Krytyczna sytuacja na froncie. "To jest wojna o przetrwanie"
Rosyjska ofensywa pod Awdijiwką trwa od czterech miesięcy. Bitwa o to miasto w obwodzie donieckim jest obecnie w decydującej fazie. - Rosjanie, którzy są stroną dominującą, przejmują działanie. To oni wybierają czas i miejsce, a Ukraińcom pozostaje reagować - mówi w rozmowie z WP płk Maciej Matysiak.
05.02.2024 | aktual.: 05.02.2024 21:45
- Rosyjskie jednostki szturmowe wdarły się do miasta od północnego wschodu, obchodząc ukraińskie pozycje obronne, i zajęły pozycje w paśmie budynków. Sytuacja w mieście staje się krytyczna - alarmuje ukraiński dziennikarz Andrij Caplijenko.
Cena zdobycia Awdijiwki dla Rosjan nie gra roli. - Wróg jest zaledwie 1200 metrów od tego dobrze znanego miejsca: wejścia do miasta. Wróg kontynuuje atak. W ciągu ostatnich czterech tygodni na miasto zrzucono ponad 600 bomb lotniczych, zniszczenia są ogromne - relacjonuje korespondent Censor.Net Jurij Butusow.
Ponadto wojska Władimira Putina zbliżają się także do głównej i jedynej drogi, którą dostarczane jest zaopatrzenie dla ukraińskich obrońców.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tylko w ciągu minionej doby na froncie doszło do 78 starć bojowych. Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy przekazał, że Rosjanie przeprowadzili 51 ataków rakietowych na pozycje ukraińskich żołnierzy i na obszary zaludnione.
"Będzie błoto, będzie grząsko, więc się spieszą"
W ocenie gen. Waldemara Skrzypczaka, byłego szefa Wojsk Lądowych w Polsce, trudna sytuacja jest nie tylko w rejonie Awdijiwki, ale i w rejonie Kupiańska oraz Bachmutu. - Rosjanie tam skupili swoje siły i tam mają przewagę. Chcą wykonać ruchy rozstrzygające i chcą po prostu tematy tych celów zamknąć, jako kolejne swoje zwycięstwo - ocenia generał w rozmowie z Wirtualną Polską.
- Rosjanie wiedzą, że za 2-3 tygodnie pogoda się na tyle zmieni, że znowu staną, bo będzie błoto, będzie grząsko, więc się spieszą - dodaje. Jak mówi, na kierunku Awdijiwki problemy Ukraińców są znaczne, bo nie mają odwodów operacyjnych, żeby móc przeciwdziałać tym uderzeniom.
Jednak w ocenie generała, Ukraińcy zapewne mają kolejne pozycje obronne, które pozwolą im ostatecznie zatrzymać Rosjan w momencie, kiedy warunki pogodowe zmienią się na korzyść Ukraińców.
"Rosjanie mają swoje taktyczne cele"
Maciej Matysiak, pułkownik rezerwy, ekspert fundacji Stratpoints, były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, w rozmowie z Wirtualną Polską mówi, że to, co dzieje się obecnie na froncie, to lokalne potyczki o miejsca, które mają taktyczne znaczenie.
- Natomiast w szerszej perspektywie tam nie widać potencjału, czy na przełamanie frontu, czy na cokolwiek więcej. To jest ze strony rosyjskiej takie wydzieranie piędź po piędzi ziemi - ocenia.
I dodaje, że Rosjanie mają swoje taktyczne cele, czyli zdobycie węzła komunikacyjnego, następnej miejscowości, bo to pozwala na stworzenie lepszej sytuacji taktycznej w różnych miejscach. - Dzisiaj to Awdijiwka, kiedyś to był Bachmut, potem kolejne miejsca - mówi ekspert.
"Rosjanie działają na wywarcie presji"
- Natomiast w szerszej perspektywie widać, że Rosjanie dokonują lokalnych presji na punktach ciężkości. Próbują tę sytuację przesilić, ale na razie nie ma do tego potencjału - podkreśla.
I zaznacza, że sytuacja może się odmienić w momencie, gdy drastycznie zredukuje się Ukraińcom liczebność żołnierzy i środki walki, w tym amunicja. - Głównie artyleryjska i rakietowa. Dlatego też Rosjanie działają na wywarcie presji, na spełnienie oczekiwań dowódców czy polityków różnych szczebli. A Ukraińcy, w tym samym czasie, skupiają się na stawianiu oporu i zadawaniu maksymalnych strat Rosjanom - wyjaśnia.
W jego ocenie to sposób, by minimalnymi nakładami zadawać Rosjanom maksymalne straty.
Straty na froncie 1:12? "Propaganda"
Ukraiński wojskowy Jewhen Dyky w rozmowie z Kanał 24 powiedział, że "stosunek strat w Awdijiwce wynosi obecnie jeden do dwunastu". - Na każdego naszego poległego obrońcę ginie 12 Rosjan. To jest absolutnie okropna maszynka do mielenia mięsa, która miele im zapasy. I im dłużej to działa, tym lepiej nam się powodzi - mówił.
W ocenie gen. Skrzypczaka "gdyby Rosjanie mieli takie straty, to by nie mieli żołnierzy". - To na pewno nie jest stosunek 1:12. Ukraińcy też giną. - Z wojskowego punktu widzenia jest to tylko propaganda, która nie ma odniesienia do rzeczywistych wydarzeń na polu walki - podkreśla.
"To jest wojna o przetrwanie"
Płk Matysiak uważa, że Ukraińcy nie mają wyjścia i muszą próbować wytracać siły Rosjan. - Ich potencjał jest o wiele mniejszy niż rosyjski. Rosjanie pozwalają sobie na straty ludzkie czy inne, jak choćby mniej zaawansowanego sprzętu. Mają większą odporność na zniesienie tych strat. Czyli "dosypanie" większej liczby osób, bo tak struktura państwa wygląda. Natomiast Ukraina nie ma takiego potencjału. Tu jest duża dysproporcja - ocenia wojskowy.
- To jest wojna o przetrwanie. Sytuacja ukraińska jest ciężka. Natomiast mimo wszystko muszą stawiać opór tam, gdzie Rosjanie, którzy są stroną dominującą, przejmują działanie. To oni wybierają czas i miejsce, a Ukraińcom pozostaje reagować tam, gdzie jest presja. Bo inaczej im się włamią. Gdyby Ukraińcy mieli wystarczającą liczbę żołnierzy i sprzętu, to by Rosjan rozjechali - podkreśla płk Matysiak.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski