyłączył się do Stanów Zjednoczonych w pierwszej połowie XIX wieku (Teksas został zaanektowany przez Stany Zjednoczone w 1845 roku i stał się dwudziestym ósmym stanem - red.) - wyjaśnia.
Jak mówi, jest to łączone z pewną sugestią, że "Teksas zgodził się na warunkowe uczestnictwo w unii". - W związku z tym, jeśli zasady działalności w tejże unii, ale i działanie rządu w Waszyngtonie, nie będą Teksasowi odpowiadały, to zawsze może z niej wystąpić - dodaje.
- To jest nieprawda. W 1869 roku w sprawie Texas vs White, Sąd Najwyższy rozstrzygnął tę kwestię negatywnie dla Teksasu. Stwierdzając, że jest on nierozłączną częścią unii, z której mógłby wystąpić jedynie na drodze rebelii, tak czy inaczej nielegalnej. Albo za zgodą wszystkich innych Stanów, co wydaje się ekstremalnie mało prawdopodobne - zaznacza.
I dodaje, że ta dyskusja toczy się, nie jest nowa. - Wśród Teksańczyków takie przekonanie, że taka możliwość istnieje, wciąż pokutuje - podkreśla rozmówca WP.
Rosja chce destabilizować sytuację w USA
Amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW) poinformował, że Rosja chce destabilizować sytuację wewnętrzną w Stanach Zjednoczonych. Rosyjska przestrzeń informacyjna jest bowiem wypełniona materiałami na temat konfliktu między władzami Teksasu a władzami federalnymi.
Ponadto, jak donosi ISW, jeden ze znanych powiązanych z Kremlem blogerów próbował podważać legalność nadchodzących wyborów w USA. Cel jest jasny - rosyjska propagandowa narracja ma po prostu manipulować wewnętrznymi politycznymi wydarzeniami w Stanach, ale i wywołać niestabilność w kraju oraz zaburzać amerykańskie dyskusje na temat dalszego wsparcia Ukrainy w wojnie z Rosją.
Zobacz także
Kohut podkreśla, że od przynajmniej 2016 roku obserwujemy działania Rosji, mające na celu wpływanie Rosji na wyniki wyborów w USA. - Dochodzenia ws. rosyjskiej aktywności ujawniły, że stara się ona podsycać skandale polityczne i społeczne w USA. Widzieliśmy to w 2016 roku, powtórzyło się w 2020 na tle covidowym, ale i po śmierci George'a Floyda - ocenia.
- Rosja cały czas to robi, to stały wzorzec, strategia wykorzystywana od wielu lat. Temat granicy jest czymś, co teraz podgrzewa nastroje. Rosja z tego korzysta - dodaje. I podkreśla: - To, co działa na niekorzyść Rosji, to jednak pewna świadomość Amerykanów, że Rosjanie właśnie tego rodzaju próby podejmują.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski