Kluczowe wybory w Kościele [OPINIA]

Stara kościelna gwardia odchodzi. Kadencje przewodniczącego i wiceprzewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski właśnie dobiegły końca, a dodatkowo obaj hierarchowie za moment odchodzą na emeryturę. Od wtorkowych wyborów zależy, czy Kościół wybierze kontynuację, czy odważy się na zmianę - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski.

Zbliżają się kluczowe wybory w Kościele katolickim w Polsce
Zbliżają się kluczowe wybory w Kościele katolickim w Polsce
Źródło zdjęć: © East News | Tomasz Jastrzebowski/REPORTER
Tomasz P. Terlikowski

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Zmiana władzy politycznej na taką, z którą dialog czy współpraca jest dla Kościoła trudniejsza; postępująca błyskawicznie laicyzacja, dotykająca przede wszystkim, choć nie tylko, młodzież; zmiana postaw społecznych oaz pustoszejące seminaria i nowicjaty zakonne - to wszystko nie pozostawia najmniejszych wątpliwości: pewien etap w dziejach polskiego Kościoła dobiegł końca.

Polska religijność i Kościół wkroczyły w etap, który określiłem w swojej książce "wygasaniem" i którego nie da się łatwo ani szybko przezwyciężyć. To wszystko wyzwania, z którymi już przychodzi zmierzyć się Kościołowi w najbliższych latach. Konieczne będzie także - i to niezależnie od tego, jakie decyzje podejmie w tej sprawie państwo - zmierzenie się z nowymi formami katechezy (szkolnej i pozaszkolnej), a także z postępującym zanikiem religijności już nie tylko wśród młodzieży, ale także wśród rodziców, co jeszcze przyspieszy i tak błyskawiczny proces laicyzacji.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Poszukiwanie nowych rozwiązań

Zacząć tę debatę i szukać nowych rozwiązań można by już teraz, ale jak dotąd na czele Kościoła stali hierarchowie z poprzedniego pokolenia, wychowani i uformowani w okresie, gdy Kościół był potęgą, gdy nie trzeba było martwić się o wpływy i gdy można było wciąż jeszcze zarządzać emocjami strachem czy autorytetem, który niekoniecznie samemu się wypracowało.

Tyle że teraz - choćby nie wiem, jak zaostrzać retorykę (co zdarza się arcybiskupowi Markowi Jędraszewskiemu), albo jak często by się nie wypowiadać, przypominając politykom sankcje religijne (jak ostatnio robił to arcybiskup Stanisław Gądecki) - to już zwyczajnie nie działa. Ten etap dziejów i rozumienia kościelności już się zakończył i trzeba szukać nowych rozwiązań.

"Prekonklawe"

I tak się składa, że biskupi stoją teraz przed właśnie taką możliwością wyboru. Albo pchnie on Kościół w nowym kierunku, albo pogrąży go w dalszym marazmie i przekonaniu, że powtarzanie tego, co było, i co nie przynosi już żadnych skutków, jest najlepszym rozwiązaniem własnych problemów.

Środa i czwartek - 13 i 14 marca - to czas 397. Zebrania Plenarnego Konferencji Episkopatu Polski, podczas którego przeprowadzone zostaną wybory nowego przewodniczącego i wiceprzewodniczącego KEP.

Biskupi są zaś tak podzieleni, a sprawa tak trudna, że zdecydowano, że sama procedura wyborcza odbędzie się drugiego dnia obrad. Wszystko po to, by pierwszego dnia możliwe były jeszcze ostatnie konsultacje, swoiste "prekonklawe", w czasie którego będą ucierać się jeszcze ostatnie możliwe konfiguracje wyborcze.

Dwie symboliczne postacie

Jakie są możliwości? Nieodmiennie mówi się o dwóch postaciach, które zawalczą ze sobą o symboliczne przewodzenie Kościołowi w Polsce, bo samej władzy jest w tym niewiele. Oba nazwiska również trzeba traktować bardziej symbolicznie, bo na ostatniej prostej może się okazać, że ich miejsce zajmie kto inny, gdyż z jakichś powodów zostaną "spaleni". Jeśli jednak je wymieniam, to dlatego, że symbolizują one główną linię podziału w episkopacie.

Z jednej strony jest to prymas Polski arcybiskup Wojciech Polak - od lat zaangażowany w pomoc osobom skrzywdzonym przez przestępstwa seksualne, mający świadomość szkodliwości sojuszu tronu i ołtarza, niechętny mocnemu zaangażowaniu Kościoła w politykę i uchodzący za umiarkowanego zwolennika linii Franciszka.

Z drugiej strony jest arcybiskup częstochowski Wacław Depo, który uchodzi za reprezentanta twardej linii kościelnej, realizacji tego, co było, i ścisłego sojuszu z tronem (tyle że teraz opozycyjnym).

Z jednej strony jest więc nadzieja na jakieś otwarcie (też bez żadnych szaleństw, bo w Polsce nie ma, wbrew temu, co się uważa, hierarchów naprawdę progresywnych), a z drugiej realizacja tego, co już było, a co przynosi raczej opłakane skutki.

Ostatnia prosta może przynieść jeszcze wybór kogoś innego. Niekiedy mówi się, jako o dobrym kandydacie strony Franciszkowej, o arcybiskupie Adrianie Galbasie. Sęk w tym, że z jednej strony jest on zakonnikiem (pallotynem, co nie jest szczególnie lubiane w episkopacie), a z drugiej - jest stosunkowo krótko, bo dopiero niepełny rok, samodzielnym metropolitą. Obie te kwestie mogą być przeszkodą.

Kandydat kompromisowy

Symboliczny jest w tym podziale fakt, że na tej krótkiej liście nie ma kardynała Grzegorza Rysia. Dlaczego? Otóż jak wynika z rozmaitych przecieków, postrzegany jest on jako radykalnie Franciszkowy i otwarty, a co za tym idzie - dla sporej części biskupów "niewybieralny".

Czy może się to zmienić? Wątpliwie, ale może się okazać, że jeśli żadnej z frakcji nie uda się przekonać do głosowania biskupów, którzy są "pomiędzy" i których jest jak zawsze większość, to do gry wkroczy kandydat kompromisowy.

Co to oznacza? W dużym skrócie: nijaki, niewadzący nikomu, nieznany szerzej, obojętny. Jeśli ktoś jest w tej roli obsadzany, to zazwyczaj metropolita gdański (a wcześniej białostocki) arcybiskup Tadeusz Wojda. To - z każdego punktu widzenia - byłby wybór najgorszy. Nie tylko dlatego, że Kościół w Polsce potrzebuje teraz jakiejś wizji, a nie ulegania wpływom silniejszych, ale także dlatego, że z Trójmiasta dobiegają głosy, że tamtejszy metropolita kompletnie nie radzi sobie z nadużyciami seksualnymi, a sprawa ta mogłaby wylać się już po wyborze. Nic zaś gorszego, niż taka afera, Kościołowi nie może się przydarzyć.

Kościół potrzebuje nowego otwarcia

Wybory nowego przewodniczącego i wiceprzewodniczącego KEP nie rozwiążą oczywiście wszystkich problemów. Nie jest też tak, że wybór "otwartego" przewodniczącego pchnie polski katolicyzm na zupełnie nowe tory. Kryzys jest zbyt głęboki, a laicyzacja i procesy zmian w społeczeństwie zbyt duże, by przerwać je mógł jeden - prawnie zresztą nieszczególnie istotny - wybór.

Przewodniczący KEP nie ma, co nieustannie warto przypominać, władzy nad pozostałymi biskupami, a jego prerogatywą i możliwości działania są głównie publiczne wypowiedzi. Jeśli coś zmieniłby ten wybór, to co najwyżej ton publicznych wypowiedzi. Ważne jest to również dlatego, że to właśnie nowy przewodniczący KEP będzie budował nowe relacje z koalicją rządzącą, a i w tej kwestii potrzebne jest nowe otwarcie. Jak się zdaje, arcybiskup Polak jest bardziej zdolny do takich rozmów niż arcybiskup Depo.

Ten wybór jest jednak istotny także dlatego, że albo nowy przewodniczący spróbuje otworzyć debatę nad tym, jaka ma być przyszłość polskiego katolicyzmu, będzie szukać rozwiązań i stawiać nowe cele, albo "wygasanie" nabierze tylko gigantycznego tempa. Jest czymś absolutnie oczywistym, że nowego otwarcia, choćby symbolicznego, Kościół w Polsce potrzebuje. Jeśli coś pozostaje pytaniem otwartym, to co najwyżej to, czy jest do takiego otwarcia zdolny. To pokażą najbliższe dni.

Dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski*

*Autor jest doktorem filozofii religii, pisarzem, publicystą RMF FM i RMF24. Ostatnio opublikował "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", a wcześniej m.in. "Czy konserwatyzm ma przyszłość?", "Koniec Kościoła, jaki znacie" i "Jasna Góra. Biografia".

Źródło artykułu:WP Wiadomości
kościółarcybiskupepiskopat
Wybrane dla Ciebie