Wojna odmieniła Zełenskiego. Politolog z Krymu odsłania kulisy ukraińskiej polityki
- W razie przegranej Ukraina wraca do orbity wpływów rosyjskich. A to oznacza ciąg dalszy oligarchii, korupcji i braku suwerenności. To wbrew naturze większości społeczeństwa - mówi Wirtualnej Polsce Nedim Useinow, przedstawiciel Rady Koordynacyjnej Światowego Kongresu Tatarów Krymskich w Polsce.
Sylwester Ruszkiewicz, Wirtualna Polska: W pańskiej ocenie w Ukrainie nadal panuje konsensus wokół polityki prezydenta Wołodymyra Zełenskiego i jego postawy wobec wojny?
Nedim Useinow, politolog z Zakładu Islamu Europejskiego na Uniwersytecie Warszawskim: Jeśli na horyzoncie pojawia się termin wyborów parlamentarnych, pojawiają się również pytania w przestrzeni publicznej: co z nimi robimy? Do tej pory polityczne zgrzyty były tłumione i chowane do szuflady. Szczególnie w tych najtrudniejszych tygodniach wojny.
Teraz już nie są? W Europie padają pomysły, by Ukraina jednak przeprowadziła jesienne wybory parlamentarne. W Kijowie jednak przypominają o stanie wojennym...
- Faktycznie. Z jednej strony jest stan wojenny, który prezydent Zełenski wraz z Radą Bezpieczeństwa Narodowego co jakiś czas przedłużają. Ale z drugiej strony, legitymacja władzy pochodzi od suwerena, czyli od narodu. Jeśli spojrzymy na notowania Zełenskiego i partyjne preferencje, to widzimy, że wojna sprawiła, iż prezydent Ukrainy wkroczył na podwórko, którym opiekował się do tej pory głównie jego główny rywal Petro Poroszenko, czyli sił patriotycznych i aktywnej, prozachodniej części społeczeństwa obywatelskiego.
Pamiętajmy, że Zełenski w kampanii prezydenckiej lawirował, próbował pozyskać jak najszersze kręgi wyborcze, doszedł do władzy, niekiedy forsując populistyczne hasła. Mówił m.in. że z Rosją sobie poradzimy, a Putinowi wystarczy spojrzeć głęboko w oczy albo jednostronnie przestać strzelać. Od wybuchu wojny obserwujemy osobistą transformację Zełenskiego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zyskuje nie tylko sam Zełenski, ale i jego partia Sługa Narodu. Z przeprowadzonych w ostatnich miesiącach sondaży wynika, że cieszy się poparciem ok. 32 proc. Ukraińców.
To nie do końca tak. Wizerunkowym problemem Zełenskiego są ludzie, z którymi przyszedł do polityki. Jest tam dużo przypadkowych postaci, które "zakręciły się" wokół odpowiednich osób, żeby dostać się na listy. Jego drużyna w wyborach parlamentarnych była budowana trochę naprędce, delikatnie mówiąc, stąd do partii trafiło sporo kontrowersyjnych nazwisk.
W efekcie w partii Zełenskiego Sługa Narodu regularnie dochodzi do afer z udziałem deputowanych. Przykład? Byli tacy, którzy wyjechali po rozpoczęciu wojny i zniknęli, nie pojawiając się choćby na jednym posiedzeniu parlamentu. Inni wyjeżdżają sobie w środku wojny do egzotycznych kurortów i spędzają tam miło czas.
Pod presją opinii publicznej takie osoby są pozbawiane mandatów poselskich, a ostatnio sporo mówiło się o zaostrzeniu zasad wyjazdu za granicę. Podobno teraz każdorazowo urzędnik, chcąc opuścić kraj, musi uzyskać zgodę biura prezydenta.
Wojna odmieniła prezydenta Zełenskiego?
