Kiedy trolling zajdzie za daleko. "QAnon" robi furorę wśród fanów Donalda Trumpa
Od Watykanu po Waszyngton świat jest rządzony przez kabałę sadystycznych kryminalistów z Hillary Clinton na czele. Na szczęście, tym razem dobro zwycięży, a złoczyńcy wkrótce zostaną wtrąceni do Guantanamo - wszystko za sprawą geniusza Donalda Trumpa. Oto QAnon, najnowsza i najbardziej zwariowana teoria spisku, która coraz śmielej przebiła się z wirtualu do realu.
02.08.2018 | aktual.: 02.08.2018 16:39
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wtorkowy wiec Donalda Trumpa w Tampie na Florydzie pod wieloma względami nie odróżniał się od innych spotkań amerykańskiego prezydenta ze swoimi fanami. Trump mówił o tym, jak dzięki swoim działaniom każdego dnia czyni Amerykę znowu wielką, jak wielką cieszy się popularnością (stwierdził wręcz, że jest najpopularniejszym Republikaninem w historii, co nie jest prawdą) i jak wielkie zwycięstwo odniósł w wyborach w 2016 roku. Nietypowa była tylko jedna rzecz, która od razu rzucała się w oczy: to rozsiani po całej sali wyborcy prezydenta, ubrani w białe koszulki i wymachujący transparentami z literką "Q".
Nie byli to fani słynnej postaci z Jamesa Bonda, lecz wyznawcy "Q Anon", jednej z najbardziej dziwacznych teorii spiskowych, jakie obiegły internet. A wiec w Tampie był pierwszym tak dużą areną, kiedy zwolennicy teorii wyszli z internetu do realnego świata.
Trump przeciwko złu
Na czym polega teoria? W jej centrum stoi tajemniczy "Q", anonimowy użytkownik internetowego forum 4chan, jednego z największych siedlisk trolli, wytwórni memów i internetowych mistyfikacji w internecie. Q (litera nawiązuje do rzekomo posiadanego przez niego najwyższego poziomu dostępu do tajnych informacji) podaje się za wtajemniczoną osobę w otoczeniu administracji Trumpa i - czasem wprost, czasem za pomocą niejasnych, ezoterycznych wskazówek zwanych "okruszkami" (breadcrumbs) - odkrywa wielki, skomplikowany, nieprawdopodobny spisek.
Pod wieloma względami spisek jest kompilacją najbardziej klasycznych teorii: światem rządzi grupa psychotycznych kryminalistów, którzy są bezpośrednio odpowiedzialni za wojny, klęski żywiołowe i ubóstwo na świecie. Do tej grupy, zwanej "głębokim państwem", należeli wszyscy amerykańscy prezydenci po Ronaldzie Reaganie, zaś ci, którzy próbowali ostrzec ludzkość przed spiskiem kończyli tak jak John F. Kennedy. Ale macki "głębokiego państwa" sięgają znacznie dalej, bo do grupy należą też aktorzy, tacy jak Tom Hanks.
Teoria łączy ze sobą zarówno stare motywy, jak te o Rotszyldach, jak i te nowsze, np. motywy z "Pizzagate" o istnieniu wielkiej pedofilskiej siatki prowadzonej przez elity. Jednak jest jedna rzecz, która odróżnia ją od innych. Okazuje się bowiem, że kabała zbrodniarzy nie jest wszechpotężna; wręcz przeciwnie, już lada chwila nastąpi jej bolesny kres. A to wszystko za sprawą administracji Donalda Trumpa. Trump, jako "patriotyczny" członek elit, któremu nie podobała się postawa jego kolegów, został wybrany przez patriotów w wojsku i służbach, by wygrać wybory, przejąć władzę i przełamać dominację kabały. W skrócie, pod płaszczykiem codziennego życia rozgrywa się epicka walka dobra ze złem.
Za sprawą Trumpa siły dobra odzyskały kontrolę nad służbami, w tym wszechpotężną Agencję Bezpieczeństwa Narodowego. To okazuje się być kluczowym krokiem, umożliwił im za pomocą inwigilacji zebrać dowody na liczne zbrodnie członków elit i wsadzić ich wszystkich do więzienia. W jaki sposób? Główną rolę grać ma tu Robert Mueller, były szefa FBI, a obecnie specjalny prokurator powołany do zbadania sprawy domniemanej zmowy Trumpa z Rosjanami. Rosyjska afera jest oczywiście jedynie przykrywką. W rzeczywistości bowiem Mueller przygotowuje tysiące aktów oskarżenia przeciwko członkom elit, z Barackiem Obamą i Hillary Clinton na czele. Kiedy je ujawni, zacznie się Burza (Storm), czyli końcowa faza planu, kiedy wszyscy ujrzą prawdę, a Ameryka i Świat zostaną wyzwolone.
Skąd wiadomo, że Q mówi prawdę? Oczywiście nie wiadomo. Ale zwolennicy teorii twierdzą, że "okruszki" rzucane przez Q wielokrotnie znalazły potwierdzenie w faktach. Q z miesięcznym wyprzedzeniem miał "przewidzieć" odprężenie z Koreą Północną, dopiero teraz wyzwoloną spod kontroli agentów "głębokiego państwa" (następny będzie Iran). Co więcej, autentyczność teorii potwierdzać ma sam Trump, przemycając to w swoich tweetach. W jednym z "okruchów" np. Q "przewidział", że Trump użyje słowa "small" (mały) w swoim tweecie. I rzeczywiście niedługo potem to zrobił, bo organizował w Białym Domu "sobotę dla małego biznesu". Inni jako potwierdzenie teorii traktują fakt, że podczas jednego ze spotkań z wyborcami Trump wskazał na osobę w koszulce z Q i pokazał mu aprobujący gest kciuka w górę (tak jak robi to w odniesieniu do wielu innych fanów).
Wariactwo wchodzi do mainstreamu
Sprawa QAnon jest na tyle dziwaczna i niewiarygodna, że nie wierzy w nią większość wyznawców bardziej konwencjonalnych teorii spisku. Inni traktują to jako improwizowaną grę. Jednak jak pokazał wiec w Tampie, jest wiele osób, które traktują QAnon śmiertelnie poważnie. I ich grono stale rośnie, tym bardziej, że sprawę na swoje sztandary wzięły też znane osoby, jak aktorka Roseanne Barr (niedawno zwolniona z telewizji ABC za rasistowski komentarz), była gwiazda baseballa Curt Schilling, czy prominentne postacie z ruchu pro-life. Sprawę "QAnon" dyskutował w swoim programie w Fox News Sean Hannity, największa gwiazda prawicowej stacji i nieformalny rzecznik prasowy prezydenta. Teraz, po wiecu w Tampie, teoria zyskała jeszcze większy rozgłos, bo ruch dostrzegły i opisały niemal wszystkie największe amerykańskie media.
I choć wśród komentarzy dominuje prześmiewczy ton, to nie wszystkim jest do śmiechu. Podobnie jak w przypadku "Pizzagate" - innej spiskowej teorii zapoczątkowanej przez trolli z 4chana - mystyfikacja już zaczęła przynosić realne konsekwencje. W czerwcu mężczyzna uzbrojony w karabin maszynowy zablokował drogę przy tamie Hoovera w Nevadzie, domagając się publikacji "prawdziwego" raportu Departamentu Sprawiedliwości na temat zbrodni członków "głębokiego państwa". Jego publikację zapowiadał w swoich wpisach Q, gdy jednak jego przepowiednia się nie sprawdziła, wytłumaczył, że to sprawka agentów wrogiej kabały, którzy zatuszowali dokument. 30 lipca pod biurem prawnika Michaela Avenattiego - wskazanego przez Q jako członka "głębokiego państwa" - pojawił się natomiast mężczyzna z ostrym narzędziem w ręce.
Wraz ze wzrostem popularności spiskowej teorii takie zdarzenia będą się tylko nasilać. Tym bardziej, że nie jest to pierwszy pierwszy przypadek, kiedy akcja zorganizowana przez internetowego trolla sprowokowała dramatyczne konsekwencje w realnym świecie. W ubiegłym roku wyznawca "Pizzagate" - stworzonej przez 4chan spiskowej teorii o ludziach Hillary Clinton wykorzystujących dzieci w piwnicy waszyngtońskiej pizzerii - postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Uzbrojony w karabin szturmowy napadł na lokal i oddał dwa strzały, zanim zorientował się, że w pizzerii nie ma ani piwnicy, ani rzekomo przetrzymywanych tam dzieci. W czerwcu 2017 roku został skazany na 4 lata więzienia.
Ale możliwość powtórki z takich incydentów to niejedyne zmartwienie. Niektórzy eksperci obawiają się, że podobnie jak w przypadku innych spiskowych teorii, QAnon zostanie podchwycona przez Rosjan i rosyjskich trolli, aby siać jeszcze większy zamęt w głowach amerykańskich wyborców.
"To tylko kwestia czasu, kiedy Rosjanie się tego uczepią. To działa wprost na ich korzyść: kolejny sposób, by podzielić Amerykanów" - skomentował na Twitterze Steven Hall, były oficer CIA.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl