Koronawirus w Polsce. Odwołane wizyty. Pacjenci czekają na diagnostykę i zabiegi
- Moja córka czeka na rezonans komputerowy, bo ma podejrzenia onkologiczne. Badanie miało być wykonane w trybie pilnym. To wyniki miały zadecydować o tym, czy zostanie podjęte leczenie i w jaki sposób będzie prowadzone. Ale termin został przełożony - opowiada Anna, mieszkanka Poznania.
- Moja córka w trybie pilnym miała mieć zrobiony rezonans komputerowy, bo ma podejrzenia onkologiczne - opowiada mieszkanka Poznania, Anna. Jak tłumaczy jej córka do tej pory nie miała planowanych żadnych zabiegów. - Czekała na badanie rezonansem. To wyniki miały zadecydować o tym, czy zostanie podjęte leczenie i w jaki sposób będzie prowadzone. Szukałyśmy miejsca, w którym możliwie szybko zostanie przeprowadzone badanie i trafiłyśmy do jednego ze szpitali w Wielkopolsce. Ale tam wiele planowanych zabiegów zostało odwołanych z powodu epidemii koronawirusa. Teraz badanie rezonansem został przeniesione na 29 kwietnia. Musimy czekać. Jednak podejrzewam, że szansa na badanie w tym terminie jest mała - mówi Anna.
Koronawirus w Polsce. Pacjenci czekają na diagnostykę i zabiegi
W podobnej sytuacji znalazła się mama Anny. - Ma guzy na kręgosłupie. Wcześniej miała zrobiony jeden rezonans bez kontrastu i lekarz zalecił drugi. W zależności od tego, jaki wyjdzie obraz zmian na kręgosłupie, lekarze będą mogli rozmawiać o podjęciu dalszych kroków. Ale w tym momencie badanie jest niemożliwe - opowiada Anna.
Pacjenci szpitali, w których wstrzymano planowane przyjęcia, i w których wykonuje się jedynie zabiegi ratujące życie, często nie mogą wykonać planowanych badań i diagnostyki. A przez to podjąć dalszego leczenia. Większość szpitali w Polsce - zgodnie z zaleceniami Narodowego Funduszu Zdrowia - ograniczyła do minimum udzielanie świadczeń. Chodzi m.in. o zabiegi diagnostyczne, tomografie komputerową i rezonans magnetyczny. Ale też o opiekę psychiatryczną, leczenie uzależnień, stomatologię czy wizyty u specjalistów.
NFZ zalecił też wstrzymanie przyjęć pacjentów na zabiegi operacyjne, takie jak duże zabiegi korekcyjne kręgosłupa, zabiegi naczyniowe na aorcie brzusznej i piersiowej czy histerektomię. Po to, aby ograniczyć zużycie zapasów krwi i preparatów krwiopochodnych.
Koronawirus w Polsce. "Zabieg przełożony. Ale nawet sam bym nie zaryzykował"
- Rak szpiku kości zaatakował mój kręgosłup i uszkodził kręgi. Byłem umówiony na wizytę u ortopedy na uzupełnienie ubytków, które spowodowała choroba. Już raz przechodziłem ten zabieg, ale musiał on być podzielony na części. Uzupełnianie ubytków musi odbywać się powoli, w innym wypadku może być niebezpieczne - mówi 66-letni Wiesław, mieszkaniec podpoznańskiej miejscowości.
I dodaje: Zabieg nie jest jednak pilny i można z nim poczekać. Sam nie zgodziłbym się na jego przeprowadzenie, bo jestem w grupie najwyższego ryzyka, jeżeli chodzi o zakażenie koronawirusem. Od trzech tygodni nie mam z nikim kontaktu. Teraz nie mogę niczego dźwigać, bo moje kości są kruche i łatwo można je uszkodzić.
- W zeszłym tygodniu miałem umówioną wizytę u urologa. W wynikach okazało się, że mam podniesiony wskaźnik PSA, co może oznaczać problemy z prostatą. Na badanie wysłała mnie hematolog. Ale dostałem informację, że od rana lekarz nie przyszedł do przychodni. A ja mam się wstrzymać z wizytą, bo sytuacja nie jest pilna i nie zagraża mojemu życiu - opowiada jeden z mieszkańców Wielkopolski. Inny dodaje: - Miałem mieć przeprowadzane leczenie zaćmy, ale zostało odwołane.
Koronawirus w Polsce. Szpitale działają w trybie pilnym
- Operujmy tyko tych pacjentów, których życie jest najbardziej zagrożone. W trybie pilnym przyjmujemy pacjentów onkologicznych, transplantacje wykonujemy w nagłych przypadkach. Zgodnie z zaleceniami ograniczamy liczbę przeszczepów. Nie wykonujemy przeszczepów rodzinnych czy od dawców po nieodwracalnym zatrzymaniu krążenia - mówi poznański chirurg i transplantolog, który pracuje w szpitalu przy ul. Przybyszewskiego i ul. Grunwaldzkiej.
Niektóre szpitale w Polsce zawiesiły działalność większości poradni i ograniczyło pracę niektórych oddziałów szpitalnych przez przyjmowanie pacjentów tylko w sytuacjach pilnych. Takie działania podjął m.in. powiatowy szpital w Aleksandrowie Kujawskim, położonym 20 km od Torunia. Aby zapobiegać i zwalczać rozprzestrzenianie się koronowirusa.
- Problem jest duży, bo ludzie, którzy czekają na diagnostykę albo dalsze leczenie nie mogą nic zrobić. Dostępność placówek medycznych przez zagrożenie zakażeniem koronawirusem w Polsce jest mocno ograniczona. To w pełni zrozumiałe działanie. Niestety we Włoszech umierają ludzie, którzy często nie mogą doczekać się pomocy. To ofiary epidemii, które nie były zakażone koronawirusem, ale nie miały dostępu do usług medycznych w odpowiednim momencie - komentuje jeden z lekarzy, który prosi o anonimowość.
Zobacz też: Wybory w obliczu koronawirusa. "Całe państwo jest zakładnikiem Kaczyńskiego"
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl