Elon Musk? Z polskiej i konserwatywnej perspektywy to zagrożenie [OPINIA]

Elon Musk - i nie chodzi tylko o wykonywane przez niego gesty, ale szerzej o proponowaną przez niego politykę - jest z polskiej perspektywy politykiem groźnym. I wbrew temu, co się niektórym zwolennikom prawicy w Polsce wydaje, właściciel X nie jest nadzieją konserwatystów, ani obrońców tradycji - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski.

Elon Musk od miesięcy współpracuje z Donaldem Trumpem
Elon Musk od miesięcy współpracuje z Donaldem Trumpem
Źródło zdjęć: © PAP
Tomasz P. Terlikowski

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Tak wiem, bo już przeczytałem na platformie X, że nie wolno sprowadzać wszystkiego do Hitlera. Mam świadomość, że - to dla odmiany oświadczenie wyjątkowo łagodnej dla Elona Muska, choć już niekoniecznie dla innych polityków czy organizacji żydowskich, takich jak Liga Antydefamacyjna - "wygląda na to, że Elon Musk wykonał niezręczny gest w chwili entuzjazmu, a nie nazistowski salut". Tyle że - jako Polak - mam świadomość, że gesty mają znaczenie, a jeśli ktoś, gdy jest entuzjastycznie nastawiony, sam z siebie, nieświadomie wykonuje salut rzymski, to w Polsce, w której ten gest powinien się kojarzyć jednoznacznie negatywnie, musi to zapalać lampkę alarmową. I mnie się ta lampka zapaliła.

Nie, nie dlatego, że twierdzę, że Elon Musk jest nazistą (bo nim nie jest), ale dlatego, że mam świadomość, że albo miliarder nie ma pojęcia o historii (a jeśli jej nie ma, to jest zwyczajnie niebezpieczny, bo nie ma się na czym uczyć), albo świadomie i dobrowolnie gra na bardzo niebezpiecznych nutach. Jest jeszcze trzecia możliwość: nie kontroluje tego, co robi, ale… i ona nie jest dla niego najlepsza. Ten gest zaś nie jest czymś, czym można i należy się bawić, co jest elementem kulturowej gry. A już na pewno nie jest nim w Polsce.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.

Kontrowersyjny gest Elona Muska. Nagranie z wiecu Trumpa

Ale zostawmy na boku gest - choć przepełnia smutkiem (albo z powodu ignorancji, albo braku moralnego myślenia Muska) - a zajmijmy się tym, co ogłosił Musk w czasie swojego przemówienia. Ono - nawet jeśli uznać je tylko za wyraz szału radości (a taką interpretację usprawiedliwia zachowanie miliardera) - także zawiera elementy (uczciwie trzeba powiedzieć, obecne także w przemówieniu Donalda Trumpa) przynajmniej budzące niepokój konserwatywnego serca.

"Punkt zwrotny w historii"

Jeśli bowiem ktoś zaczyna opowiadać, że wybory w demokratycznym państwie oznaczają radykalny cywilizacyjny przełom, to można zadać pytanie o jego stan umysłu. A takie rzeczy dokładnie opowiadał Musk.

- To dzięki wam przyszłość cywilizacji jest zapewniona. Dzięki wam będziemy mieć w końcu bezpieczne miasta, bezpieczne granice, sensowne wydatki, podstawowe rzeczy i zabierzemy DOGE na Marsa - mówił Musk. - Tak smakuje zwycięstwo. To nie było zwyczajne zwycięstwo, to był punkt zwrotny na drodze ludzkiej cywilizacji - dodał tuż przed wykonaniem kontrowersyjnego gestu. A każdy, kto zna historię, wie, jak kończyły się opowieści polityków o tym, że właśnie dokonał się "punkt zwrotny w historii".

Niepokojące z polskiego punktu widzenia (bo o to, co Trump i on zrobią w USA niech martwią się - lub z tego cieszą - Amerykanie) są również sojusze, jakie zawiera Musk w ostatnich tygodniach. "From MAGA to MEGA. Make Europe Great Again" - napisał ostatnio na swoim profilu w swoim serwisie społecznościowym. A hasło MEGA już na swoje sztandary wzięła część polskich zwolenników prawicy.

Kłopot jest tylko taki, że po wcześniejszych działaniach Muska, wiadomo już, co miałoby oznaczać owo MEGA. Czynienie Europy wielką to w rzeczy samej wsparcie proputinowskiej czy - ustami części swoich polityków broniącej SS - AfD w Niemczech.

Z polskiej perspektywy pomysł, by czynić Europę wielką z pogrobowcami nazistów i zwolennikami Putina wydaje się jednak dość słaby. A jeśli nawet ktoś nie jest wielbicielem obecnych władz Wielkiej Brytanii, które są ostro atakowane przez Muska, to warto zadać pytanie, czy rzeczywiście odpowiadałoby nam, gdyby i w Polsce miliarder chciał ustawiać nam rząd? Trudno też nie zadać sobie pytania, komu służy destabilizacja, wsparcie antymainstreamowych kandydatów? Czy Putin nie otwiera szampana, obserwując działania Muska, który chce przywracać Europie wielkość?

Polska perspektywa jest nieuchronnie w tej sprawie związana z perspektywą Ukrainy. A i tu rozmowy Muska z Putinem nie są szczególnie zachęcające do wiary w to, że razem z miliarderem można wspólnie budować wielką Europę. Budowanie Eurazji zaś, jak sądzę, nikogo w Polsce interesować nie powinno. I już tylko z tej perspektywy od Elona Muska warto trzymać się z daleka.

Transhumanizm i libertarianizm

Ale jest jeszcze jedna kwestia. Otóż jeśli dobrze poszukać inspiracji politycznych i filozoficznych Elona Muska to z całą pewnością nie są one ani konserwatywne, ani chrześcijańskie. Miliarder jest libertarianinem (co może nie jest szczególnie rozsądne politycznie, ale ostatecznie każdy ma prawo do swoich poglądów), a jednocześnie przez lata pozostawał zwolennikiem transhumanizmu, który także jest nie do pogodzenia z tradycyjnym myśleniem.

A jeśli transhumanizm, a może tylko wiara w możliwość połączenia ludzkiego mózgu z siecią komputerową lub komputerami, jest nową religią (a wiele wskazuje na to, że jest), to jej prorokiem pozostaje właśnie Elon Musk. To on jeszcze kilka lat temu budował wizję połączenia człowieka z komputerami, a także – co jeszcze istotniejsze, niż gadanie – stworzył firmę, która ma stworzyć możliwości takiej fuzji.

- Sztuczna inteligencja rozwija się tak szybko, że jeśli nic się nie zrobi, ludzie mogą skończyć jako zwierzaki domowe dla robotów - straszył Musk podczas konferencji w San Francisco. - Musimy stać się cyborgami i wspierać naszą inteligencję upgrade’em z internetu. Ktoś to musi zrobić, niekoniecznie ja. Ale jeśli ktoś tego nie zrobi przede mną, to ja prawdopodobnie to zrobię - dodawał.

Co konkretnie chciał zrobić Musk? Opracować "ultraszybkie interfejsy mózg-maszyna", które miałyby "połączyć ludzi i maszyny". I tu pojawia się cały zestaw pytań moralnych. Pierwszym i zupełnie podstawowym jest to, jak zamierza on testować swoje rozwiązania, szczególnie gdy chodzi o łączenie mózgu z siecią ludzi zdrowych? O ile można próbować usprawiedliwić tego typu badania w sytuacji ludzi o głęboko uszkodzonym mózgu, którym ewentualne wyniki mogą jedynie polepszyć sytuację, to trudno sobie wyobrazić, by jakakolwiek komisja bioetyczna wydała zgodę na łączenie mózgu i sieci, wszczepiania jakichś siatek neuronalnych u osób zdrowych.

Procedura taka byłaby zwyczajnie niebezpieczna dla poddawanej jej osoby, a potencjalne korzyści byłyby – z perspektywy medycyny – żadne. Istotnym zagrożeniem byłoby również wykorzystanie przez państwa czy globalne, ponadnarodowe korporacje zawartości naszego mózgu, a przynajmniej zawartości tego, co powstało na jego styku z siecią? Jak sprawić, że państwo/korporacja nie będą przejmowały tej treści i wykorzystywały jej do celów, które mogą być sprzeczne z naszymi najlepszymi interesami?

Oczywiście ostatnio Musk o transhumanizmie mówi jakby mniej, obecnie jest skoncentrowany na innych wrogach - ideologii gender, transpłciowości itd. - tyle że to wcale nie oznacza, że coś się zmieniło w jego światopoglądzie, w jego myśleniu o rzeczywistości, która jest otwarta na każdą możliwą (o ile opłaca się ekonomicznie) re-konstrukcję. Budowanie nowej, konserwatywnej Europy nie wydaje się możliwe z transhumanistą, a polska racja stanu wyklucza jej budowanie z rozmówcą Putina. I to by było na tyle w kwestii konserwatywnej nadziei, którą ma być Musk.

Dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski

Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (478)