Kluczowe wyspy na Bałtyku. Finowie drżą o ich bezpieczeństwo
W związku z brutalną rosyjską inwazją w Ukrainie Finowie obawiają się o bezpieczeństwo położonych na Morzu Bałtyckim Wysp Alandzkich. Z inicjatywy obywateli utworzono na ich terenach stowarzyszenie rezerwistów Ålands reservister. Jego członek, Henrik Rundqvist, podkreśla, że wcześniej "wiele osób zakwestionowałoby jego utworzenie lub fakt, że Wyspiarze uczestniczyli w kursach bojowych", ale obecnie stosunek do tego typu działań uległ "diametralnej" zmianie.
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie, klikając TUTAJ
Utworzenie na Wyspach Alandzkich stowarzyszenia rezerwistów Ålands reservister spotkało się z pozytywnym odbiorem wśród mieszkańców, a także fińskich władz. Inicjatywę popierają największa fińska organizacja obrony narodowej Stowarzyszenie Rezerwistów i siły zbrojne kraju.
- Ludzie zdali sobie sprawę z tego, że świat się zmienił. Na Wyspach Alandzkich dyskutują o tym, jak działałaby nasza obrona w razie zagrożenia. Jak mogą się zaangażować i co zrobić, gdy coś się stanie? - mówi Henrik Rundqvist, członek Ålands reservister cytowany w "Helsingin Sanomat".
Rundqvist zdradził, że to brutalna rosyjska inwazja w Ukrainie uświadomiła mu, że nie może pozostać bierny w razie konfliktu zbrojnego w ojczyźnie. - Chcę pomóc w miarę swoich możliwości, nie chcę ograniczać swoich działań do pomocy finansowej Ukrainie. Chcę zrobić coś dla obrony Finlandii - dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Osoby, które posiadają prawo pobytu na Wyspach Alandzkich i które zamieszkały na ich terenie przed ukończeniem 12. roku życia są zwolnione z obowiązkowej służby wojskowej. Wielu poborowych poddaje się jej jednak dobrowolnie.
Wyspy Alandzkie są zdemilitaryzowane, więć niektórzy mieszkańcy z niepokojem obserwują działania m.in. fińskich okrętów wojennych w ich pobliżu. Rundqvist zaznacza, że "trzeba to szanować", ale większość zdaje sobie sprawę z tego, że aktywność jednostek wojskowych i działania sił zbrojnych "daje im bezpieczeństwo", jak podaje "Helsingin Sanomat".
Na Wsypach Alandzkich swoją siedzibę ma rosyjski konsulat, który ma formalnie nadzorować ich demilitaryzację. - Należy oczywiście zadać pytanie, jaka jest rola konsulatu i po co on tam jest. Pytanie, czy chcemy, by to Rosja monitorowała demilitaryzację. To jest coś, co należy przedyskutować - wskazuje Rundqvist.