Konfederacja jako polityczny trendsetter [OPINIA]

Rafał Trzaskowski, Karol Nawrocki, a także Donald Tusk i Jarosław Kaczyński, a szerzej obie główne partie polskiej sceny politycznej - mówią dziś w kwestii ukraińskiej językiem Konfederacji. To smutny dowód na to, że w polskiej polityce jest coraz mniej miejsca na wartości i zasady, a coraz więcej przestrzeni na populizm - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski.

Tomasz Terlikowski
Tomasz Terlikowski
Źródło zdjęć: © PAP | Piotr Nowak
Tomasz P. Terlikowski

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Ta sprawa jednoczy sporą część polskiej klasy politycznej. PiS, który - jednym głosem z Koalicją Obywatelską - przyznawał uciekinierom z Ukrainy po wybuchu pełnoskalowej wojny pełne prawa socjalne, teraz zgłasza ustawę, która ma odebrać ukraińskim matkom 800 plus.

Koalicja Obywatelska, która jeśli cokolwiek zarzucała PiS trzy lata temu, to za małe zaangażowanie, dzisiaj także prezentuje identyczną opinię, a nawet - żeby "sprawdzić rząd" wrzuca swoją ustawę odbierającą świadczenia części ukraińskich migrantów. "Świadczenia takie jak 800 plus powinny się Ukraińcom należeć, ale tylko, jeśli Ukraińcy będą w Polsce pracować, mieszkać i płacić tu podatki" - przekonywał Rafał Trzaskowski. A Donald Tusk już zapowiedział, że rząd pilnie się tym zajmie.

"Propozycja Prezydenta Rafała Trzaskowskiego, aby wypłacać 800+ tylko tym migrantom, również Ukraińcom, którzy rzeczywiście mieszkają, pracują i płacą podatki w naszym kraju, zostanie pilnie rozpatrzona przez rząd. Ja jestem na tak" - napisał na platformie X.

I choć marszałek Sejmu Szymon Hołownia, a także lewica jest przeciw, to i tak trudno nie dostrzec, że to, co jeszcze dwa lata temu głosiła wyłącznie Konfederacja, co określane było mianem "szurii" czy "putinowskich onuc" dziś stało się poglądem politycznego mainstreamu.

Jakie są powody tej politycznej zmiany? Odpowiedź jest smutna, ale jednoznaczna: sondaże, z których wynika, że sympatia Polaków wobec ukraińskich uciekinierów zniknęła, że pojawiły się - oczywiste - problemy z emocjami wyborczymi. Część z Polaków uważa, że Ukraińcy odbierają im pracę albo (nie ma znaczenia, że to tezy sprzeczne), że większość z nich obija się i korzysta z polskiego socjalu na nasz koszt.

Zmęczenie wojną, widoczna zmiana jednonarodowego charakteru Polski także sprawiają, że emocje społeczne są dziś inne, a sztabowcy zarówno Karola Nawrockiego jak i Rafała Trzaskowskiego uznali, że kluczowe jest dla nich pozyskanie wyborców Konfederacji, a także tych Polaków, którzy sfrustrowani są obecnością Ukraińców. A że sondaże pokazują, że ta grupa się zwiększa, to… nastąpił skręt.

Powody zmiany - radykalnej jeśli wziąć pod uwagę poglądy Lecha Kaczyńskiego, Andrzeja Dudy czy Mateusza Morawieckiego, ale także Donalda Tuska - są czysto polityczne i pragmatyczne, a nie mają zaś nic wspólnego z rzeczywistością ekonomiczną i społeczną. Z badań Narodowego Banku Polskiego prowadzonego od maja do lipca 2024 wynika, że 78 proc. dorosłych Ukraińców przebywających w Polsce pracuje. Wśród tych, którzy przyjechali przez atakiem Rosji na Ukrainę, wskaźnik ten wynosi 93 proc., a wśród uchodźców jest niższy, bo wynosi 68 procent (gdy wśród Polaków to 57 procent.

O czym świadczą te dane? Odpowiedź jest prosta. Otóż zdecydowana większość Ukraińców pracuje, płaci składki i wzbogaca Polskę. A co z tą grupą, która nie pracuje? Możemy z dużą dozą prawdopodobieństwa przypuszczać, że to kobiety (samotne, bo ich partnerzy czy mężowie być może walczą albo nawet zginęli), które mają małe dzieci i zwyczajnie pracować nie mogą. Odebranie im 800 plus to czysty populizm, który nic nie daje ekonomicznie i jest wyłącznie próbą pozyskania elektoratu.

Jeśli zastanowić się dłużej, co oznacza ta zmiana polityczna, odpowiedź będzie smutna. To w największym skrócie dowód na to, że w Polsce wszystkie główne siły polityczne (to znaczy KO i PiS) są populistyczne. Wszyscy oni - nie chodzi o każdego z polityków, ale i głównych rozgrywających - są populistami, którym w najmniejszych stopniu poglądy, idee, moralność czy choćby program nie obciążają.

