Koszmarny poród w Starachowicach: konsultant wojewódzki zakończył kontrolę
Wojewódzki konsultant ds. ginekologii i położnictwa zakończył kontrolę w starachowickim szpitalu, gdzie według doniesień mediów kobieta urodziła na podłodze jednej z sal martwe dziecko. Raport jeszcze w niedzielę przekaże do resortu zdrowia.
06.11.2016 | aktual.: 06.11.2016 17:41
Dr Wojciech Rokita analizował sprawę na wniosek ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła, konsultanta krajowego ds. położnictwa i ginekologii prof. Stanisława Radowickiego oraz konsultanta krajowego ds. perinatologii prof. Mirosława Wielgosia.
- Zapoznałem się z dokumentacją, dokonałem oględzin oddziału, rozmawiałem z personelem, który zajmował się pacjentką - powiedział Rokita. Kontrola trwała blisko cztery godziny. Dr Rokita nie chciał mówić o wnioskach, które znajdą się w protokole pokontrolnym.
- Mogę jedynie powiedzieć, że podczas kontroli nie miałem żadnych problemów. W tej chwili jestem w trakcie opracowywania materiału i konkretnych wniosków. Trafią one do resortu zdrowia, a w jakim zakresie ministerstwo udostępni moje wnioski i sam protokół, nie potrafię powiedzieć - dodał.
Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł zapowiedział w sobotę dokładne wyjaśnienie sytuacji w szpitalu w Starachowicach. - Jeżeli się okaże, że są osoby winne, będą wyciągnięte konsekwencje - zapowiedział.
Według mediów kobieta w ósmym miesiącu ciąży zgłosiła się do szpitala, ponieważ przestała czuć ruchy dziecka; zdiagnozowano, że dziecko nie żyje. Według pacjentki i jej męża, na których powołują się media, gdy rozpoczęła się akcja porodowa, kobiecie nie udzielono pomocy; pozostawiona bez opieki, urodziła na podłodze jednej ze szpitalnych sal, a dziecko nie żyło.
Sytuację za "absolutnie bulwersująca" uznała minister rodziny Elżbieta Rafalska. - Jeżeli taka sytuacja się zdarzyła, to jest rzecz absolutnie skandaliczna, niedopuszczalna i osoby, które doprowadziły do takiej sytuacji, która nie powinna mieć nigdzie w Polsce miejsca, powinny ponieść odpowiedzialność - mówiła dziennikarzom w sobotę.
Sprawą zajmuje się prokuratura i świętokrzyski NFZ.