Kogo Polska ewakuowała z Afganistanu? Łukasiewicz: część moich byłych współpracowników jest po bezpiecznej stronie
Do Polski przyleciał w czwartek kolejny samolot, który na swoim pokładzie przywiózł uciekinierów z Afganistanu. Jest to już drugi tego typu transport, bo pierwsza maszyna z ewakuowanymi wylądowała na Okęciu w środę wieczorem. W rozmowie z WP swoje wątpliwości wobec całej operacji przedstawił były ambasador w Kabulu. - Na pewno nie są to wszyscy ludzie, na których najbardziej mi zależało, (...) ale część moich byłych współpracowników jest po bezpiecznej stronie - stwierdził Piotr Łukasiewicz.
W środę późnym wieczorem w Warszawie wylądował pierwszy samolot, który przywiózł uciekinierów z Afganistanu. Boeing Dreamliner 787 wyruszył z międzynarodowego portu lotniczego Nawoi w Uzbekistanie, gdzie zostały wcześniej przetransportowane wojskową maszyną osoby ewakuowane z Kabulu. W czwartek na Okęciu wylądował kolejny tego typu transport, który odbywał się na bardzo zbliżonej zasadzie.
Dzisiaj w Polskim Radiu 24 wiceminister obrony zdradził tożsamość ludzi, którzy wczoraj przylecieli do Warszawy. - Były osoby z Niemiec i Holandii. Zgodnie z poleceniem pana premiera bardzo mocno wspieramy inne instytucje - NATO, UE czy Komitet Olimpijski - poinformował Wojciech Skurkiewicz.
Zobacz także: Kolejny samolot z Afganistanu przyleciał do Polski. Michał Dworczyk o szczegółach
"To nie wszyscy, na których mi zależało"
Około południa w rozmowie z WP odniósł się do tego Piotr Łukasiewicz. Były ambasador Polski w Kabulu wyraził swoje rozgoryczenie faktem, że w pierwszej kolejności nie zostali ewakuowani afgańscy współpracownicy naszej administracji.
- Nie wiem, kto wrócił tym samolotem z Kabulu. Na pewno nie są to ludzie, na których najbardziej mi zależało i dla których apelowaliśmy do rządu o akcję ewakuacyjną - podkreślił Piotr Łukasiewicz.
- Wciąż czekam na przyjazd ludzi z byłej polskiej ambasady, pracowników PAH-u oraz osób, które stanowiły część pomocową dla naszego kontyngentu - dodał.
Później w mediach społecznościowych Łukasiewicza pojawiła się informacja o następującej treści: "Ulga. J. i F. z rodzinami już po bezpiecznej stronie. Trzeba walczyć o innych".
Były ambasador potwierdził w rozmowie z Wirtualną Polską, że część z jego byłych współpracowników jest już bezpiecznych, ale nadal czeka na pozostałych.
"Niefortunne posunięcie"
"Gazeta Wyborcza" poinformowała, że Piotr Łukasiewicz miał lecieć osobiście do Kabulu, by koordynować akcję ewakuacji swoich dawnych współpracowników, ale zostało to zablokowane przez Mariusza Błaszczaka. Na decyzję ministra - jak czytamy - miał wpłynąć fakt, że były ambasador jest kojarzony z obozem poprzedniej władzy.
- Jeżeli doniesienia medialne o blokowaniu mojego wylotu do Afganistanu okazałyby się prawdziwe, to byłoby to niefortunne posunięcie. W moim przekonaniu powinien być tam osobiście ktoś, kto tych ludzi poznał - skomentował to w rozmowie z WP Piotr Łukasiewicz.
Były ambasador argumentował, że najlepiej jakby do Kabulu wysłano kogoś z doświadczeniem w tamtym terenie, co - według niego - znacznie usprawniłoby akcję ewakuacji afgańskich współpracowników, którzy mają ogromne trudności z samym dostaniem się na lotnisko blokowane przez islamskich bojowników. - Brakuje zdolności do wynegocjowania z talibami, żeby nasi współpracownicy zostali przepuszczeni przez ten wielki tłum przed portem - ocenił Piotr Łukasiewicz.
- Jeżeli doniesienia medialne na temat problemów w organizacji całej operacji okażą się prawdą, to będzie to skrajnie niepokojące - dodał.
Kluczowa postać
Były dyplomata zwrócił również uwagę na wielkie zasługi polskiej dziennikarki, która działa tam na miejscu.
- Bardzo dużą rolę w Kabulu odgrywa teraz pani Jagoda Grondecka. To na niej spoczywa cały ciężar kontaktu z afgańskimi współpracownikami. Przy czym jest to osoba prywatna, która powinna być ewakuowana, a nie się zajmować ewakuacją - zauważył nasz rozmówca.
Znaczenie działań Jagody Grondeckiej dostrzega również Michał Dworczyk. Szef KPRM w programie "Tłit WP" podkreślił, że "należą się jej podziękowania". - W ciągu tych kilku dni wykonała bardzo dużą pracę, pomagając Afgańczykom, którzy byli przeznaczeni do ewakuacji, a starali się dostać na teren lotniska, współpracując z pracownikami Ministerstwa Spraw Zagranicznych - powiedział minister.
Dworczyk był pytany również o to, czy dziennikarka zdecyduje się na powrót do Polski. Poinformował w tym kontekście, że rozmawiał z nią o tym w czwartek rano. - Deklarowała, że w dzisiejszym dniu (19 sierpnia - red.) tymi samolotami, które dzisiaj przylecą, będzie wracać do Polski - wskazał szef KPRM.