Wszystko można zmienić, wszystkiemu zaprzeczyć, ze wszystkim zerwać, bo nie liczą się programy, ale wyłącznie to, kto kogo pokona, kto weźmie władzę, kto rozgromi drugiego.

Elektoraty zaś (a może lepiej powiedzieć plemiona) i tak wszystko kupią. Jeśli nawet mają jakiś problem moralny, czy polityczny ze zmianą, to przekonują się prędzej czy później, że "inaczej się nie da", że "to konieczne ustępstwo", że "liczy się zwycięstwo", albo że to "strategia, którą genialny przywódca przyjął, żeby wygrać". A jeśli nawet ktoś będzie narzekał, marudził czepiał się, to na końcu jest druga tura, w której spora część elektoratu będzie głosować zgodnie z zasadą: "każdy byle nie… (i tu trzeba wstawić stosowne nazwisko)".

To zaś oznacza, że na końcu tej drogi takie drobiazgi, jak wierność zasadom czy wartościom, przestaną dla twardego elektoratu się liczyć, bo znaczenie będzie miała tylko wygrana.

Diagnoza ta ma jednak dramatyczne skutki, jeśli myśleć o polityce długoterminowo. Jeśli coś było wkładem Polski do myśli społecznej, do europejskiej tradycji, to jest to idea i rzeczywistość "solidarności". Polityka odbierania 800 plus uchodźcom jest zaś tej idei absolutnym zaprzeczeniem.

Trudno ją także pogodzić - a przypomnijmy, że PiS chętnie się do tej tradycji odwołuje, a Koalicja Obywatelska jeszcze niedawno krytykowała go za to, że wybiórczo - z chrześcijańskim myśleniem o uchodźcach. Pomysł, by populistycznie rozgrywać sprawę uchodźców z Ukrainy, ofiar wojny, jest zaprzeczeniem Ewangelii i tego, jak politykę rozumie Kościół.

A może najlepszym tego dowodem jest przypowieści o miłosiernym Samarytaninie. Jezus, idąc za Biblią Hebrajską, przypomina tam, że miarą nie tylko naszej wiary, ale i naszego człowieczeństwa jest stosunek do pobitych, skrzywdzonych, odrzuconych, najsłabszych. Odebranie 800+ tym nielicznym Ukraińcom w Polsce, którzy nie pracują (ogromna większość pracuje), co oznacza w praktyce odebranie tych pieniędzy grupie najsłabszych, często matek małych dzieci lub wielodzietnym to smutny dowód odrzucenia Ewangelii w praktyce.

Ale poza moralnością jest też polska racja stanu. I tu również trzeba powiedzieć jasno, że bujanie emocjami Polaków wobec Ukraińców jest nieodpowiedzialne i szkodliwe. Migranci i uciekinierzy w większości w Polsce zostaną, my ich potrzebujemy także z przyczyn demograficznych i ekonomicznych, a relacje z nimi są kluczowe. Jeśli kandydaci na prezydenta nimi grają, to jest to niebezpieczne.

Emocjami antyukraińskimi, i to też ma znaczenie, gra od dawna rosyjska propaganda, a polscy politycy, którzy je wykorzystują, grają - i choć wiem, że to mocna opinia - w rytm melodii podawanej z Moskwy. I to również ma znaczenie dla oceny ich działania.

I na koniec warto zadać pytanie, czy ta zmiana (by nie powiedzieć wprost zdrada) się może komukolwiek opłacać? Odpowiedź jest negatywna. Twardy elektorat PiS jest przywiązany do linii Lecha Kaczyńskiego, do postawy Andrzeja Dudy, którzy całym sercem stali po stronie Ukrainy, potraktuje tę zmianę jako zdradę. A dla elektoratu Rafała Trzaskowskiego wyraźny skręt w stronę populistycznej prawicy - nawet jeśli sami sobie go usprawiedliwią - też pozostaje niezrozumiały.

Jeśli zaś obie te partie chcą walczyć o głosy wyborców Konfederacji, to trzeba powiedzieć zupełnie jasne, że jej zwolennicy nie mają żadnych powodów, by wybierać dość słabe podróbki, jeśli mogą wybrać oryginał? Jeśli ktoś chce partii grającej złymi emocjami wobec Ukrainy, to ona istnieje i nie ma żadnych powodów, by wybierać inne, które sprawą tą grają czysto utylitarnie? A jeśli dla kogoś sprawa ukraińska jest ważna, to - szczerze mówiąc - nie może z czystym sumieniem oddać głosu na ludzi, dla których pozyskanie grupy wyborców Konfederacji jest ważniejsze niż zupełnie podstawowe zasady moralne, a także - co też istotne - niż interes polityczny Polski.

Dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski

Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".

Źródło artykułu:WP Opinie
imigracjaukraińcypolska

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (90)