Koniec wielkiej przyjaźni z Ukrainą? Zełenski zwraca się ku "wrogowi" PiS-u
Prezydent Wołodymyr Zełenski może zakładać, że władza PiS zmierza do końca. Natomiast Polska nie ma już dla niego wiele do zaoferowania. Broń, którą mogliśmy oddać, przekazaliśmy. Stąd zwrot ukraińskiej polityki w kierunku Niemiec - uważa Zbigniew Parafianowicz, dziennikarz i autor książek o Ukrainie. - Nie ma wyboru: Polska albo Niemcy - zaznacza z kolei były ambasador Janusz Reiter.
Coraz więcej ekspertów dostrzega, że Wołodymyr Zełenski i jego współpracownicy dokonują teraz zwrotu w swojej polityce zagranicznej. Ostatnie dni i tygodnie pokazują, że dla Ukrainy relacje ze stolicą Niemiec stają się ważniejsze niż z Polską. Przykład gestów sympatii wykonanych wobec Niemiec to m.in. propozycja Zełenskiego, aby kraj ten stał się stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ. Ogłoszono, że kolejna konferencja w sprawie odbudowy Ukrainy ma odbyć się 11 czerwca 2024 roku w Berlinie.
Podczas wizyty w Nowym Jorku prezydent Ukrainy nie spotkał się z Andrzejem Dudą (powodem miały być były opóźnienia w harmonogramie wystąpień przywódców w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ). Za to ściskał dłoń kanclerza Olafa Scholza. Podsumowując rozmowę z szefem niemieckiego rządu, wspomniał o "funkcjonowaniu korytarza zbożowego".
Niektórzy politycy z Prawa i Sprawiedliwości, w tym eurodeputowany Jacek Saryusz-Wolski już komentują, że "Ukraina wchodzi w sojusz z Niemcami przeciwko Polsce". Rozczarowania ostatnimi deklaracjami Zełenskiego nie krył minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak. - Nie pamięta, że kiedy Rosja napadła na Ukrainę, to Niemcy wcale nie przyszły z pomocą - podsumował Błaszczak w wypowiedzi dla Polskiego Radia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tusk u Holeckiej? Polityk ostrzega przed brutalną prowokacją
Czy Ukraina zwraca się ku Niemcom?
- Prezydent Zełenski postanowił postawić na Niemcy jako państwo, które jest głównym dysponentem unijnych pieniędzy i może zapewnić Ukrainie nowy model rozwojowy. Kalkuluje, że powtórzą coś, co działo się w Polsce w latach 90. Niemieckie firmy zbudowały u nas przyczółek gospodarczy, bazę produkcyjną, co dało impuls gospodarczy i rozwojowy - komentuje w rozmowie z WP Zbigniew Parafianowicz, dziennikarz "Dziennika Gazety Prawnej" i autor książek o Ukrainie.
Jego zdaniem kalkulacja Zełenskiego opiera na wierze, że władza PiS już się kończy. W dodatku cieniem na polsko-ukraińskiej współpracy kładzie się spór o polskie embargo na ukraińskie zboże.
"(...) Od kilku miesięcy jego urzędnicy, zamiast szukać porozumienia z Polską, strzelali z ucha w Brukseli i badali, czy można się podpiąć pod niemieckie wpływy w Komisji Europejskiej, aby wygrać. Gwoli ścisłości polscy urzędnicy nie byli chorobliwie pracowici w drodze do spacyfikowania sporu i uniknięcia zderzenia czołowego" - napisał w ostatnim komentarzu dziennikarz "DGP".
- Pewnie dla Zełeńskiego Polska nie ma już zbyt wiele do zaoferowania. Broń, którą mogliśmy oddać, została już przekazana. Nie możemy wycofać się ze wsparcia, jakim jest udostępnienie lotniska w Rzeszowie do transportów pomocy militarnej. Wynikłaby z tego wielka afera międzynarodowa - dodaje Zbigniew Parafianowicz.
Rozmówca WP podkreśla, że Niemcy zapewne już snują plany, jak włączyć Ukrainę do Unii Europejskiej, a przy okazji zmienić zasady głosowania w krajach UE, odchodząc od zasady jednomyślności.
- Uważam, że docelowo Zełenski przegra, układając się z Niemcami. Już Petro Poroszenko, prezydent Ukrainy po 2014 roku, upatrywał opcji zakończenia konfliktu o Donbas we współpracy z Berlinem. Niemcy miały wtedy wizję zakończenia konfliktu poprzez usankcjonowanie istnienia straconych terenów separatystycznych republik donieckiej i ługańskiej. Gdyby coś podobnego miało stać się na koniec tej wojny, prezydent Ukrainy będzie miał problemy z utrzymaniem władzy - podsumowuje Parafianowicz.
Grę o Donbas opisał kilka lat temu w książce pt. "Kryształowy fortepian. Zdrady i zwycięstwa Petra Poroszenki".
Były dyplomata: Ukraina dostrzega atuty Niemiec
Nieco inaczej komentuje wydarzenia Janusz Reiter, były ambasador RP w Niemczech i USA. Uważa, iż nie ma w postępowaniu ukraińskich polityków kalkulacji "przeciwko Polsce" ani gry pod sytuację przed wyborami w naszym kraju.
- To nie jest koniec naszego sojuszu. Natomiast Ukraina nigdy nie postawi tylko na Polskę. Niemcy są potrzebne Ukrainie, niezależnie od tego, jakie są właśnie nastroje w polskiej polityce. Nie ma wyboru: Polska albo Niemcy - komentuje w rozmowie WP były dyplomata.
Wskazuje, że z punktu widzenia Ukrainy liczą się takie atuty Niemiec jak duże możliwości polityczne i gospodarcze w UE oraz dobre stosunki z USA.
- Jest natomiast pytanie, czy my jako państwo udźwigniemy szansę zbudowania trwałego sojuszu z Ukrainą, jeśli poparcie dla spraw ukraińskich jest uzależnione od wewnętrznych czynników ryzyka. Jeżeli Polska zawiesza tak fundamentalny sojusz na okres kampanii wyborczej, musi to dawać Ukraińcom do myślenia. Oni są w tej chwili w trudnej sytuacji politycznej, głównie ze względu na niepewność co do przyszłego kursu polityki amerykańskiej - dodaje, nawiązując do sporu o ukraińskie zboże.
- Jeszcze więcej rozbieżnych interesów może się pojawić, gdy po zakończeniu wojny Ukraina wejdzie w proces dołączania do UE. Niezdolność do znajdowania kompromisowych rozwiązań, w których nasi rolnicy nie muszą płacić kosztów integracji z Ukrainą, budzi mój niepokój - przestrzega Janusz Reiter.
Na razie to robimy pieniądze w Ukrainie, a nie Niemcy
Do burzy wokół polsko-ukraińskich stosunków odniósł się Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, który angażuje się w sprawę udziału polskich przedsiębiorców, nawiązując do w odbudowie Ukrainy. "Strategicznie dla Polski nic się nie zmienia. Dalej będziemy ich wspierać, żeby wygrali z Rosją i stanowili trwały bufor między nami i kacapami. Nie należy mylić polityki z emocjami nastolatków" - napisał na Twitterze.
Podkreślił, że na razie Polska jest jedynym krajem, który "robi duże pieniądze"w Ukrainie. "Dzięki zwinności naszych małych i średnich firm sprzedajemy tam dwa razy więcej, jak Niemcy i więcej niż Chiny" - dodał reprezentant biznesu.
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.