Kryzys migracyjny w Grecji: Wielkie pieniądze są poza kontrolą
Grecy nielegalnie zarabiają na imigrantach. Uwagę na problem zwrócił wysoki urzędnik państwowy w Atenach. Setki milionów euro są poza kontrolą. Bruksela w każdej chwili może odciąć obiecaną pomoc. Urzędnik stracił pracę. Niegospodarnością władz zajął się sąd.
Skalę możliwych malwersacji ujawnił Andreas Iliopoulos, który do niedawna kierował rządową agencją rejestrującą imigrantów i uchodźców w Grecji. Sposób wykorzystywania unijnych pieniędzy przeznaczonych na radzenie sobie z kryzysem migracyjnym urzędnik nazwał "chaosem".
Według Iliopoulosa setki milionów euro są poza wszelką kontrolą na mocy specjalnych przepisów wprowadzonych w odpowiedzi na kryzys uchodźczy w 2015 r. Aby przyspieszyć reakcję władz Ateny zrezygnowały z procedur przetargowych, a kontrakty są przyznawane w oparciu o uzgodnienia pomiędzy urzędnikami, a przedsiębiorcami i przedstawicielami organizacji pozarządowych. Sprawą postanowił zająć się grecki sąd najwyższy.
Problem ilustrują dostawy żywności dla uchodźców w jednym z obozów na wyspie Lesbos. Na posiłki dla ponad 8 tys. ludzi przedsiębiorca dostaje ponad 40 tys. euro dziennie. To stosunkowo niedużo, ale najwyraźniej i z tego można "wykroić" oszczędności, zwłaszcza że nie ma żadnych formalnych wymogów jakościowych. Nic więc dziwnego, że uchodźcy skarżą się na posiłki i za własne pieniądze kupują co mogą.
Podobnie jest z wywozem ścieków z toalet. Dopiero teraz rusza budowa rury ściekowej łączącej obóz z oczyszczalną odległą o ok. 4 km. Budowa zajmie 6 miesięcy. Dlaczego więc nie udało się tego zrobić w ciągu ostatnich lat? Odpowiedź jest prosta – firma wywożąca nieczystości samochodami nie chciała stracić dochodów. Afera wybuchła dopiero wtedy, gdy mieszkańcy wyspy zaczęli skarżyć się na skażenie wód gruntowych ściekami wylewanymi do koryt wyschniętych potoków.
Iliopoulos nie twierdzi, że wszystkie, europejskie pieniądze trafiające z Brukseli do Aten na pomoc imigrantom i uchodźcom są trwonione, jednak brak kontroli sprzyja niegospodarności i korupcji. Szybka ścieżka przetargowa była konieczna w obliczu fali uchodźców, ale nie teraz.
Konsekwencje jak zwykle poniosą greccy podatnicy. Pieniądze są wydawane z góry, a następnie dokumentacja trafia do Brukseli, gdzie jest oceniana przez urzędników stojących na straży środków pochodzących ze składek państw członkowskich, w tym Polski. Tylko zaakceptowane wydatki są następnie pokrywane z funduszy UE. Urzędnicy w Brukseli mają prawo odmówić sfinansowania wydatku, jeżeli nie spełnia ich wymogów. Wtedy koszt pozostaje po stronie budżetu państwa. Zdaniem Iliopoulosa już teraz ta kwota wynosi ok. 10 mln. euro i zapewne będzie rosła.
W sumie Wspólnota przeznaczyła 1,8 mld. euro na pomoc Grecji w radzeniu sobie z migrantami w latach 2014-2020. Obecnie w kraju legalnie przebywa ok. 60 tys. azylantów i imigrantów zależnych od pomocy państwa. UE zobowiązała się pokryć zdecydowaną większość kosztów ich zakwaterowania, wyżywienia czy opieki.
Rząd Grecji skarży się na obciążenia związane z utrzymywaniem migrantów i ochroną granic Wspólnoty. Trudno Atenom będzie jednak kogokolwiek przekonać do swoich racji, jeżeli rząd nie zapanuje nad sposobem wydawania pieniędzy.
Grecja nie jest jedynym krajem, który wprowadził szybką ścieżkę wydawania pieniędzy na pomoc migrantom podczas kryzysu w 2015 r. Podobne rozwiązania wprowadziły Włochy i tam również bardzo szybko okazało się, że rezygnacja z przetargów rodzi patologie. Mafiosi błyskawicznie zwęszyli interes.
Matteo Salvini, lider prawicowej Ligii Północnej, a obecnie szef MSW, poprowadził swoją partię do wyborczego sukcesu obiecując walkę z patologiami związanymi z masową migracją. O ile stosunkowo łatwo jest mu zmniejszyć zakres opieki nad migrantami, o tyle otwarte pozostaje pytanie o skuteczność odcięcia ludzi mafii od źródeł finansowania.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl