PolskaKoronawirus w Polsce. Ekspert alarmuje: Przepisy zakrawają o absurd

Koronawirus w Polsce. Ekspert alarmuje: Przepisy zakrawają o absurd

Koronawirus w Polsce. - Nie można ocenić sytuacji pandemicznej w Polsce, bo nie mamy wiarygodnych danych na jej temat. A wprowadzanie przepisów bez umocowań prawnych, z których wszyscy się będą śmiali, zakrawa o absurd - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską dr Tomasz Dzieciątkowski.

Koronawirus w Polsce. "Pandemia postępuje. Wprowadzane przepisy zakrawają o absurd"
Koronawirus w Polsce. "Pandemia postępuje. Wprowadzane przepisy zakrawają o absurd"

- Milion zakażeń koronawirusem to tylko liczba, kolejny rubikon, który przekroczyliśmy - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską wirusolog dr Tomasz Dzieciątkowski. - Na początku taką liczbą było 10 tysięcy zakażeń, potem 100 tysięcy, a teraz jest to milion. To bariera w naszej wyobraźni, która oznacza jedynie to, że pandemia koronawirusa w Polsce wcale się nie zatrzymuje - dodaje.

Dr Dzieciątkowski zwraca uwagę na trudną sytuację, w jakiej znajduje się system ochrony zdrowia. Zarówno lekarze, ratownicy medyczni, jak i pielęgniarki alarmują, że sytuacja jest dramatyczna, a wiele osób pracuje resztkami sił. To m.in. z tego powodu do strajku szykują się pielęgniarki, dołączyć do nich chcą też inni pracownicy ochrony zdrowia. Pisaliśmy o tym tutaj.

Koronawirus. "Pandemia postępuje. A wprowadzone przepisy zakrawają o absurd"

Jak ostrzega dr Dzieciątkowski, jeżeli liczba zachorowań na COVID-19 będzie rosła, to systemowi ochrony zdrowia w Polsce grozi zapaść. - Już teraz funkcjonuje on tylko i wyłącznie dzięki wysiłkowi i ogromnej woli osób, które w nim pracują - mówi wirusolog.

I dodaje: - Polski system ochrony zdrowia zmaga się z tak wieloma problemami, że aby je omówić, potrzebowałbym kilku godzin. W skrócie: szpitale cały czas zmagają się z brakami kadry medycznej i z bałaganem w obowiązujących przepisach dotyczących COVID-19, zaś w niektórych placówkach brakuje miejsc dla zakażonych koronawirusem.

Rząd - aby zmniejszyć rosnącą liczbę zakażeń - wprowadził w listopadzie dodatkowe obostrzenia. Do końca grudnia zamknięte są wszystkie restauracje w Polsce, zawieszona jest też działalność placówek kultury, m.in. teatrów, muzeów czy galerii sztuk. Na terenie całego kraju obowiązkowo trzeba zasłaniać nos i usta.

Rozporządzenie "w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii" wprowadziło też od 28 listopada limit osób, które mogą wspólnie spędzić czas.

Według tej zasady, w imprezach i spotkaniach organizowanych w domu może uczestniczyć maksymalnie 5 osób (do tego limitu nie wlicza się osoby zapraszającej na imprezę oraz osób, które wspólnie mieszkają lub gospodarują z tą osobą). Taki limit ma obowiązywać także podczas świąt Bożego Narodzenia.

- Kto sprawdzi na święta czy w domu przebywa nie więcej niż pięć osób? Jakie są regulacje prawne, aby wpuścić kogokolwiek do domu, kto mógłby sprawdzić, ile osób w nim przebywa? - komentuje decyzję rządu dr Dzieciątkowski. - Wprowadzenie przepisów w trakcie pandemii koronawirusa, które nie mają umocowania prawnego i z których wszyscy się będą śmiali, zakrawa o absurd - dodaje ekspert.

Koronawirus. "Sytuacji epidemicznej nie da się ocenić, bo nie mamy wiarygodnych danych"

Zapytaliśmy dr Dzieciątkowskiego także o to, jak ocenia dzienną liczbę zakażeń koronawirusem. Przypominamy: od początku września liczba dziennych zakażeń niemal cały czas rosła. W listopadzie przekroczona została granica 20 tysięcy odnotowanych przypadków, a kolejne raporty publikowane przez Ministerstwo Zdrowia przynosiły jeszcze gorsze wyniki. Jednak pod koniec listopada - według rządowych danych - liczba odnotowanych zakażeń zaczęła się zmniejszać. 1 grudnia było ich już mniej niż 10 tysięcy.

Ministerstwo Zdrowia zmieniło też system raportowania danych na temat koronawirusa SARS-CoV-2. W raportach MZ nie ma już danych dotyczących kwarantanny, hospitalizacji, ognisk zakażeń czy liczby wykonanych testów w odniesieniu do powiatów i województw. Wcześniej takie raporty publikowały sanepidy, ale od 25 listopada nie mogą już tego robić.

- Nie podejmę się wypowiedzi co do liczby zakażeń, bo w raportach o danych jest ogromny bałagan. Nie można ocenić sytuacji pandemicznej w Polsce, bo nie mamy wiarygodnych danych na jej temat - mówi WP dr Tomasz Dzieciątkowski.

I dodaje: - W porównaniu do innych krajów, które przekroczyły milion zakażeń koronawirusem, Polska radzi sobie bardzo słabo. Nikt nie wie, jak długo będziemy sobie dawać radę w takiej sytuacji.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
koronawirusochrona zdrowiazakażenia
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (432)