- Tak. Przejął agendę Poroszenki i kreuje się na polityka patriotyczno-demokratycznego, zdecydowanie prozachodniego, co zrozumiałe ze względu na okoliczności. Preferencje przemieszały się również w społeczeństwie. Wielu mieszkańców wschodniej Ukrainy – do tej pory postrzeganej jako bardziej sceptyczna wobec orientacji prozachodniej – uciekając przed wojną, przeprowadziło się na zachód Ukrainy i dalej do Europy. Z czasem ich światopogląd będzie się coraz bardziej zmieniać, tak samo jak mapa elektoralna kraju. Dotychczasowe paradygmaty – ze względu na konflikt – przestały obowiązywać. Zełenski to rozumie i mocno wyprofilował ostatnio swoją polityczną agendę
Konflikt całkowicie przetasował ukraińską politykę?
Dzisiaj Sługa Narodu jest podpięty wizerunkowo pod prezydenta Zełenskiego, pod jego autorytet. Kiedy przychodził do polityki nie miał własnego zaplecza politycznego. Ludzie, którzy za nim stali, byli w dużej mierze grupą oligarchów, którzy pomogli mu sfinansować stworzenie w krótkim czasie partii i rozreklamowali go w mediach. Później Zełenski częściowo się przeciwko tym ludziom obrócił. Władza prezydencka i wojna wysunęły go na pierwszą pozycję, przez co poczuł, że nie tylko może się postawić dawnym "przyjaciołom", ale że musi to zrobić, by wyjść naprzeciwko oczekiwaniom społeczeństwa i sojuszników.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co się stanie, jeśli ukraińskie społeczeństwo zmęczy się wojną? A może już jest zmęczone, tylko nie mówi o tym głośno?
Społeczeństwo jest zmęczone wojną. Ale w razie przegranej Ukraina wraca do orbity wpływów rosyjskich. A to oznacza ciąg dalszy oligarchii, nepotyzmu, korupcji i braku suwerenności. To wbrew naturze większości społeczeństwa ukraińskiego, które już przelało sporo krwi w obronie swojego prozachodniego wyboru. Codziennie widzimy tysiące ludzi gotowych poświęcić życie, żeby nie żyć pod obcym panowaniem, pod butem Putina. Kto jak kto, ale akurat Polacy świetnie to rozumieją.
Przez pryzmat historycznych doświadczeń rozumiemy to dobrze. Pytanie: jak długo naród ukraiński będzie wierzył w sukces?
Jest zmęczenie. Słyszymy, że czasami sił nie ma, by nasz kraj trwał dalej w wojnie. Są głosy, że już wszystko stracone. Ludzie potracili domy, mieszkania i musieli się wynieść ze swojej ojcowizny. Są osoby, które potraciły pracę, nie mają widoków na przyszłość, stracili cały swój dobytek. Ludzie żyją w ciągłym stresie. Ale za tym wszystkim stoi ściana. Jak ludzie spojrzą w tył, to nie ma alternatywy. Mówią więc: zaciskamy zęby i walczymy dalej. Dlatego tak ważna jest postawa wojska i polityków.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wojna trwa już ponad 500 dni. Jak w kontekście tak długiego konfliktu postrzegana jest ukraińska armia?
Armia działa wzorcowo, broniąc miast i ludzi. Wojsko jest filarem, na którym opiera się poczucie wewnętrznej siły ukraińskiego społeczeństwa. I wiary w to, że przetrwa. Elity polityczne w obecnej sytuacji w mojej ocenie również sobie nieźle radzą, zwłaszcza w tak młodej demokracji jak ukraińska
Nie ma żadnych wątpliwości co do działań obozu władzy?
Są. Jest dużo pytań dotyczących sposobu prowadzenia wojny przez Zełenskiego. Komunikacji i jego działań. Nie wszystko jest transparentne. Ale i w tym przypadku funkcjonuje konsensus wśród elit politycznych i w społeczeństwie. Kontrolować polityków trzeba, żeby – jak to się mówi – szajba nie odbiła. Dotyczy to także Zełenskiego, który musi pamiętać, że społeczny nadzór – mimo wojny – cały czas ma miejsce. Aktywna część społeczeństwa trzyma rękę na pulsie.
Z drugiej strony nie ma ostrej krytyki poczynań prezydenta wśród najważniejszych oponentów politycznych, przynajmniej takiej, do jakiej przyzwyczaiła nas dość impulsywna scena polityczna Ukrainy. Ton walki o względy elektoratu jest mimo wszystko wyważony, z czego i inni mogliby brać przykład.
A jak w ukraińskim społeczeństwie jest odbierany ostatni zgrzyt między Polską a Ukrainą i słowa prezydenckiego ministra Marcina Przydacza o "niewdzięczności" ze strony Kijowa?
Patrząc z perspektywy państw Unii Europejskiej czy w ogóle Zachodu, pomagając i wspierając Ukrainę i tak nie będziemy w stanie zrozumieć, co obecnie czują Ukraińcy. To oni są codziennie pod ostrzałem, to oni nie wiedzą, czy jutro będą nadal żyć. Miliony rodzin codziennie kładą się spać, a nie wiedzą, czy się obudzą. Ukraińcy odczuwają tak duże napięcie w związku z wojną, że oczekiwania od nich, że zrozumieją europejską czy zachodnią wrażliwość i okażą "należny" poziom wdzięczności w tej sytuacji jest nieodpowiedzialne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W kontekście tego, co się dzieje na froncie, Kijów jest gotowy do rozmów pokojowych?
Kijów będzie rozmawiał, ale na swoich konkretnych warunkach. Wszystko jest wyłożone w formule pokojowej prezydenta Ukrainy. Możemy się tylko spierać, które jej elementy są bardziej realistyczne, a które mniej.
Zawsze jak podchodzimy do negocjacji mamy swoje określone oczekiwania. Nadal nie wiemy, z czym Rosjanie ewentualnie chcieliby usiąść do stołu. Ja bym odwrócił kota ogonem i powiedział, że to Putin nie jest gotowy. Dla Putina wojna jest sytuacją, z której on i jego otoczenie czerpią zyski. Dzięki niej utrzymują się przy władzy i wzbogacają się jeszcze bardziej.
Zapytam inaczej. Putin w swoim propagandowym stylu powiedział ostatnio, że byłby przychylny zawieszeniu broni, ale Rosji przeszkadza kontrofensywa Ukrainy. Jest w ukraińskim narodzie jeszcze coś, co pozwalałoby wierzyć w jakiekolwiek słowo rosyjskiego dyktatora?
Putin na pewno będzie chciał prowadzić wojnę do wyborów prezydenckich w Rosji w 2024 r., bo to mu pomaga odwracać uwagę od innych spraw i mobilizować elektorat. Będzie więc pokazywał wojnę jako swój sukces, by zapewnić sobie i swoim elitom dożywotnią władzę. Do wyborów w Rosji nie będzie żadnych szczerych rozmów pokojowych, które doprowadzą do trwałego zawieszenia broni.
Tak długo jak Putin czuje bierność rosyjskiego społeczeństwa i brak masowego sprzeciwu wobec jego polityki, będzie wojnę kontynuował. Może jednak się przeliczyć, bowiem rozgrywki wewnętrzne – podobne do buntu Grupy Wagnera – mogą spowodować kolejną próbę przewrotu na Kremlu.
Jest pan w stanie sobie dzisiaj wyobrazić, kiedy może zakończyć się wojna?
Moim zdaniem skończy się po spełnieniu któregoś z warunków: usunięcia Putina z Kremla w wyniku buntu pałacowego albo klęski jego armii na polu bitwy. Przy czym zawsze powtarzam, że Kreml kłamał, kłamie i będzie kłamać. Jeśli Moskwa dzisiaj mówi, że jest gotowa do rozmów, to oznacza, że nie chce rozmawiać. Jeśli Kreml mówi, że planuje kontynuować wojnę, bo wszystko jest świetnie i pięknie, to też nie mówi prawdy. Weryfikacja tych wszystkich deklaracji nastąpi, kiedy Putin zostanie przyparty do muru i nie będzie miał możliwości ruchu.
Rozmawiał Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski