Komu zależy na ukryciu prawdy o Smoleńsku?
Decyzję o kształcie raportu MAK mógł podjąć Kreml, jednak nie chodziło o zaostrzenie stosunków z Polską. Władze w Rosji chcą utrzymać z nami poprawne stosunki, choć nie jest to ich międzynarodowy priorytet - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, wicedyrektor warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich, znawczyni problematyki wschodnioeuropejskiej. Podkreśla, że jest wiele struktur biurokratycznych, nie tylko na Kremlu, którym zależało na ukryciu współodpowiedzialności rosyjskiej za smoleńską katastrofę.
26.01.2011 | aktual.: 27.01.2011 12:14
WP: Anna Kalocińska: "Zbliżenie z Polską jest jednym z elementów nowej polityki rosyjskich władz, które dążą do ocieplenia wizerunku Rosji w Europie i na Zachodzie. Rosjanie stawiają sobie znacznie szersze cele niż naprawa gospodarki i przyciągnięcie zagranicznych inwestycji” – mówiła Pani w wywiadzie dla WP w połowie maja, zaznaczając, że decyzja o ociepleniu stosunków z Polską zapadła na długo przed 10 kwietnia. W ostatnim czasie Kreml wyraźnie zaostrzył politykę wobec Polski. Dlaczego?
Dr Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz: - To, o czym mówiłam w maju, nie zmieniło się. Tego, co się obecnie dzieje w stosunkach polsko-rosyjskich, nie nazwałabym zaostrzeniem polityki Rosji. Jej nadal zależy na poprawnych stosunkach z naszym krajem. Problemy pomiędzy krajami ciągle jednak pozostają. Część z nich udaje się rozwiązywać w sposób bardziej przyjazny, tak np. udało się rozwiązać bardzo trudny problem nowego kontraktu energetycznego. W przypadku katastrofy takie koncyliacyjne rozwiązanie problemu okazało się niemożliwe.
WP: Decyzję o kształcie raportu MAK podjął Kreml?
- Z całą pewnością nie była to polityczna antypolska decyzja ze strony Rosji. A jedynie działanie mające na celu zamknięcie sprawy w sposób pochopny, przy całkowitym niezrozumieniu powagi sytuacji i realiów strony polskiej. Intencją Kremla nie było jednak skomplikowanie stosunków z Polską. Jest wiele szczebli biurokratycznych również zainteresowanych tym, żeby rosyjska strona nie znajdowała się w kręgu podejrzanych za Smoleńsk. Wiązałoby się to bowiem z określoną winą i ewentualnymi konsekwencjami poszczególnych rosyjskich struktur, w których interesie jest przysłonięcie sprawy.
W moim przekonaniu właśnie ten zespół czynników złożył się na taki kształt raportu MAK. Rosja nie chce rozpętać wojny z Polską, wręcz dalej jest zainteresowana utrzymaniem poprawnych z nią relacji. Choć trzeba zaznaczyć, że budowanie przyjaźni z Polską nie jest priorytetem rosyjskich władz w międzynarodowej polityce.
WP: Mówi Pani, że Rosja jest dalej zainteresowana utrzymaniem poprawnych relacji z Polską. Ale jak? Zrzucając winę na stronę polską? Pomijając działania rosyjskich kontrolerów lotu i wątpliwości związane z prawidłowym działaniem lotniska w Smoleńsku?
- To już jest zupełnie inna kwestia. Wynikająca z naturalnej skłonności, bardzo mocno w Rosji widocznej, minimalizowania lub wręcz całkowitego zacierania własnej winy lub niedociągnięć. Ma to miejsce zwłaszcza wobec wydarzeń o dużej randze, jak katastrofa smoleńska. Raportu MAK nie należy więc odczytywać jako antypolskiego działania. Celem Rosji była ochrona własnego wizerunku, a nie komplikowanie stosunków z Polską.
Na co dzień obserwuję reakcje rosyjskich władz. Analizuję sytuacje, gdy prowadzą celową nagonkę na jakiś kraj, rozpętując wojnę. Z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że zadrażnienie stosunków z Polską do takich sytuacji nie należy. Mimo że sposób działania rosyjskiej strony faktycznie doprowadził do konfliktu. Przy czym trudno teraz prognozować, na ile okaże się on trwały.
WP: Padały argumenty, że strona rosyjska bardzo utrudniała nam prowadzenie śledztwa ws. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej. W grę wchodziło również zacieranie śladów, niszczenie dowodów.
- To nie musiało być podyktowane wyłacznie decyzją Kremla. W sprawę uwikłane są organy, które po prostu mają taką mentalność, idącą wiele lat wstecz. Postępują tak nawet bez dyrektywy z góry. Taki sposób rozwiązywania problemów przez Rosję, nie dotyczy tylko Polski, ale również wielu innych krajów.
WP: Jak odebrała Pani ujawnienie przez MAK informacji o obecności alkoholu we krwi gen. Błasika?
- Nie przypisywałabym w tej sprawie jakiejś nadmiernej dalekowzroczności i strategicznego myślenia stronie rosyjskiej. Było to natomiast kolejne działanie mające uniewinnić stronę rosyjską, przerzucając odpowiedzialność na polską. Zwyczajnie chodziło o ochronę własnego wizerunku. Upublicznienie informacji o obecności alkoholu we krwi gen. Błasika miało to jeszcze uwiarygodniać. Podkreślić uzasadnienie przerzucenia całości winy na stronę polską. WP: Polskie media rozpisywały się, że Rosjanie dali Donaldowi Tuskowi bolesną lekcję tego, że w polityce nie powinien mylić gestów z interesami – polski premier prowadził zbyt „miękką” politykę wobec Rosji?
- Dynamika działań rosyjskiej strony wokół tej sprawy niewątpliwie zmieniała się. Od początkowego otwarcia Kremla – czego przejawem był m.in. uścisk z Tuskiem po tragedii – po kolejne etapy, w których decydującą rolę zaczęły odgrywać procesy biurokratyczne, polityczne, chęć ochrony własnego wizerunku. Nie należy jednak postrzegać strategii rosyjskiej jako od początku jednoznacznej, nakierowanej na umyślne ogranie polskiej strony.
WP: Niektórzy węszą nawet głębsze intencje Rosjan, mówiąc o zamachu na Lecha Kaczyńskiego. Faktycznie Rosjanom mogło zależeć na pozbyciu się polskiego prezydenta przed 10 kwietnia? Marcin Dubienecki, mąż Marty Kaczyńskiej, wymienia przyczyny: ewentualna wygrana w przyszłych wyborach prezydenckich Lecha Kaczyńskiego, odwet za Gruzję, polityka z Unią Europejską.
- Nie przeceniajmy znaczenia Polski i tego, co się dzieje u nas w kraju, dla Rosji. Dla naszych wschodnich sąsiadów jesteśmy istotnym partnerem, ale jednak stojącym w drugim czy trzecim rzędzie politycznych priorytetów. Dla nas ta asymetria może nie jest jakoś szczególnie przyjemna, ale tak jest. Oni dla nas są na pierwszych stronach gazet, my dla nich – w najlepszym razie na drugich i trzecich, poza bardzo rzadkimi wyjątkami.
Współcześnie Rosja nie jest mistrzem negocjacji – takiej polityki nie stara się zresztą uprawiać – nieraz zachowuje się dość brutalnie. To, o czym mówi pan Marcin Dubienecki, mogło się Rosji w polskiej polityce nie podobać. Rosja nie jest jednak zbrodniczym krajem, zainteresowanym eksterminacją przywódców innych państw.
WP: Konferencja ministra Jerzego Millera, jako odpowiedź na raport MAK, była przez Rosję odebrana jako przerzucanie winy przez Polskę na Rosjan. Pani zdaniem popełniliśmy błąd koncentrując się na błędach rosyjskich kontrolerów i ewentualnych uchybieniach lotniska w Smoleńsku?
- Niezależnie od polskich działań, Rosjanie będą bronili swojego stanowiska. Taka jest bowiem ich logika polityczna, żeby odpowiedzieć atakiem.
WP: W „Sygnałach Dnia” gen. Stanisław Koziej tłumaczy, że treść raportu świadczy o tym, że Moskwa próbuje ukryć tym samym swoje winy i niedociągnięcia. Tłumaczy to mentalnością jeszcze z czasów Związku Radzieckiego. Wtedy, tak jak i dziś, Rosjanie nie są w stanie przyznać się do własnych błędów. Faktycznie polityka Rosji nie zmieniła się od czasów Związku Radzieckiego?
- Trudno powiedzieć, żeby polityka Rosji się nie zmieniła. Natomiast prawdą jest, że pewne elementy rosyjskiej mentalności powodują, że dobry wizerunek własnego kraju rozumiany jest m.in. jako próba ukrywania różnego rodzaju niedociągnięć. Kiedy te niedociągnięcia wychodzą na jaw, próbuje się zamknąć źródła przecieków, wyciągając konsekwencje nie wobec winnych lecz tych, którzy dopuścili się przecieków.
WP: Czy sprawa wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej będzie kluczowym czynnikiem budowania polityki Rosji wobec Polski?
- Sprawa katastrofy nie jest kluczowym elementem budowania polityki Rosji wobec Polski. Intencją Moskwy najchętniej byłoby odcięcie, zamknięcie, zapomnienie i zrzucenie tematu katastrofy smoleńskiej w ogóle z naszej wzajemnej polityki. Ale to jest nierealne ponieważ kwestia ta ma ogromne znaczenie dla strony polskiej. Dlatego sprawa katastrofy jeszcze długo będzie miała znaczenie w naszych stosunkach z Rosją, nie musi ona jednak przekreślać szans na w miarę poprawne stosunki między oboma krajami.
Anna Kalocińska, Wirtualna Polska