Idą na wojnę. Kadyrow: zamknąć to piekło
"Naruszenia prawa oraz brak szacunku dla Rosji i jej obywateli stanowią podstawę do podjęcia działań przeciwko YouTube" - czytamy w piątkowym komunikacie Roskomnadzoru. Chodzi o zablokowanie ponad 200 prorosyjskich kanałów na platformie. Tymczasem terrorysta Ramzan Kadyrow wezwał to "natychmiastowego zamknięcia piekła", jakim jego zdaniem jest YT.
Sprawa zaczęła się 10 lipca. To wtedy władze Rosji zwróciły się do Google'a z prośbą o przywrócenie ponad 200 prorządowych kanałów w serwisie YouTube, które zostały zablokowane po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę.
Roskomnadzor chce przywrócenia propagandy
Rosyjski państwowy organ nadzoru nad mediami Roskomnadzor poinformował, że wysłał do dyrektora generalnego Google, Sundara Pichaia, "prośbę o odblokowanie kanałów rosyjskich mediów, władz federalnych, firm i klubów sportowych", a także "różnych osobistości publicznych, politycznych i muzycznych, które wypowiadają się popierająco na działania władz rosyjskich".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pokój w Ukrainie. "Zakończenie wojny nie oznacza końca konfliktu"
Żądanie Roskomnadzoru zostało wystosowane niecały tydzień po tym, jak państwowy rosyjski operator telekomunikacyjny Rostelecom ostrzegł, że prędkość przesyłania strumieniowego na YouTube ulegnie pogorszeniu z powodu rzekomych "problemów technicznych". Od tygodnia w Rosji trwa proces "spowalniania" YouTube. Spadek wynosi obecnie 40 proc., a do końca przyszłego tygodnia ma wynieść nawet 80 proc.
Prokremlowskie i niezależne media donoszą, że rosyjski rząd celowo spowalnia YouTube, planując całkowite zablokowanie go pod koniec tego roku. Kreml zaprzeczył tym doniesieniom i obwinia Google o wycofanie sprzętu z Rosji.
"Moskwa na razie nie zdecydowała się na zablokowanie YouTube'a, tak jak zrobiło to w przypadku Facebooka, X (dawniej Twitter) i Instagrama, a także dziesiątek niezależnych mediów. YouTube zawiesił monetyzację i wszystkie usługi płatnicze w Rosji po inwazji na Ukrainę w 2022 r." - przypomina "The Moscow Times".
Przed pełnoskalową inwazją, Rosja groziła, że ukarze Google i inne zachodnie firmy technologiczne, jeśli nie usuną zakazanych treści, w tym wszelkich treści wspierających m.in. nieżyjącego już opozycjonistę Aleksieja Nawalnego.
Idą na wojnę z amerykańskim gigantem
W piątek 26 lipca Roskomnadzor ogłosił, że "naruszenia prawa oraz brak szacunku dla Rosji i jej obywateli stanowią podstawę do podjęcia działań przeciwko YouTube".
"Federacja Rosyjska ma wystarczające narzędzia, aby zmotywować Google do przestrzegania prawa Federacji Rosyjskiej. Roskomnadzor zastrzega sobie prawo do ich wykorzystania" - dodano.
Z kolei terrorysta Ramzan Kadyrow w rozmowie z rosyjskimi mediami stwierdził, że już dawno powinno się "zamknąć to piekło". - Musimy dzisiaj zamknąć to cholerstwo. To wszystko. Będzie nam łatwiej - stwierdził.
Jego zdaniem Rosjanie "nie przechodzą na krajowe portale społecznościowe", bo czołowi aktorzy, artyści i piłkarze są "na zagranicznych portalach". Uważa, że gdyby władze "zapewniły, że są na naszych stronach internetowych" to wówczas "rozwinęłyby się rosyjskie sieci społecznościowe".
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli. Dlatego, w poczuciu odpowiedzialności za ochronę przed dezinformacją, zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski